Kaveh otworzył szafkę, aby posłodzić kawę. Cukru zabrakło, bo te kląkry z biblioteki siedzą jebany dzień w dzień w bibliotece obgadując dupy każdego z Akademii, przy dojebanej herbatce i obserwują swoimi bombastycznymi bocznymi oczami jak ludzie wypierdalają się na dywanie, który jest śliski niczym podłoga w domu Alhaitama.
Oczywiście śmieją się jak zarozumiałe stare baby, noga na nogę i kurwa chlipią i sącza tą herbatę niczym jebane komary sączą krew.
Więc Kaveh posłodził kawę pierwszym lepszym miodem.
Zmęczony dosieganiem do szafki, Kaveh rozpiął swoją koszulę roboczą i otworzył okno, bo było w pizdu gorąco i nie dało się prawie oddychać.
Dosłownie poczuj się jak w solarium, kurwa ceny jak z kosmosu a tu wchodzisz do kuchni i masz saunę, luksusy, rozbierzesz się można se z lodówki wyciągnąć wodę, czy tam drinka z barku ALE PICIE WODY NAJWAŻNIEJSZE, TRZEBA ZDROWO ŻYĆ
Kaveh postanowił zaryzykować i wyjął flaszkę z szafki. Zdesperowany spojrzał w okno i nalał sobie Jagermeistera do szklanki.
Napił się, patrząc w okno. A WTEDY GO ZAMUROWAŁO
- JEBANY JELEŃ ZAWSZE MAM FATAMORGANĘ PO TYM ZIELNIKU
ZOBACZYŁ PEWNIEN RUDY ŁEB Z CZERWONA KOKARDĄ
I JUZ KURWA WIEDZIAŁ ZE POWINIEN SPIERDALAC GDZIE PIEPRZ ROŚNIE
Wtedy energicznie zamieszał herbatę z tajemniczymi tabletkami dla Alhaitama i wyszedł z kuchni.
Alhaitam siedział na stołku niczym krewetka, przepisując jakieś dokumenty
- MASZ KAWUSIE LALUSIU - powiedział Kaveh kiedy uderzył dosłownie kubkiem o deskę biurka
Alhaitam wziął do ręki kubek i pooglądał go z każdej strony
- CZEMU KAVEH TY ROBISZ KAWE PÓŁ GODZINY
- Bo... To kawa od serca!
Alhaitam napił się kawy. Na jego twarzy zagościł niesmak a z drugiej strony obojętność
Kaveh usiadł na biurku i zaczął się przyglądać Szarowłosemu z uśmiechem
- Ubrudzilem się czy coś? - zapytał zdezorientowany
- Nieeee... - powiedział z obojętnością blondyn i zszedł z biurka
Kaveh chwycił klucze Alhaitama które leżały na biurku.
- Daj znać jak będziesz zamierzał wrócić do domku. - powiedział Kaveh machając kluczami przed nosem Alhaitama
WTEDY ALHAITAM ZŁAPAŁ ZA RĘKĘ KAVEHA I PRZYSUNĄŁ GO DO SIEBIE
- PRZEDZEJ TY BEDZIESZ JAK MOP TIGHINARIEGO SIEDZIAŁ NA MOJEJ WYGIERACZCE PRZED DOMEM, NIZ ZEBYM JA STAŁ PRZED DRZWIAMI
- BEDZIESZ STAĆ PIZDO. - uśmiechnął się Kaveś
I WTEDY KAVEH WYRWAL MU SIE Z UŚCISKU I WYBIEGŁ OTWIERAJĄC NA OŚCIEŻ DRZWI
- IDZ SE DO KUCHNI, ZROB SE CZESKI PRYSZNIC W ZLEWIE I MNIE JUZ NIE ZATRUWAJ TWOIM CHUJEM - wykrzyknął Kaveh
WTEDY NAGLE WBIEGŁ PROSTO NA ZHONGLIEGO KTÓRY PRZYMIERZAŁ SIE DO WEJŚCIA
WYJEBAŁ GO NA PLECY
- Oh... Przepraszam... - powiedział Kaveh górując nad Archonem
Zhongli zarumienił się lekko kiedy włosy blondyna opadały na jego twarz
- Tajemniczy Blondynie, proszę zejdź i pozwól gdzie indziej bujać twej czuprynie. - powiedział gdy jego włosy rozwalały się po całym dywanie
CZYTASZ
~Współlokator~ | Kavetham
HumorPewnego pięknego dnia Alhaitam na reszcie przeprowadza się do małego domku w Sumero. Oczywiście nie tak prędko i nie tak szybko spokój mu będzie dany, bo pewien urokliwy blondyn mieszkający na czarno u Cyno i Tighinariego, otrzyma upragnione klucze...