07.07
Pov: William
Gdy Mike zaczął się niebezpiecznie blisko zbliżać, zacząłem jak najszybciej uciekać do domu. Czemu ja nie pomyślałem o tym wcześniej. Teraz jednak najważniejsze jest to, że mnie nie zauważył.
- Will. – może jednak się trochę pomyliłem
- O hej. – powiedziałem zażenowany sobą, świetnie czyli zobaczył mnie jak przed nim uciekam – Nie zauważyłem cię. – próbowałem jednak się jakoś wytłumaczyć, żeby nie wyszło aż tak dziwnie
- Proszę cię nie udawaj. – chłopak zaczął się do mnie powoli zbliżać – Widziałem przecież, że próbowałeś przede mną uciec. – poczułem ,że się lekko stresuję, sam do końca nie wiem czym
Nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem stawiać po woli kroki do tyłu.
- Hej. Will. – powiedział próbując mnie uspokoić – Co się dzieje? Z resztą nie musisz odpowiadać, jeżeli źle byś się z tym czuł. Po prostu się o ciebie martwię i chciałem sprawdzić czy u ciebie wszystko okej. – powiedział bardzo czułym głosem, przez co mimowolnie się zatrzymałem
- Wszystko dobrze, tylko – właściwie to sam nie wiedziałem o co mi do końca chodzi – nie ważne. Po prostu jest okej. – wydawał się nieprzekonany więc dodałem – Naprawdę jest dobrze. – po tych słowach lekko uśmiechnąłem się do chłopaka aby być bardziej autentyczny w mojej wypowiedzi, choć wiedziałem, że nic z niej nie jest prawdą
- To dobrze. – powiedział lekko się uśmiechając – A tak przy okazji. Dlaczego nie odbierałeś ode mnie? – zdzwonił? Do mnie?
- Dzwoniłeś? – zapytałem zdziwiony
- Tak. Codziennie. Nie wiedziałeś? – zrobił chwilę przerwy żeby się nad czymś zastanowić – To by wszystko wyjaśniało. – znowu zaczął nad czymś intensywnie myśleć, nie powiem wyglądał podczas tego bardzo uroczo
Gdy zdałem sobie sprawę z tego, że się na niego gapię, szybko odwróciłem głowę, żeby nie zobaczył moich rumieniących się policzków.
- Przepraszam cię. Głupio mi teraz. – powiedziałem gdy cisza miedzy nami zaczęła robić się niekomfortowa – A tak w ogóle to po co do mnie dzwoniłeś? – zapytałem się chłopaka naprawdę zaciekawiony
Niby mówił, że się martwił ale od czegoś musiały zacząć się jego telefony.
- A właśnie dobrze, że mówisz. Chciałam zaprosić cię na nasze spotkanie. A w sumie to i nawet spotkania. Ale nie odbierałeś więc w końcu postanowiłem przyjść. Ja chciałem to zrobić już kilka dni temu ale Robin powiedziała, żeby dać ci więcej czasu. Przynajmniej coś podobnego. – po każdym jego zdaniu potakiwałem głową, żeby dalej mówił – Później gadaliśmy z innymi z paczki...
Jego głos jest tak cudowny. Idealnie nadawał by się do jakiegoś zespołu. Jestem w stanie sobie wyobrazić Mike' a na scenie, śpiewającego którąś z piosenek Queen i grającego na gitarze. Publiczność śpiewała by razem z nim. Tłumy jego fanek skakałyby pod sceną energicznie do niego wymachując i krzycząc, że go kochają. Ale on w żadnym stopniu nie był nimi zainteresowany. Brunet patrzał na mnie co jakiś czas puszczając mi oczko.
- Will – Mike zaczął machać mi rękami przed twarzą – Jesteś tam?
- Tak, tak – powiedziałem rozkojarzony a po chwili zacząłem się rumienić z zażenowania – zamyśliłem się. Przepraszam. – z każdym słowem moja twarz przybierała coraz mocniejszy odcień
- Nie masz za co przepraszać. Też mi się zdarza. – powiedział lekko się śmiejąc z mojej reakcji
Gdy już chwile tak postaliśmy w ciszy chłopak wyglądał jakby coś mu się przypomniało.
CZYTASZ
LOOK OUT MUSHROOM | byler
FanfictionPo roku do małego miasteczka o nazwie Hawkins ponownie wprowadza się William Byers wraz z swoją mamą. Gdy przyjaciele próbują się z nim kontaktować okazuje się, że to już nie ten sam wesoły mały chłopiec jakim był wcześniej. Chłopak jest przekonany...