𝘙𝘰𝘻𝘥𝘻𝘪𝘢ł 2

554 33 12
                                    

Dom, który stanowił jedyną rzecz po rodzicach Dhalii, był niewielkiego rozmiaru. Wyglądał jak typowy wiejski domek otoczony płotkiem. Ściany zostały pomalowane białą farbą, na parapetach znajdowały się kolorowe donice z kwiatami, a na ganku uchowała się brązowa huśtawka w kształcie ławki. Obok domu stała obora, a parę metrów dalej kurnik. Całe to miejsce oddawało sielankowy nastrój.

Mimo małego rozmiaru, było naprawdę przytulnie. Dominowała biel, a na ścianach w przedpokoju wisiały obrazy przedstawiające krajobrazy.

- Dosyć tu... spokojnie - König obejrzał namalowany obraz, na którym widniał wodospad na tle lasu.

Dhalia zaprowadziła go do salonu. Na samym końcu stał kominek, a przy nim dwa skórzane fotele. Niedaleko znajdowała się wygodna kanapa razem z drewnianym stolikiem kawowym. Praktycznie na każdym parapecie stały doniczki z kwiatami. Wszystko wyglądało na stare, lecz zadbane.

- Mogę zostawić tutaj swoje rzeczy? - zapytał, ściągając karabin, który wcześniej był zawieszony na jego plecach.

Dziewczyna lekko skinęła głową, wpatrując się w broń. Nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego z tak bliskiej odległości. Wzdrygnęła się na myśl, że jej rodzice zostali zamordowani przez taki karabin.

Austriak w dalszym ciągu starał się jej nie martwić, dlatego powoli i ostrożnie odłożył broń przy drzwiach obok salonu. To samo zrobił z hełmem i chustą. Następnie zdjął część swoich ubrań, przez co został w szarej koszulce i bojówkach.

- Od razu lepiej... - westchnął, składając odzież w kostkę.

Przyjrzała się jego umięśnionemu ciału, które idealnie było wyeksponowane przez obcisły T-shirt. Musiał być naprawdę silny i wysportowany.

- Jesteś głodny...? - odwróciła głowę.

Zerknął na swój brzuch. Dawno nie jadł w pełni wartościowego posiłku, a wojskowe racje żywnościowe nie do końca satysfakcjonowały jego żołądek.

- Chętnie coś zjem - uśmiech na nowo zawitał jego twarz.

Poszli razem do kuchni. König usiadł przy niewielkim drewnianym stole, zaś Dhalia wyciągnęła z lodówki własnoręcznie robione pierogi.

Oparł podbródek o dłoń i patrzył, jak jego nowa towarzyszka dawała sobie radę z przygotowaniem posiłku. Wiedział, że nie powinien tam być. Jego zadanie polegało na zbadanie okolicznego terenu, a nie przebywanie wśród miejscowej dziewczyny. Mogło to zesłać na nią niepotrzebne niebezpieczeństwo. Miał tylko poprosić o nocleg i następnego dnia odejść w swoją stronę. Taki był jego plan.

Ale planu się nie trzymał.

- Długo mieszkasz sama...? - zagaił.

- Od trzech lat... - była skierowana do niego plecami.

- Jeśli mogę zapytać... Co się stało z twoimi rodzicami...? 

Nie spodziewał się tego, że ona mu odpowie. Nie musiała tego robić, w końcu był to delikatny temat, ale odkąd powaliła go na ziemię, wciąż o tym myślał.

Dziewczyna wpatrywała się w pierogi, które zdążyły nabrać złocistego koloru. Cisza ogarnęła całą kuchnię, a jedyne, co było słychać, to ćwierkające ptaki na dworze. 

- Zostali zabici przez żołnierzy takich jak ty... - powiedziała cicho.

Königa ewidentnie zatkało. Wziął głęboki wdech i wydech.

- Przykro mi... - zaczął, nie odrywając od niej wzroku - Prawdopodobnie nie chcesz usłyszeć tego ode mnie, ale... naprawdę mam dość ciągłej walki. - mówił spokojnym tonem - Jestem zmęczony tą wojną i rozlewem krwi, jaki spowodowała. Jedyni ludzie, którzy są w stanie to zakończyć, to ci siedzący na samej górze hierarchii politycznej. Denerwuje mnie, że my, zwykli żołnierze, musimy mordować niewinnych cywili oraz siebie nawzajem...

Skierowała głowę w jego stronę i spojrzeli sobie prosto w oczy. Ogarnęła ich parosekundowa cisza. Tym razem König sprawił, że Dhalię zatkało po usłyszeniu jego wypowiedzi.

Naprawdę nie miała pojęcia, co o tym człowieku sądzić. Z każdą minutą spędzoną w jego towarzystwie coraz bardziej czuła się zdezorientowana i ogłupiała. Nie przestawał ją zaskakiwać.

- Wszystko dobrze...? - zapytał niepewnie. 

- Ta... - szepnęła, odwracając wzrok.

Kiedy pierogi były już gotowe, wyłożyła je na talerz i podała Königowi. Prezentowały się znakomicie.

Uśmiechnął się ciepło i podziękował za posiłek. Wziął pierwszy kawałek do ust.

- Niesamowite - powiedział z napchaną buzią - Powiem ci, że świetnie gotujesz. Oprócz przyrządzania takich pyszności, robisz coś jeszcze? - ugryzł kolejnego pieroga. 

- Lubię pisać... - usiadła naprzeciwko niego.

- Ciekawe... Coś konkretnego piszesz? - sprawiał wrażenie dociekliwego.

- Romanse... - odpowiedziała nieśmiało.

- Imponujące! Jesteś w trakcie pisania jakiejś historii? 

Zarumieniła się lekko, gdy usłyszała jego słowa. Pierwszy raz był ktoś zainteresowany jej hobby. Poczuła odrobinę ciepła w jej klatce piersiowej.

- Tak, o zwykłej dziewczynie i o żołnierzu, który musiał iść na wojnę...

- I... co było dalej? Zobaczyli się po wojnie? 

- Nie chcę ci spojlerować - jej kącik ust uniósł się ku górze.

Zaśmiał się cicho. Ta historia zaczynała go przekonywać, że ludzie nawet w tak tragicznych okolicznościach potrafili odnaleźć miłość swojego życia. Skłoniło go to do myślenia o potencjalnym szczęśliwym zakończeniu, które sam mógł przeżyć.

- Co zrobisz, kiedy będziesz musiał opuścić mój dom? Wrócisz na misję zwiadowczą? - dziewczyna zmieniła temat, opierając łokcie o blat stołu.

- Teoretycznie powinienem wrócić do swojej jednostki, chociaż... Mógłbym cię odwiedzić, jeśli nie miałabyś nic przeciwko? Polubiłem twoje towarzystwo.

Dhalia nieco rozszerzyła powieki, nie spodziewając się ich kolejnego spotkania w tak krótkim czasie.

- Serio...? 

- Pewnie! Możliwe, że mój oficer nie będzie do końca zadowolony z tego pomysłu, ale szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to - na jego twarzy zawitał mały uśmieszek - Więc, co ty na to?

Wpatrywała się w niego, rozważając to, co zaproponował. König cierpliwie czekał na jej odpowiedź. W pewnym momencie jej zielone oczy jakby na sekundę zaiskrzyły.

- Przyjdź.

𝘔𝘺 𝘍𝘰𝘦'𝘴 𝘓𝘰𝘷𝘦 | König |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz