2

28 1 0
                                    

Wróciła do domu bardzo zmęczona. Od razu nalała sobie lampkę wina na rozluźnienie i rozsiadła na kanapie. Czekała tylko na przyjście swoich przyjaciółek. Doskonale wiedziała, że za pewne cały wieczór spędzą na rozmawianiu o Maliku, ale nic nie mogła na to poradzić.

- Hejka już jesteśmy!! - usłyszała, w tym samym momencie gdy miała do nich dzwonić.

- No nareszcie. Ile można czekać?!

- Zrozumiesz jak zobaczysz co kupiłyśmy.

- Pokaż

Grace położyła przed brunetką duże, czarne pudełko, a w środku którego znajdowało się jej   ulubione sushi. Ostatnio nie miała czasu, by udać się do restauracji na ten właśnie posiłek, a jej przyjaciółki trafiły w punkt, przynosząc to dzisiaj.

- O Boże dziękuję!

- Wiemy że uwielbiasz te sushi dlatego nie mogłyśmy przejść obok tego obojętnie.

- Kocham was dziewczyny!

- My ciebie też. Ale dobra przejdźmy do najważniejszego. Jak tam ten nowy wspólnik? Przystojny?

- Nie jest w moim typie, ale wam by się spodobał i za pewne go znacie.

- Kto to?

- Luke Malik.

- Cooo?! Ten Luke Malik. Miliarder?- oby dwie krzyknęły, krztusząc się przy tym sushi.

- No niestety tak

- Wiedziałam że twoi rodzice nie wezmą sobie byle kogo.

- Ta..

- To co się dzisiaj działo? Opowiadaj!

- Zaproponowałam mu sprzedaż jego udziałów, ale od razu zaprzeczył. Później na dodatek nie zgodził się na akceptację naszego pół rocznego projektu i musiałam z nim nad tym pracować przez cały dzień.

- Sam na sam?

- Tak

- Uuuu

- Lilly, nie przesadzaj!

- Dobra dobra.

- Przyniosę jeszcze jedną butelkę wina - powiedziała brunetka, a wtem rozległ się dzwonek do drzwi.

Otworzyła je niepewnie, a jej oczom ukazał się Luke, oparty ręką o mur domu. Nie co zdziwiona szybko odwzajemniła uśmiech bruneta, by nie pokazać swojego zaskoczenia.

- Hej Isabella

- Cześć Luke. O co chodzi?

- Przywiozłem dokumenty do podpisu.

- Mówiłam Miray że ma wysyłać takie rzeczy mailem.

- Ten projekt trzeba odesłać do dziś dlatego tu przyjechałem.

- Okej. Masz długopis?

- Pewnie. Trzymaj - podał dziewczynie długopis. Wygrawerowana na nim data od razu przykuła uwagę Belli- 18.09.2018r.

- Proszę - oddała Luke'owi długopis

- Dzięki. Tak poza tym to niezły dom.

- Dzięki

- Dobra, lecę. Do zobaczenia jutro w pracy, pani Carter.

- Do zobaczenia panie Malik.

Gdy zamknęła drzwi za mężczyzną, jej przyjaciółki natychmiastowo zadały masę pytań w sprawie wspólnika.

***

Dziewczyny wróciły już do swoich domów, a Belle czekało porządne sprzątanie. Nienawidziła bałaganu, tak samo jak nienawidziła go sprzątać.
W miarę szybko się z tym uporała i prędko poszła wziąść ciepły i szybki prysznic. Przebrana w piżamę postanowiła od razu położyć się spać, gdyż jutro czeka ją oficjalne podpisanie współpracy z Malikiem. Nie bardzo się tym przejmowała, bo polubiła nieco swojego  wspólnika.

***

Poranek nie był dość łatwy. Nie dość, że obudziła się ostrym bólem głowy, to była spóźniona do biura o dwie godziny. Chwyciła za telefon, a jej oczom ukazało się mnóstwo nieodebranych połączeń od Miray i... Malika. Nigdy nie opuściła żadnego dnia w firmie. Dlatego prędko wzięła odświeżający prysznic, zrobiła szybki ale staranny makijaż i wybrała obcisłą, czarną sukienkę. Pospiesznie wybiegła z domu i wyjechała z garażu, pędząc do pracy.
Wchodząc do swojego gabinetu ujrzała męską sylwetkę stojąca w oknie.

- Jest jedenasta, a podobno pracę zaczynamy równo o 8. W takim razie czemu się do tego nie stosujesz? - zapytał znajomy już dziewczynie głos, z wyrzutami jakby tylko on rządził w ich firmie.

- Wiem, ale po pierwsze to jest moja firma więc mogę decydować o tym kiedy i czy w ogóle przyjdę w danym dniu do pracy, a po drugie miałam ważną sprawę do załatwienia.

- I wykonywałaś ją przez 3 godziny nie odbierając niczyich telefonów?! - uniósł głos

- Chyba się lekko zapominasz Malik. To że zaraz będziemy oficjalnie wspólnikami nie oznacza że w pełni tu rządzisz!

- Wiem, ale jako wspólniczka powinnaś się stosować do zasad które zresztą sama ustalałaś - powiedział już całkiem spokojnym tonem.

- Myślisz że jestem głupia i o tym nie wiem?!

- Dobrze już spokojnie. Nie po to tu na ciebie czekałem żeby się kłócić o takie coś.

- Sam zacząłeś. Ale w takim razie po co tu przyszedłeś?

- Chciałem cie poinformować że musiałem przejąć twojego klienta.

- Co takiego?!

- Przykro mi, ale byłaś z nim na dzisiaj umówiona, ale zapomniałaś o spotkaniu więc musiałem się nim zająć.

- Nie mogłeś mu poprostu powiedzieć żeby przyszedł w inny dzień?!

- Chyba nie rozumiesz. Zrobiłem to po to żeby nasz klient nie poszedł do konkurencji.

- Nie, nie zrobiłeś tego tylko po to. Zrobiłeś to dlatego by zrobić mi na złość. I pokazać jak to dobry jesteś! - zaczęłam bić mu brawo.

- To wcale nie tak, Isabella!

- Możesz mnie zostawić samą?!

- Dobrze.

Nie potrafiła opanować swoich emocji. Nienawidziła jak ktoś mieszał się w nie swoje sprawy a tym bardziej w sprawy związane z nią i jej pracę. Być może za bardzo na niego naskoczyła, ale jej zdaniem sobie na to zasłużył.

***

Czas podpisania kontraktu zbliżał się nie ubłaganie, a Bella musiała jeszcze ogarnąć stertę dokumentów. Miray biegała jak oszalała, a to tylko dlatego że jej pracodawczyni była zbyt zdenerwowana by panować nad emocjami i wszędzie ją po wszystko posyłała.

- Wszyscy czekają w sali konferencyjnej.

- Już idę.

| Zakochani W Świetle Księżyca |     [W TRAKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz