OSIEMNAŚCIE

468 73 5
                                    

Tym razem ukazuje mi się Isaac. Ma przygarbione plecy, a twarz opiera na dłoniach. Widząc mnie, unosi kąciki ust.

-Wyglądasz gorzej niż ja po dobrej domówce-mówi z uśmiechem.

Gromię go wzrokiem.

-Żartowałem-dodaje.

-Mało śmieszne-burczę.-Która godzina?-pytam.

-Koło trzeciej rano-odpowiada.-Jakby co, twoi rodzice nie wiedzą, że tu jestem.

Unoszę brwi.

-To jak wszedłeś do mojego domu?

-Są przekonani, że już sobie poszedłem.

Nie mogę się nie roześmiać.

-Ciszej-mruczy-bo jeszcze zaraz tu wrócą.

Zaczynam chichotać przez jego poważną minę. Teraz to on patrzy na mnie spode łba.

-Jak tam twoja jaskółka?-udaje mi się wydusić po chwili.

-Dobrze. Powoli robi się blizna.

Kiwam głową. Nagle sobie o czymś przypominam.

-Dlaczego sądzisz, że jest za wcześnie? Czy dwadzieścia jeden dni to zbyt mało?

Prycha.

-Teraz to już są dwadzieścia trzy dni. Mamy dwudziesty pierwszy dzień września-zauważa.

-I co? Za wcześnie?-dopytuję się.

-Nie wiem. Zależy, czy chcesz, żebym z tobą umarł, czy nie.

Wtapiam spojrzenie w jego przenikliwe tęczówki.

-Zależy, czy chcesz umrzeć ze mną.

___________

Nom, chyba trochę lepiej. Ostatnio kiepsko u mnie z weną. Dziękuję, że ktoś czyta moje wypociny:)


Artystka✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz