Z minutę na minutę burza powoli ustępowała, ale na zewnątrz wciąż rozbrzmiewały pojedyncze grzmoty, a deszcz sprawił, że sucha ziemia zamieniła się w błoto. Jednakże plusem tej pogody było to, że ociężałe powietrze w końcu nabrało rześkości.
W tym samym czasie König razem z Dhalią siedzieli na kanapie przy rozpalonym kominku, a Victor podał im kubki z ciepłą herbatą, po czym usiadł na skórzanym fotelu. Chłopak przyznał dość niechętnie, że postara się skontaktować z przywódcą Organizacji Podziemnej i na podstawie jego odpowiedzi pomyślą, co dalej począć.
Żołnierz zauważył, że gospodarz bez przerwy obserwował go uważnym wzrokiem, przez co wyczuł między nimi nerwową atmosferę. Nie miał mu tego za złe, domyślał się, że dziewczyna musiała być dla niego ważna, pomimo długiego nieutrzymywania kontaktu przez wojnę. Prawdopodobnie martwił się o nią niczym starszy brat, dlatego miał Austriaka na oku.
Jego rozważania przerwał głośny grzmot, a w całym domu nagle zgasły światła. Niespodziewanie poczuł, jak drobne palce zaciskają się na jego przedramieniu. Niepewnie spojrzał na Dhalię, która ewidentnie wystraszyła się zaistniałej sytuacji.
- Bez paniki, wysiadł prąd. - westchnął Victor, powoli wstając z fotela - Pewnie niedaleko została zerwana linia energetyczna. Pójdę po świece. - dodał i skierował się do sąsiedniego pokoju.
Wzrok Königa spoczął na dłoń blondynki, która wciąż go trzymała. Był lekko zaskoczony jej raptowną reakcją, lecz dłużej się nie zastanawiając, opuszkami palców dotknął jej ciepłej ręki. Ona jakby wyrwana z transu odwróciła głowę w jego stronę, chciała odruchowo przeprosić go za swoje zachowanie, jednak tego nie zrobiła.
Ich spojrzenia się skrzyżowały. Mimo tego, że ogarniała ich ponura ciemność spowodowana brzydką pogodą i nadchodzącym wieczorem, byli w stanie zanurzyć się w głębi swoich oczu. Zdecydowanie nie należało to do przelotnego zerknięcia. W powietrzu można było wyczuć pewny rodzaj intymności, który z każdą sekundą rozprzestrzeniał się jeszcze bardziej. König wychwycił, jak policzki Dhalii się zaróżowiły. Wtedy zdał sobie sprawę, jak delikatnie i dziewczęco wyglądała.
Jednym słowem... niewinnie.
Jego wargi rozchyliły się nieznacznie, a jego serce zabiło mocniej, uświadomione tym, że uczucia, które rozwijały się w jego duszy, mogły być oznaką-
Czar prysnął, gdy Victor wrócił z dwiema świecami i zapałkami. Para, jakby porażona prądem, rozplotła swoje dłonie, które wcześniej niby przypadkowo się połączyły.
Nie był głupi, widział, że coś jest na rzeczy. W innym przypadku Dhalia nie pomagałaby pierwszemu lepszemu żołnierzowi. Chyba, że została zmanipulowana lub szantażowana, ale jeśli do czegoś takiego by doszło, dziewczyna wysłałaby mu jakieś znaki oznaczające "pomocy".
Nie odzywając się na ten temat, postawił dwie świece na stoliku i odpalił zapałki.
Po godzinie burza całkowicie przeszła, a spomiędzy chmur wydobywały się cienkie promienie zachodzącego słońca.
Kiedy Dhalia i König odjechali, Victor stał na ganku, oparty plecami o balustradę. Wpatrywał się w odjeżdżający samochód. Intuicja non stop podpowiadała mu, że Austriacki żołnierz ześle nieszczęście, a jego zmysły nigdy go nie zawodziły. Teoretycznie miał zamiar pomóc przyjaciółce, lecz nie w taki sposób, jaki ona i jej "towarzysz" pragnęli. Posiadał ukryte cele, które chciał zrealizować. Może dzięki mężczyźnie mógłby wybić się wśród członków organizacji.
Może w ten sposób udałoby mu się odnaleźć brata.
Na tę myśl uśmiechnął się pod nosem, wchodząc do domu. Nie zwlekając, wziął słuchawkę do ręki, a następnie wykręcił odpowiedni numer.
- Podaj mi do telefonu Simona Rileya. Myślę, że to, co ode mnie usłyszy, niezmiernie go zaciekawi.
Dhalia próbowała namówić Königa, aby jej pozwolił odwieźć go do obozu, który znajdował się około półtora kilometra od wioski, ale ten kategorycznie odmówił ze względu na jej bezpieczeństwo. Stwierdził, że tak będzie dla niej lepiej. Obiecał, że znowu ją odwiedzi, po czym rozeszli się w swoje strony.
Gdy pokonał drogę składającą się z polnych dróg i lasów, próbował niezauważalnie prześlizgnąć się do obozu. Zbyt długo przebywał poza jego granicami, dlatego nie chciał narażać się kapitanowi.
Przechodził między namiotami, próbując wtopić się w tłum pozostałych żołnierzy. Niestety nie było to łatwe zadanie, ponieważ wyróżniał się swoim wzrostem, który przekraczał dwa metry. Oprócz tego, nosił czarną chustę na twarzy, więc to był kolejny powód, dlaczego się odznaczał.
W miarę szybko dostrzegł swój namiot. Z widoczną ulgą na twarzy już miał odsłonić kotarę, gdy bez uprzedzenia za plecami usłyszał swoje imię.
- König. - był to niski, męski głos.
Przełknął boleśnie ślinę i odwrócił głowę w stronę kapitana. Na jego twarzy malowała się powaga oraz wyraźne niezadowolenie.
- Kapitan Ridgeback...
- Gdzie byłeś do tej pory? Zwiady skończyły się po południu, jest godzina dwudziesta czterdzieści dziewięć. - bez owijania w bawełnę, oczekiwał natychmiastowego usprawiedliwienia.
König spodziewał się, że jego ucieczki nie ujdą mu na sucho, ale do prawdy nie mógł się przyznać.
- Chciałem bardziej zaznajomić się z okolicznymi terenami. - powiedział z udawaną pewnością, aby przekonać kapitana - Na wypadek, gdyby coś się wydarzyło.
Ridgeback założył ręce za plecy i w milczeniu mu się przypatrywał, jakby próbował przeszyć jego ciało na wylot.
- Dla twojego dobra, radzę ci ze mną nie pogrywać, König. - ostrzegł spokojnym głosem - Nie zapomnij, że masz zadanie do wykonania, a zegar tyka. Jeśli jeszcze raz zauważę, że coś kombinujesz, to wiedz, że nie skończy się to dla ciebie dobrze. Czy jest to dla ciebie zrozumiałe?
Jego cierpliwość była bardziej przerażająca, niż gdyby uniósł głos i zaczął się wydzierać. On nigdy nie krzyczał. Wystarczyło tylko jedno jego słowo, aby każdy był mu posłuszny. Właśnie z tego Ridgeback był znany - z "bezstresowego wychowania".
Nikt nie orientował się, co stało się z tymi, którzy go nie posłuchali.
- Tak, kapitanie.
Po tej nieprzyjemnej wymianie zdań, König wszedł do swojego namiotu i zmęczony opadł na materac, ściągając chustę z twarzy. Potarł palcami nasadę nos i wziął głęboki oddech.
W co ja się wpakowałem...
CZYTASZ
𝘔𝘺 𝘍𝘰𝘦'𝘴 𝘓𝘰𝘷𝘦 | König |
FanfictionJak jedno spotkanie z austriackim żołnierzem zmieniło cały los Dhalii.