Tak, to był krzyk. Przeszywający powietrze krzyk bólu. Trwał chwilę, ponieważ po paru sekundach nastąpiła grobowa cisza. Miałem zamknięte oczy. Usiadłem na podłodze, a pistolet położyłem obok. Słyszałem szmery przesuwanych krzeseł i szepty. Otworzyłem oczy i patrzyłem na swoje dłonie. Co jeżeli ja naprawdę kogoś zabiłem? W sumie... co mnie to obchodziło? Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na swoje udo. Krwawiło. Ono teraz bardziej mnie interesowało. Chociaż byłem ciekawy o co chodziło z tym krzykiem, dlatego podniosłem się na rękach by wstać.
- Więc inicjację zdałeś na szóstkę. - powiedział James i pokiwał z uznaniem głową. - Trafiłeś idealnie w jej serce.
Jeremy rzucił przede mnie manekin, którym okazała się żywa dziewczyna. Znaczy... no, już niezbyt żywa. Właściwie nieżywa ale prawdziwa. Wyglądała na młodą, coś okolo 21lat. Powinno mi być jej żal ale go nie czułem. Nie odczuwałem totalnie niczego w związku z jej śmiercią. Wziąłem do ręki pistolet, rzuciłem okiem ostatni raz na dziewczynę i wyszedłem z pomieszczenia by usiąść na kanapie. Po chwili dołączyli do mnie Jeremy i James. Właściwie Jeremy skierował się w stronę kuchni... więc sam James.
- Jutro przypłyniemy po ciebie około południa bo mamy już pierwsze zadanie dla ciebie. - powiedział po czym skierował się do wyjścia. Poszedłem w jego ślady. Nacisnął przycisk otwierania drzwi kabiny. Kiedy czekaliśmy, aż się otworzą, podał mi pistolet opakowany w folię.
- Pilnuj go jak własnego dziecka. - powiedział w momencie, gdy wchodziłem do kabiny. Głupie porównanie bo nie lubię dzieci i nie chcę mieć swojego, a gdybym już takie miał to pewnie "przypadkowo" bym je zgubił gdzieś daleko poza miastem. Jedynie przytaknąłem i usiadłem na podłodze, czekając na wodę. Spojrzałem na swoje nogi, na których miejscu miał zaraz powstać ogon. Drzwi kabiny zamknęły się i po chwili cała została wypełniona wodą. Wypłynąłem, trzymając pistolet, bardzo szybko. Postanowiłem płynąć mało uczęszczanymi uliczkami by uniknąć glin i spojrzeń z których wyniknęłoby wiele niekorzystnych dla mnie plotek. Kiedy wpłynąłem do swojej aleji ujrzałem Lily rozmawiającą z MOJĄ matką przed MOIM domem. Czego ona chce? Powinna mieć raczej jeszcze lekcje... No, nieważne. Schowałem pistolet za plecami i podpłynąłem do nich.
Mama: Cześć, synku.
Ja: Cześć.
Lily: Właśnie przypłynęłam aby porozmawiać z twoją mamą na temat naszej wspólnej znajomej.
Ja: Okej.
Lily: Znaleźli jej ciało około 15 minut temu w glonach. Zamordowana.
Ja: Spoko.
Mama: Podobno typ miał niezłego cela bo w samo serce trafił.
Ja: O, gratulacje.
Mama: Nie ma czego, zabił. Oby jego też spotkał taki los.
Lily: Mam nadzieję.
Ja: Dobra, ja idę się położyć.
Mama: Co tam chowasz?
Ja: Co? Gdzie?
Mama: Za plecami.
Ja: A, niespodzianka!
Wziąłem pistolet do przodu w momencie, gdy się obracałem, by wejść do domu. Stanąłem przed kabiną, wpisałem kod i czekałem aż drzwi się otworzą. Długo nie musiałem czekać i po chwili siedziałem już na podłodze. Moje boskie nogi pojawiły się po chwili i wszedłem do środka. Luke leżał w rogu pokoju i płakał. Podszedłem do niego, przykucnąłem i pogłaskałem po głowie.
- Co jest? - zapytałem. Chłopiec spojrzał na mnie, po czym podniósł swoją malusią rączkę i wskazał na coś za mną. Powoli odwróciłem się i to, co ujrzałem, sprawiło, że przeszły mnie ciarki.
- Stało się to chwilę temu. - dodał, po czym rozpłakał się jeszcze bardziej.
_______________
Okej, wiec liczę na komentarze lub gwiazdki! ☺
Jeżeli chcecie być informowani to podajcie w komentarzu swój user do twittera.
Dziękuję!

CZYTASZ
Mermaids - Jai Brooks
FanfictionOcean Spokojny. On ma ogon. Ona ma ogon. Czy wody Oceanu Spokojnego okażą się tak spokojne, jak próbuje przekonać o tym ich nazwa?