Rozdział 7

1.6K 96 78
                                    

Katsuki i Shinso nie nocowali tego dnia w Domu Głównym, w końcu nie ma co ryzykować że samokontrola młodszego dotrze do swoich granic.
Domek w którym się zatrzymali był jednym z nieużywanych kompleksów kwater, no cóż nie był to może szczyt wygody i luksusu, ale czego można się spodziewać po budynku w którym od kilku miesięcy nikt nie mieszka? Rok szkolny dopiero co się zaczął wiec nim kadeci wprowadzą się do swoich kwater minie jeszcze sporo czasu.
Nie było też jednak na co narzekać. Wspomniana kwatera była jednocześnie na tyle blisko domu głównego aby mogli trzymać rękę na pulsie i w razie czego znaleźć się tam w mniej niż pięć minut i na tyle daleko by Katsuki nie musiał testować jakie są granice jego wytrzymałości.

Mimo to tej nocy żadne z nich nie zmrużyło oka - Katsuki ze względu na Izuku i wszystko to co wydarzyło się tego dnia był zbyt podminowany by chociażby myśleć o czymś takim jak sen. Z kolei Shinso nie chcąc by blondyn siedział w tym wszystkim sam, zrobił sobie kawy i postanowił dotrzymać młodszemu towarzystwa w nie spaniu.

- Wiesz że nie musisz tego robić ? Możesz iść normalnie spać. - powiedział Katsuki, gdy tylko wyczuł charakterystyczny zapach świeżo parzonej kawy.

- Wiem. Ale jaki byłby ze mnie przyjaciel gdybym ot tak poszedł spać, wiedząc że ty nie zmrużysz oka ani na minutę i pewnie będziesz niepotrzebnie rozpamiętywał wydarzenia dzisiejszego dnia ? Ano marny.

Katsuki przewrócił na to oczami, ale mimo to na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Dobrze jest mieć takiego przyjaciela. Shinso rozsiadł się wygodnie na werandzie trzymając w dłoniach parujący jeszcze kubek. 

Fioletowowłosy ziewnął przeciągle, i zaraz potem uraczył się łykiem kawy. Siedzieli po prostu w ciszy bo żadne z nich nie potrzebowało słów. Potrzebowali razem pomilczeć, ułożyć sobie pewne sprawy w głowie, jednocześnie czując że co by się nie działo ten drugi zawsze stanie po jego stronie. 

Cisza jaka zapanowała między nimi broń Tsuki-Yomi* nie była niezręczna albo przytłaczająca, była naturalna, spokojna i idealnie wpasowana w sytuacje w której oboje się znaleźli. 
Katsuki wbił wzrok w budynek domu głównego, i próbował chociaż wyobrazić sobie co robi jego Mate. Czy jego ciało nadal trawi gorączka? A może zupełnie mu przeszło i wysłuchuje teraz opowieści jego matki o życiu jako wilk? 
Jego myśli chodź nadal niespokojne, były stale skupione na Izuku. Zupełnie jakby zielonowłosy zamieszkał tam na stałe. Mężczyzna stale bawił się rękoma nie wiedząc co ze sobą zrobić, 

Tymczasem Shinso, siedzący ledwie dwa kroki od blondyna, nadal skupiał się na pochlipywaniu kawy. Chciał jak najbardziej pomóc przyjacielowi, mimo to pewien cichy złośliwy głosik w jego głowie powtarzał mu że Katsukiemu przyda się rada kogoś kto MA już swoją omegę. 
No bo w końcu co Hitoshi miał na ten temat wiedzieć? Nie miał omegi, nawet nie poznał swojej mate więc jakże miał zrozumieć Katsukiego?

***

Chociaż Izuku czuł się już dużo lepiej, w głowie miał zupełny mętlik. Całe jego życie, obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni w ciągu jednej chwili. Zielonowłosy co chwila zamykał oczy licząc do dwudziestu w nadziei że gdy je otworzy będzie z powrotem w swoim domu, a wszystko to co usłyszał dziś w nocy okaże się jedynie wytworem jego trawionej gorączką wyobraźni. Tak się jednak nie stało, a Izuku był zmuszony robić dobrą minę do złej gry. 

Rano kobieta o blondwłosach, przedstawiona mu przez mamę jako Mitsuki, zajrzała do niego by zaprosić go na śniadanie. Co prawda Izuku nie miał najmniejszej ochoty jeść czegokolwiek, ale mimo to postanowił pójść, chociażby tylko po to by nie urazić gospodyni, która to mimo wszystko jest wobec niego niesamowicie uprzejma.

Wataha | Bakudeku OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz