Rozdział 10

121 11 14
                                    

Marta Warren nie żyła. Czternastoletnia Krukonka zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach. Jej ciało zostało znalezione w łazience na pierwszym piętrze przez rówieśniczkę dziewczyny, Oliwię Hornby. Chciano zamknąć Hogwart. Im szybciej, tym lepiej. W końcu to, co ją zabiło, wciąż było na wolności. Rodzice sami zaczęli przyjeżdżać po swoje dzieci, bojąc się o ich życie. Wtedy Ministerstwo Magii wszczęło śledztwo. Następnego dnia było po wszystkim. Sprawca został znaleziony i ukarany, a potwór, którego napuścił na biedną Martę, zabity. To jedyne informacje, którymi podzielił się z uczniami dyrektor Dippet podczas swojej przemowy w Wielkiej Sali. Zaraz później obwieścił koniec roku szkolnego. Hogwart Ekspres miał za zadanie zabrać was do domów jeszcze tego wieczora. Nikt nie protestował, wszyscy pogrążeni w żałobie. Nieważne, że nie znali Marty osobiście i nieważne, że wcześniej nawet o niej nie słyszeli, świat stracił młodą, niewinną czarownicę, która nie zdążyła doświadczyć wielu pięknych przeżyć i już nigdy nie będzie w stanie tego zrobić.

Wychodząc z ogromnego pomieszczenia kątem oka złapałaś Toma rozmawiającego o czymś z profesorem Dumbledorem. Zauważyłaś ich instynktownie, jakby twój mózg był zaprogramowany do wynajdowania Riddle'a. Zdusiłaś w sobie ogień wściekłości, gotowy spalić tę część twojego umysłu, która w obliczu tragedii, śmiała skupić się na nim. Wyrzuciłaś go z głowy tak prędko, jak się tam pojawił i podążyłaś za sznurem uczniów Ravenclawu. Resztę dnia spędziliście na bezmyślnym pakowaniu się i opłakiwaniu zmarłej współdomowniczki.

Otarłaś zagubioną łzę z policzka i bezcemoralnie wyrzuciłaś zawartość szkolnej torby do otwartej walizki. Stos pergaminów, niedziałający kompas i sterta połamanych piór uderzyła o poskładane szaty. Zmarszczyłaś brwi. Potrząsłaś przedmiotem raz jeszcze, ale nic z niego nie wypadło. Spojrzałaś do środka, ale odkryłaś jedynie okruchy i niezydentifikowaną, lepką substancję.

- Gdzie ja to... - wymamrotowałaś, po czym podniosłaś wzrok na Tian Hua, która była zajęta zmniejszaniem swojego stojaka na płótno. - Brałaś ode mnie może taki czarny, skórzany notatnik?

Krukonka znieruchomiała na chwilę, żeby się zastanowić. Po chwili wzruszyła ramionami.

- Nie, nie przypominam sobie. Wzięłam za to twój zeszyt od Historii Magii, bo i tak w nim nic nie pisałaś.

- To dlatego, że nie uczymy się tam niczego przydatnego. Nie mieliśmy nawet jednej lekcji na temat pochodzenia jednorożców, ani syren, ani-

- Od tego jest właśnie Opieka nad Magicznymi Stworzeniami - zgryźliwie zauważyła Susanne Boot, która dzieliła z wami sypialnię.

Po tych słowach z hukiem zamknęła swój kufer i wyszła z pokoju. Tian Hua pokazała język jej plecom.

- My też powinnyśmy zaraz wychodzić - przypomniałaś znajomej. - A tak przy okazji - ja, William, Minerva i jej koleżanka będziemy siedzieć w jednym przedziale, dołączysz do nas?

- Znowu ten Weasley? Gryfoni są tacy nudni i przewidywalni - dziewczyna jęknęła, ale zaraz ucichła, po tym jak posłałaś jej ostre spojrzenie. - No dobra, skoro tak ci na tym zależy...

Momentalnie się rozpromieniłaś.

- Super!

☆'.・.・:★'.・.・:☆

Czerwcowy deszcz w grubych warstwach pokrył rozgoryczonych uczniów Hogwartu. Śliskie od wody płaszcze i równie przemoknięte bagaże utrudniały widoczność jak i przemieszczanie. Bębniący o ziemię deszcz sprawił, że nastolatkowie musieli krzyczeć, by się porozumiewać, równocześnie zagłuszając siebie nawzajem. Twoja ręka szybko wyślizgnęła się z wilgotnego uścisku Tian Hua. Zniknęłaś w grupie siódmoklasistów, zostawiając niską dziewczynę w tyle. Zmęczona staniem w ciągle ruchomej kolejce, pocieszała się tym, że jakoś cię odnajdzie w pociągu. Twoja grupa przyjaciół miała zwyczaj bycia jedną z najhałaśliwszych w pobliżu, więc szanse na jej zlokalizowanie były wysokie.

Breathless - Tom Riddle x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz