3 ZAGADKOWOŚĆ DŹWIĘKU

887 64 105
                                    

„Now that your rose is in bloom a light hits the gloom on the grey"

Siedzieli w bibliotece. Za oknem była taka ładna pogoda, że aż szkoda było przesiadywać w pomieszczeniu. Mogli tylko uchylić okno, żeby rześkie powietrze wiosny wpadło do środka. Kard tym razem przeniósł krzesło na drugą stronę, żeby nadzorować swojego ucznia. Nachylał się nad jego ramieniem i śledził uważnie wzrokiem ruchy jego dłoni. Zauważył, że ostatnimi czasy Cynamonek mniej się trząsł. Zastąpił ten tik rytmicznym stukaniem piętą o podłogę.

- Nie - stwierdził Kard, gdy zobaczył, że chłopak zapisuje złą odpowiedź na kartce. Zastanowił się pięć sekund i zapisał inną. Kard przekreślił zapisane liczby. Cynamon z wahaniem zmienił odpowiedź. Przekreślenie. Przekreślenie.

- Zgadujesz - odezwał się Kard.

- Oczywiście, że zgaduję - warknął zachrypniętym głosem. Zaraz odchrząknął. Spojrzał kątem oka na Karda, który zdążył odsunąć się i wyprostować.

- Jak to? - zabrzmiał dość słabo.

- Przekreśliłeś każdą moją odpowiedź. Niby co mam wymyślić? - wciąż był zdenerwowany, ale zdołał już opanować głos. Naciągnął rękawy bluzy tak, żeby zasłaniały część dłoni i oparł się łokciami o stolik.

- Nie przekreślałem ich bo były złe.

- To dlaczego? - Łypnął na niego spod grzywki. Miał bardzo ładne, wyraźne oczy, szczególnie, gdy się złościł.

- Bo nie spytałeś, co zrobiłeś źle. Masz się nauczyć, nie zgadywać.

- Pomyliłem się. Drugim razem wiedziałem - upierał się.

- Jeśli się nie spytasz, to skąd masz mieć pewność?

- Musisz się czepiać?

Kard się uśmiechnął.

- Ciebie tak.

- Nie wiem w ogóle, dlaczego mnie uczysz. Przecież mnie nie lubisz.

- Ty też mnie nie lubisz - zauważył, opierając się z powrotem o blat. Zajrzał Cynamonkowi w oczy i poczuł przypływ satysfakcji.

- Ja mam powód.

- Ja też. Jesteś irytujący. Zgadzasz się na wszystko. Przepraszasz za wszystko. Jak jakieś popychadło. Potykasz się o własne nogi, ręce ci się trzęsą... Nie mogę na ciebie patrzeć. Jesteś takim żałosnym stworzeniem. Bez urazy.

Cynamon przez chwilę wpatrywał się w blat stolika, jakby chciał w nim wywiercić dziurę. Kard czuł, że cisza między nimi niezręcznie się przeciąga i coś mu się przekręciło na dnie żołądka. Powoli przychodziło mu na myśl, że niekoniecznie musiał te słowa w taki sposób wypowiadać. Albo, że w ogóle nie musiał ich wypowiadać. Przechylił głowę i nie wiedział, czemu trudno mu się było zebrać do powiedzenia czegokolwiek więcej.

- Mam coś do zrobienia - powiedział cicho Cynamonek i zaczął zbierać swoje rzeczy. Bez pożegnania opuścił salę zabierając ze sobą tę wielką, dziwną torbę. Kard w końcu jej się przyjrzał i zrozumiał, że to futerał na gitarę.

Spojrzał na pozostawiony przez Cynamonka długopis leżący tuż obok jego przedramienia. Zaczął przekładać go w palcach.

*

I znów dostał w łeb. Kardamon patrzył oszołomiony przez dwie sekundy na Cynamonka, którego odrzuciło w tył, choć udało mu się utrzymać na nogach.

- Powaliło cię, Olek?! Ogarnij się, to nie zbijak! - wydarł się na chłopaka po drugiej stronie boiska, który trafił przeciwnika swoją ściną.

Mały Drań | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz