König odwiedzał Dhalię praktycznie codziennie. Oboje spędzali czas wśród zwierząt, zbierali zioła na łące lub przesiadywali nad jeziorem w lesie. Dziewczyna czuła się coraz mniej skrępowana w jego towarzystwie i zaczęła darzyć go większym zaufaniem. Co jakiś czas żołnierz przychodził z drobnymi ranami na ciele, a ona opatrywała mu je z troską. Można by rzec, że stali się dobrymi znajomymi.
Nadszedł lipiec, a razem z nim pierwsza burza. Niebo ogarnęły ciemne chmury, deszcz lunął na ziemię oraz grzmoty zakłóciły panującą ciszę. W tym czasie Dalia siedziała na kanapie w salonie, czytając jej ulubioną książkę. Tego dnia König nie pojawił się, ale i tak wątpiła, że w taką pogodę przyjdzie. Przy okazji złapała się na codziennym oczekiwaniu znajomego.
Obok niej na komodzie stało radio. Parę minut temu ogłoszono komunikat, że wrogie wojska są w trakcie walk z broniącymi się patriotami.
Dhalia nie zdała sobie sprawy, kiedy przymknęła oczy i odpłynęła ze zmęczenia. Ten sen długo nie trwał, bo nagle niebo rozbłysło się i głośno zagrzmiało. Wzdrygnęła się, otwierając oczy. W tamtym momencie zauważyła wysoką postać za oknem, która przypominała zjawę z zaświatów. Wystraszyła się, ale gdy zobaczyła, że owa tajemnicza osoba do niej macha, zrozumiała, że był to po prostu König w swojej chuście założonej na twarzy. Odetchnęła głęboko z ulgą, trzymając się za klatkę piersiową. Odłożyła książkę na bok i podniosła się z kanapy, aby otworzyć mężczyźnie drzwi.
Stanął w progu, lekko przemoczony. Na szczęście wziął ze sobą czarną parasolkę. Przywitał się z dziewczyną, jak zwykle ściągając przy niej chustę z twarzy.
Dhalia wpuściła go do środka i zaparzyła herbaty, po czym oboje usiedli w salonie czekając, aż burza ucichnie.
- Nie spodziewałam się twojego przybycia w taką pogodę. Na zewnątrz dzieje się istny Armagedon - zagadała, upijając łyk czarnej herbaty.
- A jednak tutaj jestem - uśmiechnął się serdecznie w jej stronę.
Jak się potem okazało, König nie tylko chciał ją odwiedzić, ale także pragnął powiedzieć coś ważnego. W jego głowie przerodziła się myśl, aby odejść z wojska. Dobrze wiedział, że nie był to najrozsądniejszy pomysł, zważając na jego aktualne położenie, jednak nie chciał dłużej grać rolę marionetki sterowaną przez politycznych morderców. Z drugiej strony obawiał się konsekwencji, które mógł ponieść. Za zdradę równie dobrze groziło mu rozstrzelanie lub stryczek.
Wszystkie swoje myśli i obawy przekazał Dhalii, która wysłuchała go w milczeniu. Żołnierz dodał też niepewnie, że chciałby spróbować wykonać swój plan ze względu na nią, zafascynowany jej zwykłym, choć samotnym życiem.
Postanowiła, że mu pomoże. Na tyle mu ufała, że nawet wspomniała mu o tajnej organizacji podziemnej, która między innymi zajmowała się wyrabianiem sfałszowanych dokumentów tożsamości. König ich potrzebował, aby przeżyć.
Dla mężczyzny wydawało się to zbyt skomplikowane. Oboje znajdowali się na odizolowanej wiosce, a siedziba instytucji była w mieście kilkadziesiąt kilometrów dalej.
Dhalia opowiedziała mu również o Victorze - jej dawnym przyjacielu, który współpracował z tajną organizacją podziemną. Po dłuższej rozmowie stwierdzili, że König nikomu nie powie o swoim planie odejścia z wojska oraz w tajemnicy wszystko zostanie przygotowane.
Victor K. był trzy lata starszym od Dhalii młodzieńcem, który mieszkał w drewnianym domku przy lesie oddalonym o dziesięć kilometrów. Podobnie jak ona, mieszkał sam. Na początku wojny jego brat wstąpił do wojska i do tej pory nie wrócił do domu. Mimo tego, że wszyscy wokół twierdzili, że zginął, Victor cierpliwie na niego czekał, nie słuchając zbędnych uwag innych ludzi.
Dziewczyna nie miała kontaktu z chłopakiem odkąd wojna się zaczęła. Odizolował się od świata, gdy jego brat przestał z nim korespondować. Nie chciał z nikim rozmawiać.
Dlatego kiedy razem z Königiem wyruszyli w dobrze znaną jej drogę, ogarnął ją stres.
Jechali ulicą starym samochodem, który niegdyś należał do jej ojca. Nie posiadała prawa jazdy, bo to właśnie staruszek nauczył ją jeździć i za to była mu wdzięczna. Mogła wykorzystać swoje umiejętności, aby pomóc nowemu przyjacielowi.
- Wszystko w porządku? - zapytał König, zerkając na dłonie dziewczyny, które drżały na kierownicy.
- Tak, tak... Po prostu... Dawno się z nim nie widziałam... - odpowiedziała, a jej wzrok przez cały czas był skupiony na drodze.
König chcąc jakoś ją wesprzeć, delikatnie położył dłoń na jej ramieniu, poruszając wolno kciukiem po materiale jej sukienki. Na ten gest nieco się uspokoiła.
Spotkanie Victora i Dhalii po dwóch latach rozłąki było czymś, czego zdecydowanie potrzebowali. Kiedy chłopak otworzył im drzwi, gotowy na wygłoszenie wiązanki nieprzyjemnych słów, stanął w bezruchu, żeby potem przytulić blondynkę z braterską czułością. Był to wzruszający widok, na który ten König uśmiechnął się smutno.
Victor miał gęste kasztanowe włosy i oczy przypominające wody oceanu, a jego lekko przygarbiony nos ozdabiały liczne piegi. Przewyższał Dhalię, ale nie Königa. W porównaniu do dziewczyny, która była pisarką, on spełniał się w malarstwie. To właśnie jego obrazy wisiały w jej domu. Robił to hobbystycznie, chociaż w głębi duszy pragnął wystawić swoje dzieła na światło dzienne.
Przyjął swoich gości z uprzejmością, chociaż od samego początku nie lubił Königa.
- Nie ufam mu, jest w nim coś podejrzanego - szepnął do ucha dziewczyny, kiedy znajdowali się sami w kuchni, a żołnierz przebywał w pokoju gościnnym.
Sądził tak dlatego, że Austriak był wrogiem, który mógł mieć złe zamiary. Dhalia zapewniła go, że mężczyzna jest przyjaźnie nastawiony i nie zrobi nikomu krzywdy. Nawet on sam chciał to udowodnić, wystawiając dłoń na przywitanie w stronę Victora.
Usiedli wygodnie w pokoju gościnnym, a Victor wysłuchał historii, którą opowiedziała mu blondynka. Powiedziała mu o ich pierwszych spotkaniach i o tym, jak żołnierz pragnął odejść niepostrzeżenie z wojska. W normalnych okolicznościach Wiktor nie zgodziłby się pomóc obcemu człowiekowi, a w dodatku wrogu.
Ale zgodził się.
Ze względu na swoją przyjaciółkę.
CZYTASZ
𝘔𝘺 𝘍𝘰𝘦'𝘴 𝘓𝘰𝘷𝘦 | König |
FanfictionJak jedno spotkanie z austriackim żołnierzem zmieniło cały los Dhalii.