XIII

253 10 11
                                    

Pov: Octavia

Pałac taty, przed którym właśnie stałam, był tak ogromny, że ledwo potrafiłam objąć go wzrokiem. Mimo wszystkich niekoniecznie dobrych wspomnień, które powstały w tym miejscu, naprawdę lubiłam tu przebywać.
Po rozwodzie rodziców, ich relacje jeszcze bardziej się pogorszyły: matka jest wściekła, i jestem pewna, że podejmie najbardziej brutalne kroki, aby tylko zemścić się na tym "pierdolonym rozczarowaniu", jak zwykła nazywać tatę.

Z jednej strony wcale nie dziwię się tacie, że podjął decyzję o rozwodzie, ja też nie wytrzymałabym pod jednym dachem z taką kobietą jak matka. Jednak jakby nie patrzeć, była moją mamą. Kochałam ją tak samo, jak tatę. Nie mogę patrzeć na to, jak bardzo się nienawidzą. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem, kogo za to winić.

Po kolejnym tygodniu spędzonym w zamku wuja Andrealphusa miałam naprawdę dość tego wszystkiego. Chciałam wrócić do taty, powiedzieć mu o tym, co mnie trapiło. Po tym, jak rozstał się z mamą, ta bardzo ograniczyła nasze kontakty: mimo ukończonych osiemnastu lat, mogłam się z nim widywać rzadko, prawie wcale. Matka wolała trzymać mnie przy sobie, bym przypadkiem nie wypaplała tego, czego nie powinnam. Wyznaczyła mi konkretne dni wizyt, tak, żeby i ona mogła ode mnie "odpocząć". I taki dzień wypadał właśnie dziś.

Przechodząc przez główną bramę, myśli niemal wysypywały mi się z umysłu. Mimo to, dobrze wiedziałam, co konkretnie chcę powiedzieć ojcu i o co go zapytać. Presja, jaką wywierała na mnie matka, niepotrzebnie zaprzątała mi głowę.

Popchnęłam jedno ze skrzydeł bramy, by dostać się do środka. W końcu, po kilku minutach siłowania się, udało mi się uchylić wrota, które z głośnym skrzypieniem wpuściły mnie do pałacu.
Gdy stanęłam w salonie, zamurowało mnie: kiedy ostatnio tu byłam, wszystko było porozrzucane, nie dało się doszukać ani odrobiny porządku: na podłodze walały się różne ubrania, naczynia i wiele innych gratów, rośliny prawie usychały, a kurzu było tyle, że można było pokroić go nożem. Powód mojego zdziwienia to to, że... Zastałam wysprzątany, świeżo wyglądający i pachnący czystością salon. Nigdy nie było tutaj aż tak ładnie. Wyglądał, jakby dopiero niedawno został umeblowany.
Gdy przechadzałam się pomiędzy roślinami, które tak bardzo kochał tata, głowiłam się, co takiego mogło się stać, że postanowił posprzątać. Mimowolnie uśmiechnęłam się na myśli, która pierwsza przyszła mi do głowy: przecież to dzięki temu impowi. Tacie serio musi bardzo na nim zależeć, skoro robi dla niego tak wiele.
Mimo wszystko, to przez niego rozwiódł się z mamą. Powinnam go nienawidzić, winić za rozpad mojej rodziny, ale... nie potrafię. Przy nim tata jest po prostu sobą, i takiego go kocham. Przed matką musiał udawać kogoś, kim nie był. Moje uczucia co do tego impa nie były jednoznaczne: z jednej strony szanowałam go, z drugiej życzyłam mu jak najgorszej.

Pierwsze pomieszczenie, które chciałam odwiedzić, to sypialnia taty. Wiem, że przesiadywał tam całe dnie. Szybko więc skierowałam się właśnie tam, wbiegłam po szerokich, kryształowych schodach na pierwsze piętro, minęłam galerię obrazów oraz trzy biblioteki. Przy jednej z nich zatrzymałam się na dłuższą chwilę. To tutaj tata po raz pierwszy pokazał mi swój Grymuar. I tutaj nauczyłam się swojego pierwszego zaklęcia. Mam niezwykły sentyment do tego miejsca.
Poszłam dalej, by chwilę później znaleźć się przed odpowiednimi drzwiami. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl, że za chwilę zobaczę się z tatą, przytulę go i poczuję jego bliskość. Opowiem mu o przebiegu tygodnia, później wypijemy herbatę i popatrzymy w niebo. Następnie powiem mu o tym, co na jego temat mówiła matka, popłaczę się, a on mnie obejmie i szepnie, żebym się tym nie przejmowała, i że wszystko będzie dobrze. Tak wyglądało niemal każde nasze spotkanie, mimo to uwielbiałam je. Nigdy nie chciałam opuszczać taty. Jednak ktoś zadecydował o tym za mnie.

Odetchnęłam głęboko, po czym otworzyłam drzwi z impetem, wypowiadając przy tym donośne:

- Cześć, tato!

Odpowiedziała mi tylko głucha, dudniąca w uszach cisza. Zdziwiło mnie to, tata zawsze podchodził do mnie pierwszy i czule przytulał, ale... Nie tym razem. Coś było tu naprawdę nie tak, jak powinno.

Wtedy, gdy się obróciłam, zauważyłam sylwetkę leżącą na łóżku taty, szybko połączyłam kropki i domyśliłam się, że pewnie zasnął. Znów delikatnie się uśmiechnęłam i podeszłam bliżej.
Nagle usłyszałam trzask.

To brzmiało jakby ktoś stanął na sporą gałąź, tym samym łamiąc ją. Zauważyłam, że okno w sypialni jest lekko uchylone, bez zastanowienia ruszyłam w jego kierunku. Wychyliłam się delikatnie, a... przed oczyma minęła mi czyjaś sylwetka... Ktoś nieproszony był w naszym ogrodzie. Normalnie, powiedziałabym że to pewnie jakiś ptak. Ale duże, żółte oczy i długi, chochlikopodobny ogon skutecznie odciągnęły mnie od tej myśli...
Zamrugałam kilkakrotnie. Trzask gałęzi, uchylone okno i postać w ogr...- Tata.
Znów odwróciłam się, by spojrzeć na niego. Podeszłam bliżej jego łoża, by zobaczyć, czy wszystko w porządku.

I niemal w tym samym momencie pożałowałam tej decyzji. Czułam, że zemdleję z przerażenia. Mój oddech stał się nierówny, źrenice się rozszerzyły, a puls przyspieszył. Osunęłam się na podłogę, po czym upadłam na kolana, gdy ujrzałam stan, w jakim znajdował się tata.

Był nieprzytomny. Na początku sądziłam, że po prostu śpi, ale... głębokie rany cięte na jego brzuchu oraz twarzy utwierdziły mnie w przekonaniu, że na pewno tak nie jest. Ktoś ugodził go jakimś ostrym narzędziem ponad dziesięć razy. Krew ojca zabrudziła pościel, na której leżał. Oczy miał zamknięte. Cierpiał. Był na skraju życia i śmierci. A ja nie potrafiłam ruszyć się z miejsca i jakkolwiek mu pomóc. Byłam obrzydzona, ale nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.

W moich oczach w zawrotnym tempie zaczęły zbierać się łzy. Płakałam. Byłam zrozpaczona. Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Podniosłam się, aby za chwilę znów upaść. Byłam w ciężkim szoku.

Kto- kto mógł to zrobić? I dlaczego? Mam tyle pytań...

Nagle coś sobie uświadomiłam. Postać w ogrodzie. Przecież to nie mógł być przypa-
Usłyszałam głośny szum za sobą. Nie miałam siły, aby się obrócić. Nie wiedziałam, co się dzieje. Kroki. Coraz głośniejsze kroki. Zmierzały w moją stronę.

- Octavia? Co ty tutaj robisz?

To głos matki.

In the Stars ||stolitz||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz