5. Szpital

85 2 0
                                    

★★★

Powoli rozchyliłam powieki a gdy to zrobiłam od razu światło podrażniło moje oczy. Za drugim razem jeszcze chwilę piekły ale po czasie przestało, rozejrzałam się wokół i zobaczyłam że jestem w szpitalu. Przeniosłam wzrok na wenflon wbity w moją lewą rękę. Na szafce obok mojego łóżka stała szklanka wody, od razu wzięłam ją i wypiłam porządny łyk wody. Gdy tylko zimna ciecz przeszła przez moje gardło zrobiło mi się lepiej.
Odkładając szklankę do moich uszu dobiegł jakiś niski głos dziewczyny.

—Dzień dobry, jak się Pani czuje?-spytała pielęgniarka wchodząc do mojego  pokoju. Coś poklikała na jakimś ekraniku, po czym podeszła do mnie z lekami.-proszę zażyć specjalną suplementację. Jest Pani w tej chwili bardzo potrzebna.-powiedziała wręczając mi już znane tabletki i syropy.

—Chyba dobrze, co się stało?, Jak się tu znalazłam-zapytałam zdezorientowana, nie pamiętając zbyt wiele z wczoraj. Miałam jakiś niewyraźny zarys chyba wypadku ale musiałam się upewnić.

—Dwa dni temu miała Pani wypadek samochodowy. Miała Pani ogromne szczeście że ten chłopak zadzwonił po karetkę, straciła Pani naprawdę zbyt wiele krwi. Nie wiadomo co by się stało gdyby nikt nie zadzwonił.

Dwa dni?!

Kurwa dwa dni?

Spałam aż dwa cholerne dni tu?. Wszyscy muszą się o mnie martwić nie było ze mną kontaktu od około 48 godzin.

Szybko rozejrzałam się wokół a gdy tylko mój wzrok przeniósł się na szafkę szybko pochyliłam się w jej stronę. Zaczęłam otwierać wszystkie szuflady po kolei. W pierwszej szufladzie od dołu była moja zguba która była teraz najważniejsza. Szybkim ruchem sięgnęłam po nią i znów usiadłam wygodniej.

—Proszę żeby nie był rozładowany...- szepnęłam sama do siebie przytrzymując przycisk włączający. Rozpierdole ten talefon jeśli jest rozładowany.

Gdy tylko ekran telefonu się włączył w moich oczach pojawiła się radość i ulga. Musiałam szybko zadzwonić albo napisać do kogokolwiek że jestem w szpitalu. Gdy to zrobię pójdę i wypisze się na własne żądanie. Nie mogę tu siedzieć.

Gdy tylko odblokowałam kartę mój talefon zalała fala powiadomień. Na Instagramie miałam ponad 90 powiadomień tak samo jak na innych mediach społecznościowych. Weszłam w wiadomości i odszukałam wzrokiem nazwę mojej przyjaciółki. Gdy tylko ja znalazłam wydałam z siebie cichy okrzyk radości.

Od: Ateistka

Jeśli to czytasz to pewnie się już obudziłaś. Był u mnie jakiś brunet i powiedział że zabrali cię do szpitala od razu pojechałam ale spałaś.

Gdy tylko przeczytałam wiadomość odetchnęłam z ulgą. Tylko pytanie brzmi Jaki brunet?.

Ten chłopak z kawiarni?

Chciałam zapytać się pielęgniarki o jakiego chłopaka chodzi ale niestety ulotniła się gdy tylko mogła.

—Dobra zbierać się trzeba. Nie będę tu siedzieć całymi dniami- powiedziałam ciszej w swoim kierunku. Spojrzałam jeszcze zza okno by sprawdzić czy przypadkiem nie zmarzne i się nie myliłam. Niebo było szare i padało a ja miałam tylko krótkie spodenki i t-shirt.
—Może się nie przeziębie.

★★★

Rozmawiałam chwilę z oddziałowym i powiedział że bez problemu mogę już wychodzić. Odpieli mi kroplówkę a ja poszłam jeszcze do szuflady po swoje ubrania. Gdy otworzyłam szufladę zobaczyłam swoje ciuchy złożone schludnie w kostkę, wzięłam koszulkę i spodenki a pod spodem była... Bluza?.
Wtedy przypomniało mi się że chyba tamtej chłopak dał mi bluzę podczas wypadku.

—Cóż jest dziś zimno i pada więc muszę z niej skorzystać. Może się nie obrazi ten ktoś?- powiedziałam sama do siebie zbierając rzeczy.

—Myślę że się nie obrażę- gdy tylko do moich uszu dotarł dźwięk lekko zachrypniętego barytonu, od razu wiedziałam kto to. Po całym moim ciele przeszły automatycznie dreszcze. odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na chłopaka opartego o framugę drzwi z założonymi na piersi rękoma.

—Zawsze bierzesz się z nikąd- parsknełam w jego stronę na co on tylko wzruszył ramionami.—To przez ciebie tu jestem wyjechałeś przede mnie.

—I przeze mnie znalazłaś się w szpitalu. Gdyby nie ja może i byś była martwa- stwierdził jak gdyby nigdy nic. Powiedział to tam jakby to w ogóle go nie interesowało. Mógł mnie zabić!, a on nic sobie z tego nie robił...

—Gdyby nie ty miałabym cały samochód i miałabym jak wrócić do domu.-skwitowałam go na co tylko usłyszałam ciche parsknięcie.

Na tym nasz konwersacja się zakończyła póki co, usiadł w kącie na fotelu i przyglądał mi się.

—A więc, mój wybawco- powiedziałam ironicznie poczym przewróciłam oczami.—zdradzisz mi swe imię?- zapytałam przekładając bluzę przez głowę. Po skończonej czynności odwróciłam się ponownie do chłopaka jednak gdy to zrobiłam okazało się że znów jestem sama w pomieszczeniu.

—Zresztą co mnie to interesuję- parsknełam sama do siebie.

Chwilę jeszcze rozglądałam się po szpitalnym pokoju a potem opuściłam pomieszczenie. Pożegnałam personel i wyszłam na zewnątrz. Gdy tylko przekroczyłam próg obrotowych drzwi pożałowałam że nie mogłam poprosić Nicol żeby po mnie przyjechała. Chwilę rozgladałam się po parkingu a gdy tylko zauważyłam taxi stojąca i chyba wolna postanowiłam szybko się tam przejść tak aby nie zmóc mocno. Podeszłam do szyby i zapukałam. Kierowca skinął głową na znak że taksówka jest wolna.

Wsiadłam na tył samochodu podałam adres i od razu ruszyliśmy.

Po około czterdziestu minut jazdy i stania w korkach byliśmy na miejscu.

—Poczeka Pan ja pójdę tylko po portfel?.

—Dobrze, tylko proszę szybko bo mam kolejnego klienta- poinformował mnie a ja od razu wystrzeliłam z auta jak petrada. Gdy tylko wpadłam do domu pobiegłam migiem na górę wzięłam portfel i zleciłam na dół.

Wchodząc ponownie do domu rozejrzałam się by upewnić się czy jestem sama w domu. Jak zwykle. Cóż nawet lepiej dla mnie że jestem sama w domu. Poszłam na górę przebrałam się w dres i od razu zadzwoniłam do Nic by opowiedzieć jej wszystko co się wydarzyło.

RevivalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz