2 DEFENSYWA KŁODY

1K 64 86
                                    

"I'm a sad boy, you know better"

Późnym rankiem, kiedy Kard w końcu otworzył oczy, pokój śmierdział czipsami i duchotą, a przez grube zasłony wpadało trochę matowego światła z zewnątrz. Chłopak przewrócił się na bok i sapnął. Miejsce na sofie obok niego ziało pustką, mimo że spodziewał się tam ujrzeć drobną postać pogrążoną we śnie. Z trudem wydostał się z łóżka i odsunął zasłony, a ostre światło wpadło mu prosto do oczu. Natychmiast z powrotem je zasłonił.

- Czemu nie ma dzieciaka? - zapytał Fili po wejściu do kuchni. Tu niestety też było jasno, więc musiał mrużyć oczy.

- Co? Cynamonka? Jest w twoim wieku...

Smarowała bułkę nieprzyzwoitą ilością nutelli. Na koniec oblizała nóż.

- A pewnie waży dwa razy mniej ode mnie. On w ogóle je? Widziałaś, jak wystają mu obojczyki?

- Czemu patrzysz mu na dekolt?

- Jezu... - Wywrócił oczami, przysiadając się do stolika.

- Obudził mnie rano, bym zamknęła za nim drzwi. I poszedł - odpowiedziała w końcu.

Kard nalał sobie ciepłej wygazowanej fanty z butelki stojącej przy nodze stołu. Nie smakowała fantastycznie.

*

Kard obserwował chłopaczka męczącego się z zadaniem przy tablicy. Właściwie, to myślał, że ktoś taki nieokazały jak Cynamon będzie miał jakąś tajną broń, na przykład właśnie niezwykłą inteligencję, jednak wychodziło na to, że nie trafił. Nowy był jedynie uroczy i to tylko przez pierwsze pięć minut znajomości. Teraz stał jak głupek na środku klasy i panikował. Widać było, jak czerwienieje mu twarz i trzęsą się dłonie. Ledwo mógł utrzymać kredę.

- Jak ci jeden mol zasady zobojętniają dwa mole kwasu, a masz po jednym, to będziesz miał nadmiar zasady wapniowej, nie? - odezwał się Kard donośne, jakby miał co najmniej pięć lat więcej doświadczenia w rozwiązywaniu zadań z chemii.

- Odczyn zasadowy? - spytał nieśmiało Cynamonek, a nauczycielka pokiwała głową, rzucając potem karcące spojrzenie Kardowi, ale jego zdążyła już pochłonąć gra na telefonie, z czym nawet się specjalnie nie krył.

*

Siedzieli z Filą na stołówce i przepisywali od siebie zadanie z matematyki, które zrobili po połówce. Mistrzowie wydajności.

- Ostatnio ten twój piesek się za nami nie ciąga.

- Jaką jeszcze ksywkę mu wymyślisz? Piesek, kotek, myszka? Jacy wy jesteście słodcy...

- Odczuwam jego brak, bo nie skacze mi ciśnienie co pięć minut. Zdążyłem się przyzwyczaić do takiego życia na krawędzi, wiesz? - Nie przestawał przepisywać, a pomimo pośpiechu, wszystkie literki wyglądały schludnie.

- Chyba ma jakieś zajęcie. Siedzi w kącie z zeszytem. Gorący, tajemniczy mężczyzna.

- Ble. - Wystawił język. - No - wypowiedział podniośle i zatrzasnął zeszyt. - Ja też mam robotę.

- Jaką? - rzuciła z lekceważeniem. Jęknęła niezadowolona, gdy zdała sobie sprawę, że pomyliła linijkę. Zaczęła wszystko wykreślać.

- A jaką... Tę, co zawsze. Szymon wysłał mi demo. Zobaczę, do czego się nadaje ten ich gitarzysta.

- Jaki gitarzysta? - Podniosła wzrok znad zeszytu.

- Aaa... Jakiś. Napisał piosenkę. I podobno nie jest o zerwaniu. Wreszcie.

Mały Drań | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz