Dzień zaczął się koszmarnie.
Nie miał być ani trochę wyjątkowy. Po prostu... zwyczajny. Ale wszystko musiało ułożyć się tak niefortunnie i zacząć dobijać mnie jeszcze bardziej. A tego już zdecydowanie nie potrzebowałam.
Zacznijmy od tego, że zaspałam.
"Typowo", można by rzec. Jednak nie w moim przypadku. Nie byłam co prawda rannym ptaszkiem, który z przyjemnością zrywał się ze snu już o świcie. Ale rutynowo nauczyłam się wstawać na drugi, no może trzeci budzik.
Dziś jednak po zgaszeniu piątego już z kolei alarmu, wyjącego wniebogłosy z mojego telefonu, niczego nieświadoma, przycisnęłam głowę do poduszki, kontynuując swój błogi sen.
A tak się składa, że miałam już zaplanowane sporo zajęć na przedpołudnie.
Po pierwsze miałam odebrać sukienkę, zamówioną specjalnie na dzisiejszy wieczór. Od dawna czaiłam się na ten model, a szczęśliwie parę dni temu weszła na niego promocja. Ale żeby nie było zbyt pięknie, był on dostępny wyłącznie w sklepie stacjonarnym.
Cholera wie, dlaczego.
Zabookowałam go sobie zatem, aby nie musieć iść tam na marne. Znając życie, drogo by się to dla mnie skończyło.
A wszystko przez to, jak bardzo lubiłam zakupy. A zwłaszcza te modowe. Jednak nic z tego, gdyż aktualnie nie pozwalały mi na to środki.
Kiedyś będę mogła kupować sobie, co zechcę. Bez przeliczania każdego najmniejszego grosza i życiu w stresie, że nie będę miała za co żyć do końca miesiąca.
Ponoć wystarczy mieć talent i być pracowitym. A ja, mówiąc skromnie, posiadałam obie te rzeczy. Musiałam tylko postawić parę pierwszych kroków. Chwiejnych, ale jednak. Od czegoś w końcu trzeba zacząć, żeby znaleźć się na szczycie.
Kurwa, jaka ja jestem ambitna.
Nie wiem nawet, o jakim szczycie aktualnie rozmyślam. Ale kogo to obchodzi?
Wracając do tematu, nie odebrałam tej sukienki, więc musiałam improwizować.
Otworzyłam sporej wielkości szafę w swojej sypialni, nurkując w niej i szukając czegoś, co mogłabym na siebie włożyć.
Zajęło mi to sporo czasu, ale w końcu zdecydowałam się ubrać krótką jeansową spódniczkę i biały top z bufiastymi rękawami.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, stwierdzając, że nie wygląda to najgorzej. Teraz potrzebuję dobrać do tego jakaś biżuterię.
Znalazłam złoty łańcuszek z płaską zawieszką w kształcie księżyca, do tego cienkie, wiszące kolczyki i jakaś klasyczna bransoletka.
Oczywiście wszystko w złotych odcieniach, żeby pasowało do moich ciemnych włosach i ciepłej cery.
Potem nadszedł czas na włosy i make-up, z czym uporałam się dosyć sprawnie, zatrzymując się jedynie na ustach. Nie wiedziałam, jaki odcień szminki wybrać. Czerwony, bordowy, a może coś mniej odważnego?
Chuj z tym. Nie będę się ograniczać. Wybrałam lekko ciemniejszy odcień czerwonego.
I byłam już gotowa do wyjścia.
To wręcz idealnie, bo miałam być na miejscu za równe czterdzieści minut, ale skąd ja mam, kurwa, wziąć czas na ćwiczenie?
- Co jest ważniejsze? Look sceniczny czy samo brzmienie? Mam się dobrze prezentować czy wykonywać dobrą robotę? - nieświadomie gadałam sama do siebie.
CZYTASZ
ROSE GARDEN [18+]
Romance28-letnia Rosa, przez całe życie zmagająca się z trudnościami, pracuje jako wokalista w jednym z klubów w Los Angeles. Oprócz trudności zawodowych będzie musiała zmierzyć się również z traumą swojej przeszłości. Ma przy sobie trzy siostry, jednak w...