II

448 24 36
                                    


Blitzø

Ocknąłem się w końcu, po czym trzęsącą się ręką chwyciłem telefon. Po kilku nieudanych próbach zadzwonienia do Księcia, spowodowanymi moimi zapuchniętym od płaczu oczami, udało mi się wybrać numer Stolasa. Takiego stresu nie czułem już od dawna. Miałem w głowie setki, jak nie miliony myśli, o tym, co może się teraz zdarzyć. Po chwili ciszy usłyszałem w słuchawce znajomy głos:

- Słucham? - powiedział wyraźnie surowym, dobitnym głosem. Na taki ton z jego strony, po całym ciele przeszły mnie ciarki, ponieważ było to do niego zwyczajnie niepodobne.

- Ja cię, Stolas. Dziękuję, dobry losie... Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że odebrałeś... - przez moje ciało przepływała ekscytacja, zmieszana z ogromnym i przytłaczającym poczuciem winy. Pięć sekund... Dziesięć... Po drugiej stronie przez kilka chwil odpowiadała mi tylko głucha cisza. Po chwili jednak Książę postanowił ją przerwać.

- A więc? Dzwonisz do mnie w środku nocy i nie masz zamiaru się odezwać? Powiedziałbyś chociaż dlaczego wykonałeś ten telefon, lub czego tak niezwykle ważnego ode mnie potrzebowałeś, skoro zawracasz mi głowę o 3 nad ranem? Niedawno się widzieliśmy, myślałem, że już nie życzysz sobie mnie słyszeć- powiedział twardym i stanowczym głosem. Brzmiał jak... jak nie on. Nie widziałem go jeszcze w takim stanie. To znaczy widziałem, lecz nie w stosunku do mnie. Nigdy nawet nie podniósł na mnie głosu...

- Taaa, ja właśnie..noo.. chciałbym cię bardzo przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie ja popro-

- Nie przepraszaj Blitz, nie wysilaj się tak. Oboje wiemy że przez cały ten czas robiłeś to dla pierdolonej księgi.

- A-ale Stolas ja... ty nic nie roz- Przerwał mi po raz kolejny.

- Nie, Blitz. Dopiero teraz przejrzałem na oczy. Nigdy nic dla ciebie nie znaczyłem. Dla ciebie liczyła sie tylko ta jebana książka. Czyż nie łatwiej byłoby po prostu o nią zapytać, a nie robić z siebie skończonego idiotę, by ukraść ją przy każdej możliwej okazji, niwelując naszą umowę? Znałeś mnie. Znałeś mnie od najmłodszych lat. Więc powinieneś wiedzieć, że jeśli osoba znacząca dla mnie wiele, poprosi o cokolwiek, nieważne, co by to było, nie będę w stanie jej odmówić - po tych słowach w słuchawce przez kilka sekund było słychać tylko ciszę. Po krótko trwającej chwili, ponownie przerwał ją książę, lecz spokojniejszym już głosem - Myślałem, że chociaż ty w tym całym Piekle masz w sobie choć trochę empatii. Niestety, pomyliłem się. Pomyliłem się co do twoich intencji... A teraz wybacz, muszę już kończyć. Mam parę spraw do załatwienia.

- STOLAS, CHOLERA JASNA, TO NIE TAK JAK... - usłyszałem tylko dźwięk przerwanego połączenia - myślisz... Kurwa.

Nie. Nie, nie, nie, nie, NIE. To niemożliwe. On zwyczajnie mnie zbył i nawet nie wysłuchał do końca. Za każdym razem, mogłem gadać bez przerwy, o rzeczach kompletnie niepotrzebnych mu do informacji, a on, tak czy siak, słuchał wszystkiego z takim zaciekawieniem, jakby była mowa o pierdolonej abdykacji samego Lucyfera! Teraz, potraktował mnie zupełnie inaczej niż zwykle. Tak... oschle.

Rozmowa z nim otworzyła mi oczy. Dopiero teraz spostrzegłem, jak przez ten czas bardzo zaniedbywałem naszą relację. Pozwałem sobie na zbyt wiele myśląc, że to kolejny przelotny romans. Z zewnątrz wyglądałem, jakbym nie przejął się ową sytuacją, jednakże w środku czułem nieopanowaną burzę buzujących we mnie emocji. Czułem się niepotrzebny. Samotny. Chciałem coś z tym zrobić, lecz sam do końca nie wiedziałem co. Często miewałem takie dni, a raczej noce, gdzie potrzebowałem jedynie dwóch rzeczy. Pierwsza z nich, to powiedzenie komuś o wszystkim co mnie gryzie. Miałem taką opcję. Miałem Stolasa, który wysłuchałby mnie, gdybym przyszedł do niego nawet z najmniejszą pierdołą, lecz gdy już miałem otworzyć się przed nim i powiedzieć mu całą prawdę, moje myśli oraz słowa , nie chciały tworzyć spójnej całości. W głowie miałem pustkę. Jakby wszystko co miałem powiedzieć, momentalnie wyparowało. Natomiast drugą z tych rzeczy, było zamknięcie się w swoim pokoju i w kompletnej ciemności wylewanie swojego całego bólu w poduszkę. Czasem pomagało, ponieważ po godzinnym wypłakiwaniu sobie oczu, zazwyczaj zasypiałem, a następnego dnia zachowywałem się jakby moje nocne słabości nigdy nie miały miejsca. Lecz bywały też wieczory, gdy moja metoda nie działała. W takim wypadku myślałem. Leżałem na łóżku zwinięty w kłębek, zarzucając na siebie kołdrę, mając nadzieje, że przynajmniej takie głupoty uchronią mnie od zła. Leżałem i rozmyślałem, czy nie skończyć tego wszystkiego tu i teraz.

Wydaje mi się, że po tych sytuacjach i natarczywych myślach upadłem na podłogę, ponieważ przez ułamek sekundy, poczułem przeszywający ból we wszystkich częściach mojego ciała. Musiałem zemdleć, ponieważ gdy sie obudziłem, na zewnątrz już świtało, a moja osoba była otoczona przez trzy znane mi sylwetki - Millie, Moxxie'go i Loony. Po mimice ich twarzy było można z łatwością wywnioskować, że coś poważnego jest na rzeczy.

- BLITZ!!- krzyknęli wszyscy prawie jednocześnie.
Z racji, że obudziłem się przed sekundą, nie docierały do mnie informacje z otoczenia. Nie pamiętałem co się stało, ani co aktualnie się dzieje.

- Coś sie stało? - zapytałem.

- Czy coś się stało? Oczywiście kurwa, że się stało kretynie! Nie można było cię obudzić! Myśleliśmy, że nie żyjesz! - krzyczała Loona - A teraz tłumacz się, co tak naprawdę się wydarzyło. Moxxie ze stresu spazmów dostawał.

- Hej! A ty niby oaza spokoju?! - zdenerwował się Mox.

- A i owszem stary kmiocie. I nie podskakuj mi, bo i tak jedyną rzeczą do której dosięgniesz, jest moje biodro - zripostowała Loona.

Moxxie miał zamiar odgryźć się na mojej córce, lecz Millie na szczęście przerwała im ten cyrk.

- Nie widzicie kretyni, że Blitz nadal nie wie co się dzieje? Pomoglibyście mu, a nie wyrzucacie tu swoje frustracje! - Dziewczyna pomogła mi wstać a pytaniami w moją stronę, zajął się jej mąż.

- Szefie, pamiętasz co działo się ostatniej nocy? No, poza klubem Ozzie's. Wybiegłeś z niego jak poparzony!

- Mox, serio nie chcę o tym gadać, bo tak naprawdę ja nawet nie pamiętam, co się stało. Możecie przybliżyć mi mniej więcej sytuację? Może wtedy coś mi się przypomni...

- Tak więc szefie, byłeś w klubie Ozzie's razem z Jego Wysokością Stolasem, gdy nagle...- Moxxie opowiadał historię z poprzedniego wieczoru, jednak ja nie byłem w stanie się na niej skupić. Gdy niższy ode mnie imp, wypowiedział imię osoby, która była głównym tematem moich wczorajszych nocnych przemyśleń, w głowie zapaliła mi się lampka i jak na pstryknięcie palcem, wszystkie wspomnienia wróciły.

-Kurwa jebana mać! Jak ja mogłem o tym zapomnieć! - zerwałem się na równe nogi i układając sobie plan w głowie, popędziłem w jedno bardzo szczególne dla rozwoju sytuacji miejsce.

In the Stars ||stolitz||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz