W nocy co chwilę się budziłem przez koszmary.
Śniło mi się, że Jere każe mi wracać do domu.
Te koszmary nie były najgorsze, najgorsza była świadomość, że koszmar może stać się rzeczywistością.
Około 3 w nocy napisałem do Jana.
bojan_cvjeticanin: Po południu jedziemy do Finlandii. Piszę, bo było by mi miło gdybyś pojechał razem z nami. Lot jest o 13.
Nagle poczułem ucisk w brzuchu.
-Przydało, by się coś zjeść- poszedłem w stronę kuchni.
Na blacie wciąż leżał skisły już jogurt. Skrzywiłem się i wyrzuciłem go do kosza.
Podszedłem do lodówki i wyjąłem z niej odpowiednie produkty na kanapki.
Pomału je zjadłem po czym położyłem się na kanapie i już miałem iść spać, gdy usłyszałem dźwięki dochodzące z góry. Poszedł w tamtymi kierunku i moim oczą ukazała się czarna postać chodzica po moim pokoju.
- Widziałeś, gdzieś może mój żel pod prysznic?- postać odwróciła się w moim kierunku.
- Jere? Co ty tu robisz?- byłem mocno zaskoczony.
- Przyjechałem do ciebie- podszedł do mnie. Nasze usta były tak blisko siebie. Bardzo chciałem go pocałować, ale pocałunek nie nastąpił- Żeby powiedzieć ci, że potrafisz wszystko zepsuć.
Stałem jak wryty.
- Żałuję, że cię poznałem- Jere wyszedł z pokoju, a trzask drzwi obudził mnie z tego koszmaru.
Spojrzałem na telefon.
Była 5, a ja nie umiałem już spać.
Analizowałem ten sen. Kawałek po kawału.
Żałuję, że cię poznałem.
Naprawdę tak sądzi?
Żałuje, że cię poznałem.
Ale ja cię kocham.
ŻAŁUJE, ŻE CIĘ POZNAŁEM.
Moja twarz zrobiła się czerwona od łez.
Już chciałem napisać do chłopaków, że nigdzie nie jade, ale na szczęście się powstrzymałem.
- To tylko sen, Bojan. To tylko sen- powtarzałem sobie.
Wtuliłem się w poduszkę co pozwoliło mi się trochę uspokoić.
Nim się spostrzegłem już słońce zaczęło wschodzić.
Wyszedłem na taras.
- Lubię takie chwilę chwilę te- przypomniały mi się słowa Jere.
- Nie chce już nigdy wieciej spędzać ich samotnie- powiedziałem po cichu.
Czy on też o mnie myśli? Czy żałuję, że mnie zostawił?
Czas strasznie mi się dłużył. Zdążyłem posprzątać mieszanie po moim napadzie agresji, umyć się i spakować.
W końcu usłyszałem klaskon, który sygnalizował to, że chłopcy już na mnie czekają.
Wyszedłem z moją wielka walizka na podjazd, spakowałem ją do auta, a potem siebie.
W aucie nie było Jana co mnie trochę zasmuciło. Spojrzałem w nasza konwersacje. Odczytał.
- Trzymaj- Jure podał mi kanapkę.
Spojrzałem na niego nie do końca rozumiejąc czemu dał ją akurat mi.
- Wygldasz jakbyś nie jadł od kilku dni.
Uśmiechnąłem się koncikami ust i złapałem za prowiant.
Odpakowałem ją ze sreberka i próbowałem się przełamać, by zrobić gryza.
Otworzyłem buzię i przez długi czas żułem kanapkę.
Była smaczna, ale ją jadłem wolno, gdyż nie chciałem, by zrobiło mi się niedobrze.
Po kilku minutach męczarni i kolejnych kilku jazdy dotarliśmy na dworzec.
Samolot nie miał żadnych opóźnień, więc pokierowaliśmy się w jego kierunku.
Nagle usłyszeliśmy za sobą znajomy głos.
- Chłopcy! Czekajcie na mnie!- Jan biegł w naszym kierunku.
- Co ty tu robisz?- zapytał Nace.
- Przyszedłem ratować związek- spojrzał na mnie, ale nie jestem pewny czy na pewno chodziło mu o mnie.
Wydać było, że chce podejść do Jure, ale nie wie czy może w końcu wszędzie mogą być dziennikarze.
- Chodźcie, bo się spóźnimy- Nace nas pospieszał.
Wyszliśmy na pokładz samolotu i zajęliśmy miejsca.
-Mogę tu?- zapytał Kris wskazując miejsce koło mnie.
- Faktycznie deja vu- zaśmiałem się.
Kris odwzajemnił uśmiech i usiadł koło mnie.
-Tylko, że tym razem Jere do mnie nie napisze- pomyślałem.
Bylem tak pogrążony w myślach, że nawet nie wiem w którym momecie moja głowa opadła na ramię Krisa i zasnąłem. Po nieprzespanej nocy byłem zbyt zmęczony na cokolwiek.
- Bojan, wychodzimy- obudził mnie głos Krisa.
- Już jesteśmy?- zapytałem zdezorientowany.
Nie trzeba mnie było długo wybudzać, ponieważ nagle w moim sercu zagościł nagły ucisk spowodowany stresem.
-Jezu my już jesteśmy!- zerwałem się z fotela.
Wszyscy pasażerowie się na mnie spojrzeli.
Wybiegłem z samolotu. (mam przed oczami sima, który ucieka jak mu się chałupa pali)
- Bojan Poczekaj na nas!- Jure krzyknął za mną.
Po wyjściu z lotniska Kris zamówił nam taxówie i poprosił o zawiezienie na ulicę która na pewno nie była tą na której mieszkał Jere.
- Gdzie jedziemy?- zapytałem.
- Do hotelu, a gdzie?- powiedział Kris.
- Myślałeś, że tak od razu pojedziemy do Kaariji?- Nace mnie wyśmiał.
Obrażony wtulilem się w fotel.
- Wcale nie- powiedziałem cicho.
- Komuś się chyba bardzo spieszy- Nace nie przestawał.
Przez całą drogę się ze mnie śmiał.
Wysiadlismy z pojazdu i pokierowaliśmy się w stronę tego samego hotelu co ostatnio.
Czułem się jakbym robił dokładnie to co wtedy. Popełniał dokładnie te same błędy co ostatnio. Nie chcę go już więcej tracić. Nie zniosę już więc tej ciszy.
Gdy z chłopakami skończyliśmy się rozpakowywać było już późno, więc stwierdziliśmy, że misja odbicia Jere rozpoczęcie się jutro.
Poszliśmy jeszcze szybko na miasto coś zjeść, a potem nie zostało nam za dużo możliwości.
- Stresujesz się?- zapytał Jure, gdy leżałem i próbowałem spać.
Reszta chłopaków już spała.
- Strasznie- stwierdziłem, że będę szczery- A ty?
- Czym?- spojrzał w moim kierunku.
- Rozmowa z Janem.
- Czuje, że ona nie nadejdzie tak szybko, Bojan. Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie- odwrócił się na drugi bok- Dobranoc.
Po tej rozmowie jeszcze długo nie umierałem spać. Myślałem nad tym co powiedział. Co jeszcze bardziej mnie stresowało.
Jak to ważniejsze sprawy?
xxxxxxxx
Jezu przepraszam za ten rozdział. Wiem, że za długo czekaliście żeby dostać takie flaki z olejem, ale obiecuje, że w następnym rozdziale będzie się działo!
CZYTASZ
If I was your boyfriend, never let you go
FanfictionDruga część druga ff o tym samym tytule. Polecam przeczytać część pierwsza przed rozpoczęciem.