9. Skrucha

246 19 64
                                    

Nastał nowy dzień, a ja czułem jakby wczoraj jeszcze się nie zakończyło.

Wstałem z łóżka. Nikogo przy mnie nie było.

Czułem się samotny.

Było dość wcześnie, więc stwierdziłem, że pójdę się umyć i będę próbował coś zjeść, póki Jure jeszcze nie ma.

Wszedłem pod prysznic i puściłem zimną wodę. Czułem jak ciarki przechodza mi po plecach.

Sięgnąłem w stronę żelu pod prysznic i zobaczyłem, że Jere zostawił swój.

Otworzyłem go i powąchałem, dając wspomnieniom się ponieść. Wtedy byłem już na sto procent pewny, że muszę go odzyskać i nie poddam się bez wali. Za bardzo mi na nim zależy. Tylko czy on da się przekonać?

Po skończonej kompieli poszedłem w stronę kuchni. Zajrzałem do lodówki i wyjąłem z niej jogurt.

Długo nad nim siedziałem patrząc na różową paćke, ktora przez ten cały czas mieszałem łyżeczka. W końcu się przełamałem i bardzo powoli włożyłem jedzenie do buzi.

Przez moment czułem jak nie mogę go przekazać. Zacisnąłem oczy i zmusiłem się do zjedzenia.

Na szczęście od dalszych męczarni uratował mnie dzwonek do drzwi.

- Już otwieram!- krzyknąłem zostawiając niedojedzony jogurt na blacie.

Szybkim ruchem przekreciłem klucz w drzwiach i wpuściłem Jure do środka.

- Jesteś gotowy?- spojrzał na mnie, chyba nie podobał mu się ten widok.

Nie dziwnie się. Miałem podkrążone oczy i byłem otępiony.

- Psychicznie średnio- opwooedzialem ubierając buty- Cieszę się, że przyszedłeś.

- Nie martw się. Ja też- poklepał mnie po plecach z uśmiechem na twarzy i wyszedł przed dom tam gdzie zostawił auto.

Zająłem miejsce pasażera i wyjechaliśmy.

- Gdzie jedziemy na początku?- zapytałem.

- Do mamy Krisa. Może jeszcze tam są. Jeśli nie to i tak dowiemy się od niej jak jej poszło.

Skręciliśmy na drogę główną, gdy nagle ktoś wyjechał gwałtownie zza rogu, uniemożliwiając nam przejazd.

Spojrzałem na blondyna, czy wszytsko u niego dobrze.

- Jak jedziesz kretynie!?- krzyknął Jure zatrzymując gwałtownie auto- Wszystko w porządku?

Pokiwałem tylko głową.

Może to był znak, że nie powinniśmy tam jechać? Może oni nie chcą się ze mną godzić? Myśli zaczęły mnie przytłaczać przez co trochę panimowałem.

Jure od czasu do czasu coś do mnie mówił, ale ja bylem zbyt skupiony na analizowaniu wszystkiego, wiec tylko kiwłem głową.

Gdy dotarliśmy na miejsce myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi.

Jure zapukał do drzwi, a ja stałem za nim.

Otworzyła nam mama Krisa.

- Dzień dobry, jest Kris?- blondyn zapytał.

Czułem się trochę jak za dawnych czasów.

-Och, chłopcy!- kobieta się rozpłakała i przytuliła nas- Wejdźcie!

Zrobiliśmy to o co nas prosiła.

Pomiędzy salonem, a jadalnią stał Kris z srogą miną i założonymi rękoma.

If I was your boyfriend, never let you goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz