DWADZIEŚCIA

505 70 4
                                    

Idę ciemną ulicą, prosto do umówionego miejsca. Szkoła jest już pewnie zamknięta, ale Isaac podobno umie operować wytrychem. Nie wiem czy mogę wierzyć jego słowom.

Chłopak oczywiście na mnie czeka. Witamy się bez słowa skinieniem głowy. Kierujemy się do tylnego wejścia. Tego samego, którym wyszliśmy do pamiętnej obskurnej knajpy.

Na korytarzach panuje grobowa cisza. Dziwnie jest je widzieć nietętniące codziennym życiem. Na palcach wchodzimy do zakurzonego składziku na szmatki. Siadamy na podłodze.

Ręce zaczynają mi się trząść i pocić, kiedy wyciągam z plecaka całą zawartość- dwa połyskujące noże i żyletkę. Jeden z nich podaję Isaacowi. Leniwie gładzi trzonek palcami i wlepia w niego spojrzenie.

Żyletka właściwie nie miała niczemu służyć. Po prostu czułam, że powinna być przy mnie do końca. Jednak przykładam przedmiot do ust i wykonuję małe draśnięcie na dolnej wardze.

Podchodzę powoli do bruneta i go całuję. Nie dlatego, że go kocham czy chociaż lubię. Wiem, że później nie będzie już okazji. Po chwili oddaje pocałunek. Smak jego skóry i mojej krwi wypełnia mnie całą.

Potem się od siebie odsuwamy. Rozpina swoją koszulę, a ja zsuwam przez głowę sweter. Zostaję w samym staniku i patrzę na jego niezbyt umięśniony tors. Twarz Isaaca ani drgnie.

Zimno metalu na moim brzuchu sunie w stronę spodni. Chłopak obrysowuje końcem noża moją ośmiornicę, a ja rysuję wokół jego pępka małego kota.

W końcu stajemy po przeciwległych końcach pomieszczenia. Lekko podrzucam przedmiot w dłoni i łapię za jego ostrze. Unoszę rękę do góry celując w odpowiedni punkt. Isaac wykonuje ten sam ruch.

-Liczę do dziesięciu-dobiega ze mnie ledwo słyszalnie rzężenie.

Jeden.

Biorę oddech.

Dwa.

Wypuszczam powietrze z ust.

Trzy.

Isaac cały się spina.

Cztery.

Niewidocznie unoszę kąciki swoich ust.

Pięć.

Ja także tężeję.

Sześć.

Na moim czole pojawiają się kropelki potu.

Siedem.

Ile trwa umieranie?

Osiem.

Mocniej zaciskam palce.

Dziewięć.

Zamykam oczy.

Dziesięć.

Ostrze ze świstem przecina powietrze. Stal nierdzewna wbija się w moją czaszkę. Zapada mrok.

Jasność wnika pod moje pory i wypala mnie od środka. Krzyczę, ale nikt nie może mnie usłyszeć.

Nikt prócz Isaaca. Ale on za to nie może mi pomóc.

___________

Nom, jestem dość zadowolona. Wiem, wyszło najlepiej, ale jak na mnie to jest całkiem całkiem.

JEDEN ROZDZIAŁ DO KOŃCA!!!

Artystka✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz