Pomagając Rafe'owi się spakować rozmawiałam z nim o naszej matce, o tym jaka była, gdy uciekła z domu rodzinnego. Okazało się że po tym zaciążyła, dokładnie osiem lat później, zaczęła brać bo taki miał na nią wpływ ojciec Rafe'a. Zniszczyła sama siebie, ale sama też chciała umrzeć, dążyła do tego. Słysząc dźwięk rozchodzący się po całym mieszkaniu, podeszłam do drzwi i otworzyłam je, chłopak nie musiał się martwić tym, że go zabiorą, jeszcze dziś miałam złożyć wniosek o opiekę nad nim.
— Tu jesteś, martwiłem się o ciebie a ty kurwa nawet nie raczyłaś odebrać telefonu — Ujrzałam Jason'a, zdenerwowany wszedł do środka potykając się o lekko odstający dywan, zatkałam usta ręką by nie widział że się zaśmiałam — Co to za dziura?
— Przebywała tutaj moja matka gdy uciekła, pomagam mojemu bratu w przeprowadzce, zamieszka u nas a ja będę jego opiekunką prawną — Powiedziałam wpatrując się poważnie w stojącego naprzeciwko mnie mężczyznę, dotykał mebli, było na nich wiele kurzu.
Jason zaczął się śmiać, był to bardzo sarkastyczny śmiech. Nie rozumiałam co mogło go tak rozbawić, powiedziałam mu jakie mam zamiary, nie mogłam przecież wydać brata do domu dziecka, nie dałby sobie tam rady. Poza tym, tyle mnie szukał, chciałam być kimś ważnym w jego życiu.
— Zwariowałaś prawda? Diana do cholery jasnej powiedz mi że żartujesz — Powiedział prostując się, postawił swoją małą walizkę na ziemi i patrzył na mnie poważnym wzrokiem, ja jedynie zaprzeczyłam ruchem głowy — Nie zgadzam się, nie przyjmę do domu jakiegoś przypadkowego biedaka z ulicy, może kłamie?
— Widziałam już wiele dowodów, skoro nie chcesz go tam to ja również się wyprowadzam — Powiedziałam zakładając dłonie na klatkę piersiową, mężczyzna złapał mnie za nadgarstki i mocno przycisnął do ściany, chciałam mu się wyrwać ale nie potrafiłam.
Słysząc odgłos wołania mnie Rafe'a, Jason zaśmiał się uderzając mnie z całej siły dłonią w twarz. Ujrzałam przez chwilę rozmazany obraz ale później w progu stanął rudowłosy chłopak, wpatrywał się we mnie a blondyn mnie puścił. Trzymałam się za policzek gdy nagle zobaczyłam jak mój brat powala na ziemię mojego narzeczonego, próbowałam go rozdzielić ale nie miałam na tyle siły. Rudowłosy wywalił go za drzwi, nie miałam pojęcia że może mieć on tyle siły. Spojrzał na mnie oczekując wyjaśnień, podałam mu papier by zatamował sobie krew, lecącą z nosa. Przez chwilę Jason uderzał w drzwi, miałam wrażenie jakby zaraz miał je wyważyć. Po paru minutach to ustało a ja nie miałam innego wyjścia niż zacząć opowiadać Rafe'owi.
— To mój narzeczony, nie chciał bym sprowadzała kogoś nowego do domu, po prostu chciał abyśmy przed ślubem byli sami, to nic takiego — Powiedziałam próbując wytłumaczyć zachowanie mężczyzny, siedemnastolatek dotknął mojego czerwonego policzka — Znam go rok i...
— Chwila co? Znasz typa rok i już chcesz za niego wyjść i mieć gromadkę dzieci? — Zaczął wypytywać, do tego czasu nie myślałam o tym że ta decyzja mogła być głupia — Możesz wcale go nie znać, wmawiasz sobie że tak jest ale uwierz mi że to co widziałem nie jest idealnym przykładem na męża.
Spuściłam głowę w dół, teraz już wiedziałam że miał rację, czułam że nie tylko to, że mieliśmy jedną matkę nas łączyło. Potrafił rozmawiać z człowiekiem, tak aby zrozumiał co robi złego. Przytaknęłam uspokajając się, chwyciłam za ostatki ubrań oraz innych rzeczy mojego brata i zaczęłam pakować je do reszty pudeł, nie wiedziałam gdzie pójdziemy, dzisiaj nie miałam ochoty wracać do domu. Rafe jutro oddaje klucze właścicielowi, więc nie było szans byśmy spędzili tu noce, miałam nutkę nadziei że uda mi się wrócić do mojego mieszkania. Mój telefon wydał z siebie dźwięk, chwyciłam za niego i odeszłam parę metrów od rudowłosego.
— Jason kazał mi się wynosić z mieszkania, zresztą kazał również zabrać wszystkie twoje rzeczy do póki nie wróci z spotkania, wytłumaczysz mi o co znowu chodzi? — Zaczęła się pytać Caroline, stwierdziłam, że zaraz tam będę i jej wszystko wytłumaczę — Nie ma sprawy, widziałam że był zdenerwowany a koszule miał całą w krwi, wynosimy się stąd.
Rozłączyła się nie dając mi zaprzeczyć, wywróciłam oczami przecierając spocone dłonie o czarne, lekko zakurzone spodnie. Wzięłam głęboki oddech i założyłam torebkę na ramię. Powiadomiłam Rafe'a że wrócę do niego za pół godziny, przytaknął a ja wyszłam z mieszkania chłopaka. Wsiadłam do swojego samochodu poprawiając swoje włosy, szybko oddychając odpaliłam auto i odjechałam spod dużej kamienicy. Jechałam lekko zdenerwowana nie zważałam na to że przekraczam dozwoloną prędkość. Mój telefon upadł, musiałam go wyjąć. Gdy się schyliłam moim autem coś szarpnęło, oczy się zamknęły a ja poczułam ciągły ból.
Otwierając oczy spojrzałam przed siebie, na początku widziałam wszystko na biało ale gdy mój wzrok się zaostrzył ujrzałam siedzącego koło mnie Louis'a, brunet trzymał moją dłoń przy swoich ustach, była splątana razem z jego ręką. Gdy zobaczył że otworzyłam oczy zaczął wołać pielęgniarkę, uśmiech nie schodził z jego twarzy. Brunetka w przebraniu podeszła do mnie pytając jak się czuję, stwierdziłam że dobrze i zapytałam co się stało.
— Miałaś poważny wypadek, byłaś w śpiączce ponad tydzień, lekarze dawali małe szanse że się w ogóle wybudzisz — Powiedział brunet puszczając moją dłoń, przypomniałam sobie wszystko, co miało miejsce przed moim wypadkiem, kłótnia z Jason'em była tego powodem.
— Ma panienka szczęście że narzeczony ciągle przy pani siedział — Zaśmiała się staruszka zmieniając kroplówkę i wyszła z pomieszczania, zmarszczyłam lekko brwi w stronę.
Nie miałam pojęcia dlaczego powiedział tej pielęgniarce że jest moim narzeczonym, ale wolałam się w to nie zagłębiać. Wpatrując się w ścianę stojącą naprzeciw mnie, na stoliku widziałam wiele kwiatów, niektóre zdążyły już lekko obeschnąć. Louis wstał z małego krzesła, powiedział że pójdzie mi nalać coś do picia, przytaknęłam nic się nie odzywając. Do sali wszedł rudowłosy chłopak, miał uśmiech na twarzy i od razu mnie przytulił, lekko syknęłam z bólu. Rafe przeprosił mnie, ja jednak stwierdziłam że to nic i cieszyłam się na jego widok. Byłam ciekawa co było z nim przez ten cały tydzień, zaczęłam od razu go o to wypytywać a on tylko się śmiał.
— Nie wiem jak on to zrobił, Louis wystąpił o przyznanie mu opieki nade mną, nie wiedział kiedy możesz się wybudzić i chciał nam pomóc — Powiedział ściskając lekko moją dłoń, coraz dziwniejsze wiadomości do mnie docierały — Jason ani razu się tu nie zjawił, przewieźliśmy twoje ubrania do mieszkania, które wykupił nam Tomlinson, masz szczęście że go poznałaś Diana.
Zmarszczyłam lekko brwi, nie mogłam pojąć dlaczego ten mężczyzna tak bardzo chciał mi pomóc, siedział tu ciągle przy mnie, zajął się moim bratem i tym gdzie będę z nim później mieszkała. Nie wiedziałam jak mu za to podziękuję, uśmiechnęłam się lekko prosząc brata by podał mi telefon, musiałam sprawdzić czy mój narzeczony do mnie nie pisał, miałam nadzieję że choć trochę się o mnie martwił, w końcu nie miał ze mną kontaktu ponad tydzień. Na swoim palcu nie ujrzałam jednak pierścionka, spodziewałam się że lekarze go zdjęli po wypadku lub gdzieś zaginął podczas niego.
— Jason jedyne po co dzwonił do Caroline to po to, by zdobyła pierścionek, tak mi przykro — Przytaknęłam na jego słowa czując lekką ulgę, nie musiałam tego przeżywać na żywo, to wszystko stało się gdy nie byłam tego świadoma — Diana wydaję mi się że ...
Nie dokończył ponieważ Louis wszedł do sali, uśmiechnął się podał mi plastikowy kubeczek z wodą w środku, rudowłosy chłopak nie skończył mówić swojej myśli, wyszedł z pomieszczenia mrugając do piosenkarza. Wywróciłam lekko oczami, nie wiedziałam dlaczego to zrobił ale mogłam się trochę domyślać. Spojrzałam na mężczyznę obok.
— Dlaczego zostałeś w Chicago? Caroline mówiła że musisz wyjechać a ty siedzisz tu wraz ze mną — Zapytałam później tłumacząc, mężczyzna spuścił głowę w dół uśmiechając się pod nosem — Louis, coś się stało?
— Dziwne pytania zadajesz , martwię się o ciebie Diano jesteś moją przyjaciółką i musisz zrozumieć że nie zostawiłbym cię po wypadku samej w szpitalu — Powiedział łapiąc moją dłoń— Zależy mi na tobie i chcę się odwdzięczyć za to co kiedyś dla mnie robiłaś — Przytaknęłam cicho dziękując.
CZYTASZ
Saved By A stranger | Louis Tomlinson
Fanfiction16.08.2010 Wchodząc na dach hotelu miałam ochotę usiąść w basenie i się odprężyć. Moja noga już zahaczała o taflę wody, gdy nagle zauważyłam chłopaka stojącego na krawędzi wielkiego budynku. Kiwał się w przód zerkając w dół, nie mogłam go tak zostaw...