37) Plan.

4.5K 134 15
                                    


Czułam zmęczenie, pot i powoli wzmagający się głód. Rany spowodowane zadrapaniami od szkła powoli się zasklepiały, pozostawiając stróżki zaschniętej krwi. Wraz z Alexem odczekaliśmy kilkanaście minut, aż pilnujący nas mężczyźni stracili trochę czujności.

-Widzisz te cegły? - Blondyn wskazał na duże i prawdopodobnie ciężkie odłamki ściany. - Możemy ich użyć.

Przytaknęłam i spojrzałam na szparę w drzwiach. Żadna para oczu nie była zwrócona w naszym kierunku. Ostrożnie wysunęłam dłonie i nogi z luźnych, przeciętych sznurków. Mocniej chwyciłam ostry kawał szkła i najciszej jak mogłam, podeszłam do poturbowanego blondyna. Wzięłam głębszy wdech, ignorując piętrzący się we mnie strach i panikę. Nie mogłam poddać się tym uczuciom, oboje musieliśmy opuścić to miejsce. Żywi.

Od czasu do czasu umysłem wodziłam do pewnego bruneta o ciemnych jak noc oczach. Zastanawiałam się, czy moje zniknięcie w ogóle go ruszyło. Żałowałam, że nie było nam dane odpowiednio wyjaśnić niedomówień i tego… tego wszystkiego. Pragnęłam z nim porozmawiać z nim, rodziną i najbliższymi. Bardzo bałam się, że nasze kłótnie okażą się ostatnim spotkaniem.

Odgoniłam niechciane myśli i zaczęłam rozcinać grube więzy. Alex cały czas sprawdzał, czy ktoś nie zagląda. Sznur krępujący mojego przyjaciela był znacznie grubszy niż ten przeznaczony dla mnie, przez co mocniej przyciskałam narzędzie, pogłębiając przy tym ranę. W końcu się udało, musieliśmy działać szybko, bo wedle naszych obliczeń już za kilka chwil w szparze, pojawi się para lustrujących pomieszczenie oczu. Porozumiewaliśmy się na migi, Alex chwiejnie wstał i zajął swoje miejsce po lewej stronie wrot, ja zajęłam prawą część. Chwyciliśmy ciężkie cegły i przytuliliśmy plecy do ściany, przez co nasze sylwetki stały się niewidoczne dla potencjalnych podglądaczy, którzy teraz mieli widoki jedynie na puste krzesła.

Serce tłukło mi się w piersi, przez chwile bałam się, że ktoś z zewnątrz będzie w stanie to usłyszeć. Powstrzymałam drżenie rąk. Mocniej chwyciłam ciężki przedmiot, czekając, aż zauważą naszą ucieczkę.

-Co do… Zniknęli. - Zza ściany dobiegł męski, wściekły głos.

-Jak to zniknęli!? - Zawołał drugi.

-Nie mieli jak uciec, otwórzcie te pieprzone drzwi. - Zawarczał kolejny.

Wrota się odsunęły, do środka wparowała trójka wcześniej spotkanych mężczyzn. Zacisnęłam zęby, odepchnęłam się od ściany i uderzyłam jednego z nich w tył głowy, Alex zrobił to samo z drugim. Ostatni próbował wyciągnąć, schowaną w pasie broń, ale mój towarzysz był szybszy.

-Kurwa… - To były ostatnie wypowiedziane przez niego słowa, bo blondyn sprawnym ruchem uderzył go w szczękę i wyrwał błyszczący w dłoni pistolet. Oprawca zatoczył się na ziemi, a ja powstrzymałam odruch wymiotny.

Trójka mężczyzn leżała nieruchomo na podłodze, strugi potu spływały po moim karku.

-Szybko, mamy mało czasu. Nie możemy się zatrzymywać. - Chwycił moją dłoń i wyciągnął nas z pomieszczenia. Z całych sił starałam się nie potknąć, wyprostowałam plecy i zmusiłam się do spojrzenia przed siebie. Cały czas trzymaliśmy się blisko ściany. Przed oczami miałam długi, ciemny korytarz z masą różnych drzwi.

Alex wciągnął mnie za ciemny róg. Ustawił palec na ustach, nakazując, abym była cicho. Usłyszałam bieg, głośny dudniący bieg, kilku bądź kilkunastu ludzi. Mężczyzna zmarszczył brwi, wpychając nas w jeszcze głębszą ciemność.

Przycisnął mnie do ściany, zasłaniając własnym ciałem. Czujnie rozglądał się po głównej części korytarza, napiął mięśnie i szczękę, gdy kroki zrobiły się głośniejsze. Oddech mi przyśpieszył, a sekundy zwolniły. Obok nas przebiegła grupa krzyczących mężczyzn.

Black Lady // ZAKOŃCZONA //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz