Rozdział 16

73 6 15
                                    




Zachmurzone niebo i lekka mżawka powstrzymały większość mieszkańców Hogwartu od wychodzenia na wilgotne błonia. Ci, którzy się na to odważyli, wracali do zamku z zatkanymi nosami i gorączkowymi rumieńcami. Przejechałaś dłonią po śliskim od deszczu murze, po czym zahaczyłaś paznokcie o jego chropowatą powierzchnię i przechyliłaś ciało tak, by twoje tułowie znalazło się za kamiennym sufitem. Skierowałaś twarz ku górze i otworzyłaś usta, zapraszając krople wody do środka. Niestety, uparcie unikały twojej pułapki i zamiast tego lądowały w rzęsach, sklejając je i zmuszając cię do agresywnego mrugania. Zmieniłaś strategię i wróciłaś pod dach, tym razem wystawiając jedynie język zza schronienia.

— (Imię)! Gotowa?

Ktoś zamaszyście klepnął cię w plecy, powodując, że głośny kaszel uciekł z twoich płuc. Odruchowo sięgnęłaś ku swojemu gardłu, ale twoja otwarta dłoń zaryła o ostry kamień. Zacisnęłaś zęby i zwinęłaś dłoń w pięść, po czym zwróciłaś się do sprawcy.

William patrzył na ciebie z szerokim wyszczerzem. Wyglądał, jakby owinął się brudnymi prześcieradłami, które smętnie zwisały z jego chuderlawej sylwetki. Całość trzymała w miejscu niezliczona ilość skórzanych, choć przetartych, ochraniaczy. W prawej dłoni ściskał swoją Burzę 505. Straciła znaczną ilość włosia od czasu, kiedy ostatnio ją widziałaś.

Wepchnęłaś ręce do kieszeni pudroróżowego swetra i skinęłaś głową, oferując chłopakowi zmęczony uśmiech. Przerzucił miotłę z jednej dłoni do drugiej, po czym wziął cię pod ramię. Ty zaś wyciągnęłaś różdżkę i jednym machnięciem przywołałaś niewidzialną płachtę nad waszymi głowami. Kompletnie polegałaś na Williamie, by cię prowadził, podczas gdy ty obserwowałaś jak krople wody spływały po przezroczystym materiale. Może po prostu twoja podświadomość nie chciała wziąć za siebie odpowiedzialności. Kto wie.

— Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną przyjść, wiedza, że jesteś na trybunach i mi kibicujesz... — William wziął głęboki wdech, który brzmiał bardziej jak westchnienie. — Na pewno doda mi otuchy.

Skierowałaś podkrążone oczy na jego piegowatą twarz, która natychmiastowo pokraśniała, jakby twoja uwaga była słońcem karmiącym kwiat.

— To w końcu ważny dzień i dla ciebie, i dla Minervy — odpowiedziałaś gładko. — Jaką przyjaciółką bym była, gdybym się nie pojawiła?

Twój ton był lekki, ale czaił się za nim gorzki cień. Uścisk chłopaka stężał. Odruchowo się skrzywiłaś, ale nie odsunęłaś się. William zdawał się tego nie zauważyć.

— Hej, jak myślisz, ile osób będzie się starać o pozycję obrońcy? — zmienił temat i szturchnął cię w żebra.

Kiedy przestałaś lubić jego dotyk?

Czyjkolwiek.

Polizałaś usta, nowa warstwa śliny nieprzyjemnie zimna na chłodnym powietrzu.

— Obstawiam, że większość skupi się na rolach pałkarza i ścigajacych, więc pewnie tylko z... Dziesięć?

William przygryzł wargę.

— To... niezbyt pocieszające — wymamrotał pod nosem.

Powstrzymałaś chęć wzruszenia ramionami i zamiast tego posłałaś mu słaby uśmiech.

— Hej, nie martw się. I tak będziesz najlepszy.

Końcówki jego usz przybrały kolor dojrzałej wiśni.

— Skoro...! Skoro tak mówisz... — wlepił wzrok w ziemię, nie mogąc powstrzymać się od szerokiego uśmiechu.

Jego reakcja poprawiła ci humor. Zaśmiałaś się krótko i tym razem ty przejęłaś stery, ciągnąc go w stronę stadionu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 05 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Breathless - Tom Riddle x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz