Rozdział 9

127 15 14
                                    

Nie poszedł na obiad. Zamiast tego postanowił poświęcić trzydzieści minut wolnego czasu na studiowanie skórzanej, czarnej książeczki, czy raczej, zguby pewnej nieokrzesanej szóstoklasistki. Zamknął drzwi swojego prywatnego pokoju zaklęciem tak silnym, że pospolita Alohomora nie byłaby w stanie ich otworzyć. 

Spodziewał się fikuśnych uroków mających strzec zawartości dziennika, ale nie natrafił na nic takiego. Wręcz przeciwnie, przedmiot nigdy nie zaznał dotyku magii. Coś w rodzaju zawodu ukuło go w klatkę piersiową. Próbował zignorować fakt, że jego organizm właśnie przyznał się z jaką nadzieją wyczekiwał na  przeczytanie, najprawdopodobniej, pamiętnika nastolatki. 

Chciał usprawiedliwić swoją reakcję teoriami, jakoby miał odkryć, czy nie zdradziłaś komuś czegoś na temat waszej nocnej eskapady sprzed kilku miesięcy (lub jakiekolwiek innego z faktów dotyczących jego osoby, które wydawałoby się, że z łatwością, odkryłaś), ale w głębi duszy wiedział, że napotkałby tylko chaotyczne notatki na temat Pufków Pigmejskich. 

Tom Riddle wziął głęboki oddech i przyłożył dłoń do idealnie gładkiej twarzy. Obawiał się, że w tym tempie jego nieskazitelna cera wkrótce ugości zmarszczki. Migrena przeszyła mu mózg. Miała zabawny zwyczaj pojawiania się zawsze, kiedy myślał o (Imię) (Nazwisko). Upuścił dziennik na biurko i wymienił go na schludnie zapisany plan lekcji, by sprawdzić tematykę następnych zajęć. Przyjrzał się kursywie i ponownie westchnął. Opieka nad Magicznymi Stworzeniami z Krukonami, bo jakże by inaczej.

☆'.・.・:★'.・.・:☆

Twój neonoróżowy szalik powiewywał niczym długa serpertyna na styczniowym wietrze. Tian Hua parsknęła, kiedy kolorowy materiał pacnął ją w nos. Szłyście przez zaśnieżone błonia, wysoko podnosząc nogi, by nie utknąć w zaspie. Wsadziłaś różdżkę za ucho i zacisnęłaś palce na torbie, która zaczęła niebezpiecznie zsuwać się z wilgotnego materiału kurtki. 

— Tak tu zimno, że gluty mi zamarzają — oświadczyłaś swojej koleżance przez zatkany nos.

— Myślisz, że jak powiemy to profesorowi Skamanderowi, to pozwoli mi zaprowadzić cię do skrzydła szpitalnego? — spytała ciemnowłosa dziewczyna z oczyma pełnymi nadziei.

Parsknęłaś krztuszącym śmiechem, a Tian Hua podała ci chusteczkę wyszytą jej rodzinnym herbem.

— Zatrzymaj ją sobie — dziewczyna machnęła ręką, uśmiechając się przekornie. — Kiedy nadejdzie wiosna, a z nią pyłki, to ty będziesz pomagać mi. 

Nie mając ochoty na szukanie bramki między deskami zaśnieżonego płotu oddzielającej błonie od miejsca zajęć, wdrapałyście się na drewniane belki i wylądowałyście po drugiej stronie.

Zaraz później mała grupka Ślizgonów przeszła przez furtkę, która, jak się okazało, stała jedynie kilka stóp dalej. Uczniowie Slytherinu zarechotali złośliwie, ale po chwili umilkli, gdy Tian Hua wychyliła się zza twoich pleców z obrzydzoną miną. Uświadomili sobie, że właśnie wyśmiali jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole i na ich twarzach wykwitła panika. Jedyna przedstawicielka płci żeńskiej znajdująca się wśród nich, niska brunetka o piegowatej buzi, pokręciła głową z zażenowaniem i pociągnęła swoich onieśmielonych kolegów za sobą.

Profesor Lysander Skamander, młody mężczyzna do złudzenia przypominający lisa, czekał na was przy prymitywnym, niezdarnie ciosanym stole. Głowy obecnych już uczniów zasłoniły to, co na nim spoczywało. Przecisnęłaś się przez tłum nastolatków, a po utworzonym przez ciebie szlaku podreptała Tian Hua. Po chwili znalyzłyście się w pierwszym rzędzie. Podczas gdy ona ustawiła się po twojej lewej, ty spojrzałaś w prawo. Przywitał cię smukły profil naczelnego Prefekta domu węży. Powstrzymałaś wzdrygnięcie i odwróciłaś wzrok, a także subtelnie odsunęłaś się o kilka centymetrów. Oczywiście, że jako prymus wybrał miejsce najbliższe nauczyciela. Wypuściłaś powietrze, które nieświadomie wstrzymywałaś i skupiłaś się na przedmiotach przed tobą.

Breathless - Tom Riddle x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz