Rozdział 5

10 2 12
                                    


Sama nie wiem, kiedy zasnęłam, ale było naprawdę przyjemnie ciepło wygodnie, naprawdę idealny sen. Brakowało tylko, aby ktoś przyniósł mi cieplutkie śniadanie, pyszną kawkę i pilot do telewizora, albo naładowanego laptopa, aby oglądać seriale cały dzień, mimo, że trochę niezdrowe, to moje ulubione zajęcie. Nie przypominam sobie, aby poduszki szpitalne były takie miękkie, a życie na tyle przystępne, jednak nie będę narzekać na to. Było naprawdę przyjemnie. Do czasu. Obudził mnie dźwięk robionego zdjęcia i ciche szepty, śmiechy. Znowu czułam się jak na koloniach w szóstej klasie podstawówki, gdy była zielona noc i ktoś zdecydował się zasnąć. Z niechęcią otworzyłam oczy nawet nie próbując podnieść głowy. Było tak miękko i tak przyjemnie,  że nawet nie myślałam podnosić głowy. Pierwsze co ujrzałam to twarz Ethana, który też jakby się dopiero budził. Obejmował mnie ramionami, a ja byłam wtulona w jego tors. Już wiem dlaczego było ta wygodnie i miękko. Nie do końca jeszcze kontaktowałam, bo dopiero wstałam, więc przekręciłam się na drugi bok i przymknęłam oczy. Jego ramie zacisnęło się na mnie ponownie mnie przytulając. Podświadomie się uśmiechnęłam, bo to było naprawdę przyjemne i naprawdę chciałam jeszcze więcej i więcej. To nadal było dla mnie bardzo dziwne jak ten chłopak na mnie działa, po prostu ciężkie dla mojego mózgu do zrozumienia.
-Destiny, śpisz jeszcze?- Usłyszałam głos mamy i natychmiast zerwałam się do pozycji siedzącej jakbym się opamiętała. Tylko nie wiem z czego mogłam się opamiętać.Wstając tak gwałtownie zrzuciłam chłopaka z łóżka, który zgodnie z prawami fizyki wylądował na podłodze. A książka poleciała zaraz za nim.
-Cholera, Des!- Zawołał podnosząc się z ziemi, siedział na podłodze masując głowę. Troszkę gwałtownie zareagowałam, ale chyba nic mu nie jest.
-Cholera, Ethan!- Zaśmiałam się. Przyglądając się chłopakowi i książce, serce mnie zabolało jak zauważyłam w jak nieludzki sposób wygięła się książka.- Widzisz twoje ulubione powitanie się przyjęło. Cholera, książka!
-Serio? Przejmujesz się książką jak mnie zrzuciłaś?- Spojrzał na książkę leżąca na ziemi koło niego, podniósł ją i rzucił na łóżko.- Wszystko mnie boli.
-Tak! Nie pamiętam na której stronie skończyliśmy czytać!- Śmiałam się, okrywając się szczelnie kołdrą bo zaczęło się robić zimno. Zdecydowanie wolałam jak chłopak mnie obejmował, wtedy było mi ciepło.- A tak na serio cały jesteś?
-Cały obolały.- Przeniósł wzrok na moich rodziców, którzy stali i się nam przyglądali. Sama ich dopiero tak naprawdę zauważyłam, chwilę wcześniej usłyszałam tylko głos mamy, a teraz ich zauważyłam. Mama po części zezłoszczona, zapewne przez słownictwo, a tata rozbawiony. Szopka od rana zaliczona, co dalej nas spotka w trakcie tego jakże cudownego dnia?- Dzień dobry państwu, a teraz przepraszam, ale wracam do spania. Pół nocy mnie męczyła.
-Cześć Ethan, żaden problem śpij dobrze.- Odpowiedział mu tata, a potem spojrzał na mnie, w jego oczach można było zauważyć niepohamowaną chęć śmiechu. Tata w głowie już wymyślał jak będzie z tego żartować przez najbliższe pół roku albo i lepiej.
-Suń się, teraz się kładę od ściany. Nie chce znowu spaść.- Powiedział do mnie na co ze śmiechem mu się przesunęłam. Wtulił się w moje plecy przyciskając mnie do siebie. Ponownie było tak fajnie i przyjemnie.
-Hej mamo, hej tato.- Przetarłam oczy i się do nich uśmiechnęłam. To była noc pełna śmiechów i płaczu z powodu książki. Cała nasza uwaga była skupiona na niej, że w pewnym momencie zapomnieliśmy, że w szpitalu są też inni ludzie. Pielęgniarka na nocnym obchodzie upominała nas, że mamy być ciszej, inaczej będzie musiała wyprosić Ethana, bo i tak nie powinno go tu w ogóle być.
-Witaj Destiny, czemu jeszcze śpicie? Zaraz 14.- Zaczęła mama. To jednak nie szopka od rana tylko od południa.-Pół dnia prześpią nic pożytecznego nie zrobią.
-Przyszliśmy pogadać z córką, a tu wchodzimy i śpi.- Zaśmiał się tata. Poczuł się chyba jakbym już się wyprowadziła od nich, lub coś na podobę.- Jeszcze z jakimś chłopakiem! Z mojej dziewczynki robi się chyba kobieta.
-Spałam po tym jak poszliście i nie mogłam spać w nocy.- Odpowiedziałam na pytanie mamy.- Więc siedzieliśmy czytaliśmy książkę i nawet nie wiem o której zasnęłam. Zaczynał się poranny obchód napewno, bo pielęgniarka była zdziwiona, że tak rano wstaliśmy i wysłała nas do spania jak się dowiedziała, że nie spaliśmy.
-No cóż, musimy się już zbierać.-Powiedział tata zerkając na zegarek.- Czas goni, mamy pare ważnych spotkań i niedługo wyjazd służbowy.
-W szafce macie śniadanie. W między czasie jak spaliście chcieliśmy wam kupić obiad, ale to chyba będzie lepsze.- Powiedziała mama z uśmiechem, wstając i biorąc torebkę. Ciekawe ile czasu siedzieli tu zanim wstałam i zrzuciłam Ethana z łóżka.- Pielęgniarka tu była wcześniej, wymienić kroplówkę i takie tam. Powiedziała, że jak narazie wszystko wyglada dobrze, nie dajesz żadnych oznak jakby coś więcej się działo, więc jutro albo po jutrze cie wypiszą. Tu jest twoja torba ubrań o którą prosiłaś, wszystko zapakowane, kilka spódniczek sukienek, cieplejszą bluza, nie wiedziałam co zapakować, więc dałam wszystkiego po trochu.
-To świetnie, dziękuję mamo.- Uśmiechnęłam się nadal trochę zmęczona. Widząc, że już wychodzą ułożyłam się z powrotem wygodnie.- Do zobaczenia niedługo.
Po ich wyjściu przyłożyłam głowę z powrotem do torsu Ethana mając tylko chęć zasnąć. Spojrzałam na chłopaka, który miał zamknięte oczy i również jeszcze próbował zasnąć. Wyglądał uroczo z rozwalonymi na wszystkie strony świata włosami. Zapewne jak ja wykończony jakby conajmniej maraton przebiegł, jednak to była najlepsza i najciekawsza noc w moim życiu, no i podobało mi się jego towarzystwo.
-Ethan?- Odwróciłam się do niego twarzą.
-Hmmm? Twoi rodzice już poszli?- Zapytał nadal nie otwierając oczu i przekręcając się na drugi bok, przez co automatycznie mnie wypuścił ze swoich objęć. Nie podobało mi się to.
-Tak, przytulisz mnie?- Teraz ja go zapytałam prosto z mostu. Czułam po prostu, że tego potrzebuje i bez tego będę marzła.
-To teraz ty się zrobiłaś bezpośrednia? Zimno ci?- Uśmiechnął się pod nosem, a ja kiwałam głową, szybko i energicznie, licząc na to, że mnie przytuli.- Chodź tu.
Rozłożył ramiona, aby zamknąć mnie w ciepłym uścisku, jego ramiona oplotły moje ciało. Mimo, że był normalnej nie jakiejś wielkiej postury, wydawałam się przy nim taka drobna, nawet z wszystkimi moimi niedoskonałościami, byłam przy nim taką troszkę laleczką. Znowu było przyjemnie miękko. Było dużo cieplej i lepiej. To było jak każda chwila, która mogła trwać wiecznie, taki moment w którym człowiek się wycisza i nie chce wyjść już z amoku. Już chyba oficjalnie mogę nazwać Ethana przyjacielem, a nie znajomym. Może nawet najlepszym przyjacielem, a może nawet kimś więcej? Nie byłam pewna, to nadal coś takiego innego, coś nowego, czego nie potrafiłam zrozumieć.
-Des?- Przysunął mnie do siebie. Zaspany z delikatną chrypką, uroczy, a jednak, takie dziwne uczucie, a jednocześnie takie przyjemne. Uwielbiam to uczucie. Uwielbiam jak on mówi do mnie Des, a szczególnie w ten sposób.
-Hmmm?- Otworzyłam jedno oko, spoglądając na niego.
-Jak masz mnie zapisanego w telefonie.- On również otworzył oczy, a jego tęczówki przebił blask światła. Zapewne gdybym stała i spojrzała mu w oczy, to kolana by mi się wygięły. Świetny moment wybrał na te pytania. Przyłożyłam czoło do jego czoła i popatrzyłam na niego.
-Uroczy pajac.- Zaśmiałam się pod nosem. Nie myślałam dużo nad tą nazwą zapisując go w telefonie, wydała mi się po prostu odpowiednia. Według mnie był naprawdę uroczy, a oprócz tego był troszkę pajacem. Była to najlepsza nazwa jaką mogłam w tym czasie dla niego wymyślić, szczególnie, że nie do końca wtedy kontaktowałam.
-O wow, czym sobie na tak cudowny nick zasłużyłem?- Śmiał się, a ja jeszcze bardziej wtuliłam się w jego ciało.- Ja ciebie mam Moi Dolce.
-Co to znaczy?- Zaśmiał się pod nosem, a ja się trochę odsunęłam, co w tym takiego zabawnego? No nie rozumiem.- Ej, nie śmiej się ze mnie!
-Podstaw z włoskiego chyba nie znasz.- Śmiał się głośniej, a ja usiadłam. Powinnam się chyba obrazić. Nie uczę się języków obcych, znaczy trochę niemieckiego, ale to w szkole.- W swoim czasie się dowiesz co to znaczy.
-No Ethan! Znam kilka zdań tylko.- Sama się śmiałam, uderzyłam go w bok i ponownie się położyłam. To było nie miłe z jego strony tak śmiać się ze mnie, bardzo nie miłe.- Dobrze, musisz mnie nauczyć trochę włoskiego.
-Nauczę, jeśli pomożesz mi rozjaśnić końcówki.- Zaczął bawić się moimi włosami. To było przyjemne.
-Pomogę.- Świetnie się bawiłam będąc tutaj z nim jednak dopiero teraz nagle jakbym zdała sobie sprawę. Przecież mamy środek tygodnia.- Ethan, nie powinieneś być teraz w szkole?
-Powinienem, ale- Przyznał bez zawachania.- śpij.

To było... dosyć dziwne i nie spodziewałam się tego. Chłopak zamknął mnie w silnym uścisku i zamknął oczy udając, że chrapie dla przekonania mnie do drzemki, z której zostaliśmy okrutnie wyrwani. Nie dyskutowałam już z nim i próbowałam zasnąć, aby było dobrze, bez kłótni, bez dyskusji, tylko sen. To tego właśnie potrzebowałam. Snu.

*******************************************
Tłumaczenie z języka włoskiego:

*Moja słodka

Like a Moon and a SunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz