𝘙𝘰𝘻𝘥𝘻𝘪𝘢ł 3

490 26 8
                                    

Dhalia spędziła poranek zwyczajnie i rutynowo. Posprzątała wnętrze domu, nakarmiła kury, zebrała jajka, a następnie zaopiekowała się krową i wyplewiła grządki w ogródku. Zapowiadała się ciepła pogoda.

Od wieczoru, gdy dziewczyna pozwoliła Königowi zostać na noc, nic się nie zmieniło. Rozłożyła dla niego pościel na kanapie w salonie, natomiast sama poszła spać do sypialni obok. Noc przebiegła spokojnie, chociaż nie potrafiła zasnąć przez dobre parę godzin. Od tamtego czasu mężczyzna nie pojawiał się od trzech dni, przez co zaczęła myśleć o tym, że może zapomniał o domniemanej wizycie.

Ostatecznie König przyszedł w południe, gdy Dhalia podlewała kwiaty na werandzie. Wyglądał na zmachanego, widocznie mu się spieszyło. Przygotowania jego jednostki do dalszej podróży sprawiły, że musiał dłużej zostać w swoim obozie. Zauważając dziewczynę przed jej domem, zwolnił nieco tempo.

Kiedy usłyszała ciężkie kroki, odwróciła głowę w jego stronę. Miał na sobie tę samą chustę, co na pierwszym spotkaniu. Gdyby stanął przy niej tak ubrany podczas zmroku, zdecydowanie by się wystraszyła. Na tą myśl, jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

- Hej - König zdjął czarną chustę i zmierzwił włosy - Trochę się spóźniłem, prawda? Wybacz. - uśmiechnął się zakłopotany.

- Hej, nic nie szkodzi... - przywitała się, odstawiając konewkę na parapet.

Oboje usiedli na bujaną ławkę. To nie tak, że Dhalia jakoś bardzo oczekiwała jego przybycia. Co prawda mężczyzna trochę ją ciekawił, lecz umysł podpowiadał jej, że König wciąż był wrogiem. Nie znała go, nie wiedziała, kim naprawdę był.

"Co jeśli mordował niewinnych ludzi?" - szumiało w jej głowie.

Zacisnęła lekko palce na spódnicy.

- Jak idzie twoja misja zwiadowcza...? - spojrzała na niego ukradkiem.

- Monotonnie - podrapał się po karku - Jedyne, co teraz robię, to przeglądam mapy i kontroluje stan pozostałych jednostek.

Austriak oparł łokcie o swoje kolana i odwrócił głowę w jej stronę. Dziewczyna zrobiła z ust wąską linię, przyglądając się licznym bliznom na jego twarzy.

- W najbliższym czasie wojska dotrą do tego miejsca, prawda...? 

König patrzył na nią przygnębionym wzrokiem. Nie ukrywał, że spodziewał się tego pytania, a nie chciał jej okłamywać.

- Najprawdopodobniej... Wkrótce większość artylerii przekroczy ten obszar...

Spuściła głowę, mocniej zaciskając palce na materiale spódnicy. To nie była pocieszająca odpowiedź dla Dhalii. Nie chciała, aby dom, który stanowił jedyną rzecz po jej zmarłych rodzicach, został zrównany z ziemią. Obawiała się śmierci, że zostanie bestialsko zamordowana. Nie godziła się na to, aby umierać i tracić tak ważnego dla niej miejsca.

- Pójdziemy nad wodę? - z transu wyrwał ją żołnierz, który nie odrywał od niej wzroku. 

Może nawet i chciał położyć dłoń na jej ramieniu, ale po ostatnim incydencie stwierdził, że się powstrzyma.

Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Widząc zdezorientowanie i niezrozumienie w jej oczach, dodał:

- Podczas zwiadów zauważyłem, że w głąb lasu znajduje się ładne jezioro - bąknął.

Wyglądało na to, że trochę nieumiejętnie próbował wyrwać ją z depresyjnych myśli o tym, co będzie dalej.

Od razu przypomniała sobie o jeziorze, nad którym spędzała mnóstwo czasu, gdy była jeszcze nastolatką. Razem z dwójką przyjaciół urządzała pikniki, kąpała się w wodzie podczas upalnych dni oraz odpoczywała na trawie. Było to przed wojną.

Aktualnie jej przyjaciel wstąpił do tajnej organizacji podziemnej, a przyjaciółka razem z rodziną uciekła za granicę. Tylko Dhalia pozostała na wsi, w której wychowywała się od dziecka.

- Czemu nie... - wzruszyła ramionami, patrząc na białego motyla, który usiadł na mleczu.

Promienie słońca przedzierały się przez gałęzie drzew, przez co powstawały świetliste smugi, a woda mieniła się, jakby sama w sobie była drogocennym klejnotem. Ptaki ćwierkały, tworząc nowy rodzaj melodii i nawet kaczki skorzystały z okazji, aby popływać w jeziorze.

König i Dhalia byli jedynymi osobami, które tam przebywały. Przechadzali się po brzegu, mocząc nogi po kostki dla orzeźwienia.

- Miałem przeczucie, że to miejsce musi być dla ciebie wyjątkowe - odparł König. 

- Zanim wojna się zaczęła, spędzałam tutaj wolny czas ze znajomymi... Od tamtej pory mało co odwiedzam to miejsce. A... co z tobą?

Kiedy na nią spojrzał, widział w wyrazie jej twarzy, że oczekiwała od niego chociaż kawałka jego historii. Zrozumiał, że w trakcie ich krótkiej znajomości, powiedziała mu o swoim życiu dosyć sporo. Przyszła kolej na niego.

König westchnął, odgarniając kosmyki włosów za czoło.

- W wieku siedemnastu lat wstąpiłem do wojska... Nie miałem na kogo liczyć, właściwie to bałem się odezwać do kogokolwiek po pewnej sytuacji... - przerwał na chwilę, aby wziąć głębszy oddech - Moi rodzice... Oni mnie nie kochali, przynajmniej miałem takie wrażenie. Nie było to zbyt przyjemne doświadczenie - uśmiechnął się nerwowo pod koniec swojej wypowiedzi.

Dziewczyna zerkała na niego ze współczuciem. Oboje przeżyli tragedie, byli sami i nie byli w stanie przewidzieć, jaka przyszłość ich czeka.

Równie dobrze mogła nie istnieć.

- Nie widziałem ich od dziesięciu lat... Mimo wszystko, chciałbym ich zobaczyć. Chociaż ostatni raz.

Znała tego człowieka tak naprawdę dwa dni. König był wrogim żołnierzem, okupantem, którego spotkała przypadkiem na swojej drodze. Mógł być mordercą albo zbrodniarzem wojennym.

Jednak wydawało jej się, że pod postacią silnego i wysokiego mężczyzny, skrywał się wrażliwy chłopak, który nie potrafił skrzywdzić muchy. 



𝘔𝘺 𝘍𝘰𝘦'𝘴 𝘓𝘰𝘷𝘦 | König |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz