7. Kawa z rana, dobra jak... śmietana?

277 21 9
                                    

Kaveh otworzył szafkę, aby posłodzić kawę. Cukru zabrakło, bo te kląkry z biblioteki siedzą jebany dzień w dzień w bibliotece obgadując dupy każdego z Akademii, przy dojebanej herbatce i obserwują swoimi bombastycznymi bocznymi oczami jak ludzie wypierdalają się na dywanie, który jest śliski niczym podłoga w domu Alhaitama.

Oczywiście śmieją się jak zarozumiałe stare baby, noga na nogę i kurwa chlipią i sącza tą herbatę niczym jebane komary sączą krew.

Więc Kaveh posłodził kawę pierwszym lepszym miodem.

Zmęczony dosieganiem do szafki, Kaveh rozpiął swoją koszulę roboczą i otworzył okno, bo było w pizdu gorąco i nie dało się prawie oddychać.

Dosłownie poczuj się jak w solarium, kurwa ceny jak z kosmosu a tu wchodzisz do kuchni i masz saunę, luksusy, rozbierzesz się można se z lodówki wyciągnąć wodę, czy tam drinka z barku ALE PICIE WODY NAJWAŻNIEJSZE, TRZEBA ZDROWO ŻYĆ

Kaveh postanowił zaryzykować i wyjął flaszkę z szafki. Zdesperowany spojrzał w okno i nalał sobie Jagermeistera do szklanki.

Napił się, patrząc w okno. A WTEDY GO ZAMUROWAŁO

- JEBANY JELEŃ ZAWSZE MAM FATAMORGANĘ PO TYM ZIELNIKU

ZOBACZYŁ PEWNIEN RUDY ŁEB Z CZERWONA KOKARDĄ

I JUZ KURWA WIEDZIAŁ ZE POWINIEN SPIERDALAC GDZIE PIEPRZ ROŚNIE

Wtedy energicznie zamieszał herbatę z tajemniczymi tabletkami dla Alhaitama i wyszedł z kuchni.

Alhaitam siedział na stołku niczym krewetka, przepisując jakieś dokumenty

- MASZ KAWUSIE LALUSIU - powiedział Kaveh kiedy uderzył dosłownie kubkiem o deskę biurka

Alhaitam wziął do ręki kubek i pooglądał go z każdej strony

- CZEMU KAVEH TY ROBISZ KAWE PÓŁ GODZINY

- Bo... To kawa od serca!

Alhaitam napił się kawy. Na jego twarzy zagościł niesmak a z drugiej strony obojętność

Kaveh usiadł na biurku i zaczął się przyglądać Szarowłosemu z uśmiechem

- Ubrudzilem się czy coś? - zapytał zdezorientowany

- Nieeee... - powiedział z obojętnością blondyn i zszedł z biurka

Kaveh chwycił klucze Alhaitama które leżały na biurku.

- Daj znać jak będziesz zamierzał wrócić do domku. - powiedział Kaveh machając kluczami przed nosem Alhaitama

WTEDY ALHAITAM ZŁAPAŁ ZA RĘKĘ KAVEHA I PRZYSUNĄŁ GO DO SIEBIE

- PRZEDZEJ TY BEDZIESZ JAK MOP TIGHINARIEGO SIEDZIAŁ NA MOJEJ WYGIERACZCE PRZED DOMEM, NIZ ZEBYM JA STAŁ PRZED DRZWIAMI

- BEDZIESZ STAĆ PIZDO. - uśmiechnął się Kaveś

I WTEDY KAVEH WYRWAL MU SIE Z UŚCISKU I WYBIEGŁ OTWIERAJĄC NA OŚCIEŻ DRZWI

- IDZ SE DO KUCHNI, ZROB SE CZESKI PRYSZNIC W ZLEWIE I MNIE JUZ NIE ZATRUWAJ TWOIM CHUJEM - wykrzyknął Kaveh

WTEDY NAGLE WBIEGŁ PROSTO NA ZHONGLIEGO KTÓRY PRZYMIERZAŁ SIE DO WEJŚCIA

WYJEBAŁ GO NA PLECY

- Oh... Przepraszam... - powiedział Kaveh górując nad Archonem

Zhongli zarumienił się lekko kiedy włosy blondyna opadały na jego twarz

- Tajemniczy Blondynie, proszę zejdź i pozwól gdzie indziej bujać twej czuprynie. - powiedział gdy jego włosy rozwalały się po całym dywanie

~Współlokator~ | KavethamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz