Bojan Cvjetićanin - Ali vidiš, da trpim?

112 6 0
                                    

pomysl przyszedl sam nie wiem skad tbh xD nie wiem nawet czemu wybralam bojana na postac, ale zostalo tak. nie bedzie to za dlugie tho. bedzie tu tez sporo wplecionego slowenskiego ale mysle ze bedzie go latwo zrozumiec, szczegolnie z kontekstu.

opis: bojan ma w zyciu wszystko, ale tak naprawde nie ma niczego. czyli jak cierpienie obrzydza czlosiekowi zycie.

× × ×

Powinien coś czuć.
Tak sobie przynajmniej wmawiał.

Ale naprawdę powinien czuć cokolwiek, chociaż małe płomienie pod skórą. Uczucia, które powinny rosnąć w jego sercu mogłyby przecież zamglić mu wszystkie myśli, rozgrzać go albo chociaż podnieść kąciki ust.
Ale nic takiego się nie działo.

Nawet, kiedy ta piękna blondynka całowała go w szyję, nawet, kiedy jej małe, szczupłe dłonie błądziły po jego torsie, jakby próbowały odnaleźć jakąś ścieżkę, odkryć tajemnice znane tylko Bojanowi. Pewnie interesowało ją to doznanie. Po to tam przyszła. Byla zawzięta, ale on zdawał sie jej w ogóle tego nie ułatwiać. Siedział na tej welurowej kanapie od pół godziny i od pół godziny patrzył drętwo w obraz wiszący nad barem. Nie był ładny, ale myśląc wybrał sobie akurat ten punkt, ponieważ z wszystkiego dookoła to bylo w jakikolwiek sposób interesujące.

Nawet nie wiedział dlaczego wciąż tam siedział. Miał wrażenie, że nogi przyrosły mu do siedzenia, ponieważ mimo zupełnego braku zainteresowania czymkolwiek, czym przecież w tej chwili powinien się interesować wciąż się nie podnosił, a szklanka z jego drinkiem stała wciąż nietknięta odkąd sam ją tam sobie postawił. Nie wiedział nawet co zamówił. Równie dobrze mógł to być sok z lodem, bo wybieranie napoju udało się mu w trzech słowach. "Coś mocnego, prosim".

Nie wiedział też kim w ogóle ta kobieta była. Czego od niego chciała? Tego też nie potrafił sobie przypomnieć. W jednej chwili spacerował po Lublanie, kiedy mroźny wiatr rozwiewał mu włosy na wszystkie strony, a potem wchodził do baru zachęcony... no właśnie... czym?

Czuł kolejne wibracje smartfona, którego trzymał w kieszeni spodni. Wiedzial, że to pewnie któryś z jego kolegów z zespołu, z którymi rozstał się tuż po koncercie. Mijała druga godzina jego nieobecności i chociaż powiecie, że był przecież dorosłym mężczyzną i mógł robić to, co sam uważał za słuszne - jednak wyjście samemu na tak długo bez słowa - szczególnie po kłótni z przyjaciółmi było dość kiepskim pomysłem.

Tak przynajmniej myslal Jan, którego palce bolały już od nerwowego stukania o blat. Nace sugerował mu, że przecież Bojan jest dorosły i sobie poradzi, ale sam powoli tracił cierpliwość czekając na odpowiedź.
A żeby to nie wystarczało Cvjetićanin nawet wyłączył swoją lokalizację na snapchacie, byle by go nikt nie odnalazł.

Idiot, gdyby miał to okreslic Jan.

No więc po co to wszystko? Po co bojan zgadzał się na każdą z tych ciągnących się w nieskończoność sekund, siedząc pod swiatłem różowych reflektorów w ciemnym, jak pośrodku nocy klubie otoczony ciężką, aczkolwiek wciąż klubową muzyką? Po co wdychał te truskawkowe, az mdłe perfumy kobiety, której imienia nawet nie miał zamiaru zapamiętać po tym, jak się wreszcie rozstaną?

Chciał coś poczuć.

Boże, to brzmiało tak prosto, aż niemal dziecinnie. Sam zaśmiałby się w swoją stronę, gdyby wypowiedział to przed sobą na głos. Nie mogłby uwierzyć, że kiedykolwiek znajdzie się w takim miejscu, że dojdzie do tak absrudalnej sytuacji, ale mimo wszystko tak właśnie skończył.

Chciał sięgnąć chociaż trochę emocji. Chociaż trochę dopaminy. Chociaż trochę szczęścia. Nie musiał od razu śmiać się w głos i patrzeć na świat przez różowe okulary, ale wolałby nie myśleć o skoczeniu z mostu, kiedy nań wchodził.

One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz