Testy część 1.

4.1K 505 18
                                    

Airbus A330 300 był kolejnym z dowodów szczególnego wsparcia, jakim cieszył się zespół Castan Racing ze strony państwa. Był też jedynym z niewielu aktywów, jakich nie udało się ukraść poprzedniemu właścicielowi zespołu. Samolot był do dyspozycji zespołu Lingera od 2015 roku, kiedy został zakupiony za ponad trzysta dwadzieścia milionów dolarów, czyli po cenie wyższej niż pozostałe modele, bowiem zmniejszając liczbę miejsc do stu pięćdziesięciu, zwiększono jego przestrzeń transportową. Miejsca były zarezerwowane dla ekipy począwszy od obsługi kuchni, przez mechaników, po osoby odpowiadające za kontakt z mediami. Swoje miejsca mieli także ludzie z zarządu i kierowcy, jeśli akurat prywatni przewoźnicy, z którymi mieli podpisane umowy reklamowe, nie latali do miejsca, gdzie odbywały się wyścigi. Tego typu współpraca była czymś powszechnym, co budziło sporo kontrowersji dotyczących wpływu na środowisko. Kiedy sporty motorowe nie były od tego wolne, zastanawiała się Rita. Dopiero kilkanaście ostatnich lat to sięganie po ekologiczne rozwiązania. Nie jestem cyniczna i zdaję sobie sprawę z tego, że o jakichkolwiek zmianach nie byłoby mowy, gdyby księgowi tych, którzy na tym zarabiają, nie wyliczyli, że sprzedaż czegokolwiek z etykietą „ekologiczne” daje szansę zarobienia jeszcze większej kasy, bo oto pojawiła się popyt na nowe dobro: czyste sumienie. Mnie również zależy, by ograniczyć jak tylko mogę, sytuację, w których dokładam się do kiepskiej kondycji planety, dlatego tak długo, jak to tylko będzie możliwe, będę latać z zespołem.

Po poprzednim kierowcy testowym otrzymała prawo do zajmowania czterech miejsc, przy czym korzystać z nich mogli tylko ci, których zatrudniała na stanowiskach wskazanych w umowie. Na jej listę załapali się Margo, Nat, Kevin i Evan.

Pierwszy lot stworzył okazję do zapoznania się z ludźmi, których praca składa się na sukces zespołu.

– Gdzie Pablo i Rafael? – rozejrzała się, jednak nigdzie dostrzegła ani kierowców, ani ludzi, którzy pracują z nimi.

– Są już na miejscu. – odpowiedział jeden z dwójki mężczyzn, do których zwróciła się.

– Wspólne wakacje?

– Fakt jest taki, że dołączą do nas w Manamie. Jeśli chodzi o wspólne wakacje… Cóż, któryś z nich mógłby tego nie przeżyć.

Rita chciała dowiedzieć się jak najszybciej jak najwięcej.

– Zamieniam się w słuch – pochyliła się ku nim.

– Jesteś świeżynką, my zaś nie jesteśmy plotkarzami. Opinię wyrobisz sobie sama – mechanicy wymienili porozumiewawcze uśmiechy. – Za to chętnie pogadamy o tej brunetce, która wsiadła z tobą – spojrzenia wszystkich powędrowały ku Natalie, która była pochłonięta przeglądaniem telefonu.

– Chłopaki nie jestem plotkarą. Opinię wyrobicie sobie sami. Jedyne co wam mogę zdradzić, że jest człowiekiem Krammer.

– Może my też już niedługo będziemy ludźmi Krammer.

Wyjęła telefon z tylnej kieszeni.

– Dobrze wpiszę was na listę. Pisemna prośby możecie kierować na adres mojego agenta. Nie kojarzę was z Marsylii.

– Słusznie, bo akurat pracowaliśmy nad składaniem silnika – wyjaśnił pierwszy. – Ale ucieszyliśmy się na wieść, że wchodzisz do zespołu.

– Cała fabryka ucieszyła się – dodał drugi.

– Och! Myślałam, że zespół stoi za Sigaritosem.

– Tym partaczem, któremu tatuś kupił fotel? Powinien ograniczyć się do jazdy rowerem. Nie mieliśmy z niego żadnego pożytku.

– Skąd wiecie, że ze mną nie będzie tak samo?

– Masz za sobą lata w kartingu, a w ostatnich czterech udowodniłaś, że radzisz sobie w bolidzie.

– Skoro już tak słodzicie mi, mogę wiedzieć, jak nazywacie się?

– Michel Adoressou – spojrzała z niedowierzaniem na bruneta, który podjął zabawę. I którego bawiło zakłopotanie tych, którzy próbowali zapisać jego nazwisko.

– Francuzi... Wy i ta wasza samogłoskowa rozrzutność.

– Przeliterować?

– Objedzie się – kontynuowała stukanie w ekran. – Kim Michel jest w zespole?

– Mechanikiem.

– Patrick Wood – przedstawił się drugi.

– Mało francuskie nazwisko – zauważyła.

– Jestem Anglikiem i także jestem mechanikiem.

Skończyła udawać, że spisuje ich dane i ponownie wsunęła telefon do kieszeni.

– Prosimy zająć miejsca. Startujemy za pięć minut – odezwał się głos kapitana.

– Kiedy możemy liczyć na odpowiedź? – Michel wychylił się z fotela i zawołał za odchodzącą.

– Jak sobie zasłużycie, a ja wyrobię sobie o was opinię. – Odchodząc, posłała im zadziorny uśmieszek.

Zajęła miejsce między Nat a Evanem.

– Właśnie poznałam dwóch mechaników. Michel i Patrick. Panowie pytali kim jesteś.

– Mogłaś powiedzieć, że niezainteresowaną kobietą. – Nat posłała jej swoje wystudiowane chłodne spojrzenie ani minut dłużej flirtu.

– Są całkiem niczego sobie. Siedzą w drugim rzędzie na lewo – zapięła pasy i rozsiadła się wygodnie. Napięcie, jakie zawsze towarzyszyło jej przed startem, teraz rozpłynęło się za sprawą świadomości, że siedzi tuż obok takiego przystojniaka, jak Evan. Przenosiła wzrok to z umięśnionego uda na umięśnioną rękę, to z powrotem. Sześć godzin lotu z takim widokiem. Okazja do kilkugodzinnej kontemplacji mięśni skurczyła się do kilku minut po komunikacie o możliwości rozpięcia pasów. Podobnie jak resztę pasażerów zmorzył ją sen, bowiem samolot wystartował z Paryża o północy.

Zbudził ich komunikat informujący o tym, że za pięć minut samolot wyląduje, czas lokalny to ósma siedem, zaś temperatura wynosi 28 stopni. Brzmi jakbyśmy dolecieli do raju, przeciągnęła się na myśl o słonecznej pogodzie.

– Dzień dobry – usłyszała głęboki głos z seksowną chrypką – Jak się spało? – zapytał Evan.

– Nie jestem fanką spania na siedząco, ale całkiem, całkiem. – Zwłaszcza obok kogoś takiego, jak ty. Zresztą po co komu sen, jak rzeczywistość tak wygląda. – Ale zapowiedź słońca wystarczy, by wynagrodzić wszystkie niedogodności. A ty spałeś choć trochę.

– Tak.

Przed wylotem sprawdzała pogodę godzinową, więc wiedziała, czego spodziewać się. Jednak prognozy nieco minęły się ze stanem faktycznym. Przede wszystkim nie spodziewała się takiego słońca. Miała wrażenie, że wyparuje z niej cała woda. Odetchnęła z ulgą dopiero, gdy znalazła się w hotelowym foyer.

Harmonię odzyskała, gdy stanęła pod prysznicem i spłukała powitalny pot, jakim oblewają się ci, którzy przybyli tu zimą z Europy. Naciągnęła na mokre ciało bieliznę i włożyła jeansowe szorty, w które wpuściła letnią beżową koszulę. Rozczesała mokre włosy, po czym zwinęła je w kok. Razem z chłodzeniem w pokoju ustawionym na piętnaście stopni, poczuła się jak u siebie.

Zjadła banana i kilka winogron, które znajdowały się w powitalnym koszu przygotowanym przez hotel. Wyszła na balkon, z którego z jednej strony rozciągała się panorama Manamu, zaś z drugiej na horyzoncie błękit nieba łączył się z lazurem wód Zatoki Perskiej. Postanowiła zapoznać się z miejscem, w którym miała spędzić pięć najbliższych dni. Wyszła z pokoju i zjechała do głównego hallu, gdzie znalazła tablicę informacyjną o hotelu. Przesuwała palcem, a jej oczom co chwila ukazywały oferty kortów tenisowych, basenów, siłowni, przelotów helikopterem do atrakcji poza stolicą, w końcu dotarła do kulinariów. Okazało się, że zjeść można w trzech miejscach: przyhotelowej restauracji, sali jadalnej na piętrze, gdzie do wynajęcia była kuchnia, w której osobisty kucharz mógł przygotować wszystko, czego zapragnęłoby się. A o czym do zjedzenia teraz marzę? Najbardziej strawne na dzień dobry wydają mi się kanapki, oceniła swoje możliwości wspinają się na piętro.

Zamówiła i zjadła dwie. Rozejrzała się dookoła. Rozpoznała kilka znajomych twarzy z padoku. No tak bez mediów się nie liczy. Pewnie trzeba będzie udzielić kilka wywiadów, jeszcze nim znajdziemy się na torze. Nie pomyliła się, bowiem zaraz po śniadaniu otrzymała wiadomość od Kevina, że o dziewiętnastej jest spotkanie wszystkich pięciu zespołów, jakie biorą udział testach. Pozostała piątka jest po drugiej stronie świata, w Brazylii. Widząc, że coraz więcej osób rozpoznaje ją, kazała dopisać koszt jedzenie do rachunku pokoju i ulotniła się.

Sięgnęła do przycisku przywołującego windę, ale ktoś ubiegł ją.

– Przepraszam – wypaliła, gdy dotknęła dłoni mężczyzny.

– Nic się nie stało – zabrzmiał znajomy głos z angielskim akcentem. Odwróciła się.

– Matt? Część!

– Część – przytulił ją. – Dawno przyleciałaś?

– Rano. Jestem tutaj pierwszy raz. – Rozejrzała się dookoła.

W celach promocyjnych otrzymali zaproszenie do najbardziej luksusowego hotelu w Bahrajnie. Nie było metra, który nie byłby pokryty marmurem, a każdy najmniejszy szczegół wykończenia był wykonany z najdroższych kruszców. – Robi wrażenie.

– Mhm. Widziałem, że masz jutro wolne. Może wyskoczymy na rajd po pustyni?

– Musiałabym zajrzeć do umowy, czy mogę bawić się w ten sposób.

– Możesz, możesz. Wiem, bo te zapisy są równe dla wszystkich. To będzie mały rajd. Taki tyci rajdzik. Mam zarezerwowane maszyny.

– Kto jeszcze wybiera się?

– Ty i ja – Z trudem przyszło jej ukrycie zaskoczenia.

– Jeśli chciałeś zaprosić jakąś dziewczynę, sądzę, że powinieneś wybrać Juannę. Mielibyście okazję do integracji.

– Ona akurat jutro jeździ. A ty jesteś moim pierwszym wyborem.

– Jeśli to randka to podziękuję, ale...

– Chciałbym zaprosić cię na nie-randkę – nie dał jej dokończyć. – To będzie pojedynek na śmierć i życie.

– Brzmi interesująco. To o której?

– A o której pasuje tobie?

– O dziesiątej. Mam się jakoś specjalnie ubrać?

– Nie, wszystko dostaniemy na miejscu. Sama widzisz, że to nie randka, bo kto umawia się o tej godzinie. Jeździłaś kiedyś po pustyni?

– Nie i właśnie ze względu na nią zgadzam się.

– Nie wiem, czy polubicie się. Lubi rzucać w ludzi piaskiem – zażartował.

Drzwi windy, przed którą stali, otworzyły się. Wyszedł z niej Evan. Górował o głowę nad nimi, a T-shirt i spodnie nie pozostawiały złudzeń. Same jego mięśnie ważyły tyle co Matt.

– Byłem zobaczyć, jak mają wyposażoną siłownię – wychodząc z windy, uśmiechnął się do Rity. – Teraz idę na śniadanie. Jadłaś już?

– Tak – Odparła i weszła do windy razem z Mattem.

– Kto jest? – spytał wyraźnie zaskoczony Anglik.

– Mój trener – wcisnęła przycisk z numerem osiem. Matt nacisnął dziewiątkę.

– Serio? – Pokiwała głową. – Jak będziecie robić masę, to pod koniec sezonu nie zmieścisz się do samochodu. – podsumował atletyczną budowę mężczyzny.

– Nie grozi – rzuciła mu wymowne spojrzenie, gdy winda otworzyła się na jej piętrze.

Sezon szansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz