11. Niespodzianka

273 23 91
                                    

- Bojan wstawaj- usłyszałem nad uchem głos Krisa, który zaglądał mi przez ramię.

- Mamoo- okryłem się kołdrą.

- Cos się stało Kaariji. Musimy do niego jechać- powiedział Jan.

Te słowa zmroziły mi krew w żyłach.

- Która godzina!- zerwałem się z łóżka.

- Zbliza sie trzecia- powiedział Jure trzymając w ręku ubrania przygotowany dla mnie.

- Koszula?- zapytałem nie kontaktując do końca.

- Nie ma czasu na pytania, Bojan- skarcił mnie Jan.

- Racja- złapałem za ubrania i pobiegłem w stronę łazienki się przebrać.

Strasznie się bałem o mojego Jere. Co mogło mu się stać o tak późnej godzinie?

To było najszybsze ogarnięcie się jakie kiedykolwiek zrobiłem. Pomijając fakt jaki bajzel zostawiłem, gdy nie umiałem znaleźć szczoteczki do zębów.

Z racji iz chłopcy byli już gotowi od razu po wyjściu z łazienki skierowaliśmy się w stronę taxówek stojących pod hotelem.

Wszyscy wsiedliśmy do auta. Nace podał adres patrząc na telefon.

Wtedy stało się dla mnie podejrzane to, że Jere napisał im, że coś mu się stało, a nie mi.

Poczułem delikatne ukłócie zazdrości.

Powinien napisać mi.

Ruszyliśmy, a ja nie umiałem usiedzieć na mniejscu ze zdenerwowania. Co chwilę kręciłem się w siedzeniu i sprawdzałem godzinę w telefonie.

Droga strasznie mi się dłużył chociaż trwała tylko paręnaście minut.

Gdy dotarliśmy na miejsce okazało sie, że nie ma tam żadnego szpitala ani nawet przychodni. Myślałem, że Nace pomylił adresy.

Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy w aucie zaparkowanym w szczerym polu.

Czekałem, aż Nace powie, że się pomylił, ale zamiast tego usłyszałem tylko.

- Idziesz?- Kris pomachał mi ręką przed twarzą.

Nie wiedziałem o co im chodzi.

Serce biło mi jak szalone i martwiłem się o swojego chłopaka, a oni każą mi wysiąść auta na jakiejś łące!?

- Co tu się dzieję?- popatrzyłem na nich zdezorientowany- Wy nie idziecie?

- Po prostu idź- Jan wypchnął mnie z auta.

Na niebie właśnie zagościł piękny pomarańczowo-różowym wchód słońca, który idealnie podbijał kolor czerwonych i żółtych kwiatów na polu.

Ptaki zaczęły wybudzać się ze snu niosąc wesołą melodie.

Ciepły wiatr kołysał drzewami i unosił zapach jeziora znajdującego się nieopodal.

Rozejrzalem sie i zobaczyłem małą altanke w której rozbłysło światło. Poszedłem w jej kierunku.

Im byłem bliżej tym lepiej widziałem, że ktoś siedzi w środku. Pomyślałem, że przecież Jere faktycznie mogło się coś stać i pobiegłem ile sił w nogach.

Gdy weszłem do środka moim oczom ukazał się mój Jere, ale wyglądał w miarę dobrze jak na kogoś komu miało by się coś stać. Jedyne co to na jego pięknej twarzy dało się dostrzec zdenerwowanie.

Zaniepokoiłem się.

Rozglądnąłem się szybko, gdyż nie wiedziałem co w takim razie się stało, że tak jechaliśmy tu w takim pośpiechu.

Altana była udekorowana świecami, co dodało magicznego klimatu.

-Jere, nie ci nie jest!?- rzuciłem mu się na szyję.

- Wszytsko jest dobrze, Bojan- obiął mnie jedna ręką kładąc ją na głowie.

- Jak mogłeś mnie tak zostawić!?- rozpłakałem się.

- Pogodziłem się już z chłopkami. Wróć do mnie i już wieciej mnie nie zostawiaj, proszę. Nie chcę żyć bez ciebie- mówiłem w pośpiechu ksztuszac sie łzami.

- Spokojnie- Jere gładził mnie po włosach.

- Jeśli nic ci nie jest to co tu robimy?- zapytałem, gdy już udało mi się uspokoić.

- Bojan...- nagle mina Jere stała się poważna co mnie wystraszyło.

Ta cisza mnie zabijała, a serce biło tak mocno, że aż zaczęło boleć.

- Nigdy już cię nie zostawie- mężczyzna przerwał ciszę.

Uśmiechnąłem się szybko po czym zamarłem, gdyż Jere ukląkł na jego kolano.

- Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zechcesz spędzać ze mną każdy swój wschód słońca?- wyjął małe pudełeczko po czym otworzył je, a moim oczą ukazał się piękny srebrny pierścionek.

Zakryłem usta rękoma i spójrzałem mu głęboko w oczy.

W oczach Jere było widać jak bardzo się stresuje. Błękitne oczy lśniły od złotego światła, wschodzącego słońca.

Nie mogłem powstrzymać łez. Kolana się pode mną ugieły i upadłem tuż koło mojego mężczyzny.

Czułem, że jeśli coś powiem to łzy będą już nie do zatrzymania, więc pokiwałem tylko głową.

Jere jeszcze nigdy w życiu nie wygląda na tak radosnego jak teraz.

Założył pierdnionek na mój palec i przytulił mnie mocno.

Nie mogłem się powstrzymać i zdążyłem nasze usta w pocałunku, który został odwzajemniony.

Nagle Jere oderwał się ode mnie i podniósł mnie niczym pannę młodą wychodzić z altany.

- Powiedział tak!- krzyczał trzymając mnie mocno na rękach.

- Przecież obiecałem, że to zrobię- powiedział ciszej przyciskając mnie bliżej siebie- Mówiłem, że ci się oświadczę.

Chłopcy, który do tej pory obserwowali nas z daleka przybiegli w naszym kierunku krzycząc wesoło.

Jere pomógł mi zejść z rąk i wszyscy grupowo się przytuliliśmy.

- Czekajcie- odsunełem się od nich- Wy to wszystko razem zaplanowaliście!

- Tak- powiedział Nace z dumą w głosie.

- To znaczy nie do konca- dodał Kris.

- Nadal myślę, że to była moje wina i przepraszam was- Jere skierował się w stronę Jure i Jana.

- Nie ma o czym mowic- powiedział blondyn.

- Nie chciałem stawać pomiędzy wami i wyjechałem. Niedługo później chłopcy napisali mi, że sprawa się wyjaśniła.

- A Jere powiadomił nas o swoim planie- dodał Jan.

- Przez ten cały czas próbowałem ci się oświadczyć, ale nigdy nie było odpowiedniej chwili. Jure wpadł na pomysł, że skoro wszystko już jest dobrze to możemy cie trochę nastraszyć- zaśmiał się.

- Jesteście podli- skarciłem ich wzrokiem.

Zapadła cisza.

- Nie ma ukrywajmy się Jere- przerwałem ją- Teraz już musimy wszystkim powiedzieć, że jesteśmy razem.

Jan spojrzał na Jure, ale nic nie powiedział. Bardzo chciałem im jakoś pomóc, ale nie mogłem. Tą historię oni sami musieli napisać.

I tak oto zaczęł się najpiękniejszych czasach w moim życiu.

Jestem wdzięczny za wszytskie chwilę. Nawet za te najgorsze, bo to nauczyło mnie wiele cennych rzeczy.

Zauważyłem jak od Eurowizji się zmieniłem. Stałem się lepszą wersja siebie.

Teraz każdy dzień jest lepszy, a ja potrafię się cieszyć tym co przyniesie jutro i walczyć z przeciwnościami losu.

Moje jutro z Jere będzie trwać wiecznie, ale co przyniesie jutro dla Jure i Jana? O tym się jeszcze przekonamy.

If I was your boyfriend, never let you goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz