CHAPTER 1 - Byers house

219 14 7
                                    

30.06

Pov : William

Krajobraz za oknem zmieniał się tak szybko, że w pewnym momencie myślałem, że zaraz zwymiotuję. Samochód prowadziła moja mama. Zawsze miała skłonności do szybkiej jazdy i nigdy nie mogłem uwierzyć, że jeszcze nigdy nie spowodowała żadnego wypadku.

Właśnie wracaliśmy do Hawkins i to nie tylko na wakacje ale już na stałe. Nie miałem ochoty tu wracać. Z tym miejscem nie mam zbyt dobrych wspomnień, najchętniej wymazałbym ten etap mojego życia z pamięci. A teraz tu wracamy i już nie ma odwrotu.

Zamknąłem oczy aby chwilę się przespać, bo w nocy przed wyjazdem nie spałem za długo przez stres. Wiedziałem, że jak moi przyjaciele dowiedzą się, że wracam to na pewno będą chcieli się spotkać. A nie wiedzieli o tym jeszcze tylko dlatego, że moja mama chciała zrobić wszystkim niespodziankę. W tej chwili jest to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę.

Mój sen nie potrwał długo. Poczułem znajomy zakręt i już wiedziałem, że zaraz będziemy na miejscu. Otworzyłem więc oczy i pierwsze co zobaczyłem to mój stary dom. Prawie przewróciłem się na siedzeniu, ale to dlatego, że mama nie mogła normalnie zaparkować tylko tak ostro zahamowała, że samochód mocno skręcił i prawie wjechaliśmy w dom.

- Ojej. Nic ci się nie stało Will? – zapytała opiekuńczo Joyce – Przepraszam trochę za mocno zahamowałam – powiedziała i zrobiła przepraszającą minę

- Nic mi nie jest mamo, ale następnym razem uważaj bo jeszcze kawałek i ucierpiał by dom – zaśmiałem się lekko na co kobieta się uśmiechnęła

Wyszliśmy z pojazdu i wyciągnęliśmy większość bagaży z tylnych siedzeń. Położyliśmy je przed drzwiami i wróciliśmy się do samochodu po resztę.

Nadszedł moment otwarcia drzwi pierwszy raz od ponad roku. Nadal nie dowierzałem, że naprawdę wróciliśmy, ale to się właśnie działo. Zaraz miałem wejść do mojego domu. Rozpakować się, położyć na tym samym łóżku na którym zawsze spałem. Powinno mnie to cieszyć i faktycznie tak było tylko, że bardziej od tego odczuwałem strach, że znowu coś się wydarzy. Ze znowu coś z drugiej strony mnie zaatakuje. Że znowu tam utknę, ale tym razem nikt mnie nie uratuje.

Gdy tylko moja mama od kluczyła drzwi wbiegłem do środka od razu kierując się w stronę mojego pokoju. Już zamykałem drzwi kiedy kobieta mnie zawołała.

- Chociaż weź swoje torby – przypomniała mi

- Przepraszam. Po prostu jestem bardzo zmęczony – starałem się mówić spokojnie

Wziąłem bagaże w dwie ręce i uśmiechnąłem się lekko do kobiety co ta od razu odwzajemniła. Spokojnym tempem udałem się do swojego pokoju, żeby nie martwić mamy. Ale już wiedziałem, że dostałem ataku paniki przez wspomnienia. Niby minęło już kilka lat a ja nadal myśląc o drugiej stronie i wszystkim co z nią związane prawie płaczę.

Zamknąłem drzwi po czym usiadłem na łóżko i wyciągnąłem z mojego plecaka mały czarny woreczek w białe gwiazdki, które sam na nim namalowałem.

Wyciągnąłem z niego mały metalowy przedmiot i podwinąłem sobie koszulę do łokcia. Po pierwszym przejechaniu od razu mi ulżyło, zrobiłem jeszcze kilka kresek. Patrzałem już uspokojony jak krople krwi sączą się z małych ran. Powoli zbliżały się ku dołu. Szybko wyciągnąłem chusteczki z małej kieszonki plecaka. Wyjąłem jedna z opakowania i przetarłem nią po przedramieniu zmywając wszystkie kropelki. Uśmiechnąłem się do siebie. Wiem, że nie powonieniem. Dużo razy już próbowałem przestać, ale to mnie za bardzo uspokaja, żebym mógł z tym skończyć.

Przetarłem lekko tą samą chusteczką żyletkę i włożyłem ją z powrotem do woreczka. Z większej torby wyjąłem bandaż i owinąłem sobie nim przedramię. Spakowałem wszystko do plecaka i położyłem się na łóżku.

Zamknąłem powieki i już po kilku minutach zasnąłem.

•••
Dzień dobry kochani.
Rozdziały będą pojawiać się codziennie o 20.
Pozdrawiam cieplutko. Całuski 🤍


LOOK OUT MUSHROOM | bylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz