Rozdział X.

54 9 0
                                    

Od wizyty Dracona w Skrzydle minęły dwa dni i Harry czuł coraz silniejszą irytację. Przez gorączkę i leki miał bardzo mgliste wspomnienia tego wieczora, a czuł że to było coś ważnego. Nikt go nie odwiedził, poza Ginny która rzuciła tylko wściekle różowe serduszko z życzeniami powrotu do zdrowia na jego szafkę i wybiegła, obijając się o łóżka.

Na dzisiaj pani Pomfrey zapowiedziała mu wizytę Rona i Hermiony, więc nerwowo zerkał na zegar. Słyszał głosy na korytarzu już od kwadransa, ale Ron na pewno pożerał masy jedzenia i trochę im się tam zejdzie. Z nudów sięgnął po jakąś książkę z szafki nocnej. Miała twardą czarną okładkę i dziwnie pachniała. Jakby perfumami, które skądś kojarzył.

Otworzył ją i spojrzał na podpis. Był bardzo staranny i elegancki, a przy tym czytelny. Coś o czym on mógł tylko pomarzyć. Zmrużył powieki, przekonany że czegoś nie rozumie: nie wierzył by Draco Malfoy pożyczył mu swój zeszyt do eliksirów.

Szybko go przekartkował, z podziwem oglądając drobne rysunki przy składnikach albo wymyślne szkice fiolek, których kształt odpowiadał elisksirowi. On sam nigdy nie poświęcał na takie rzeczy czasu. Wrócił do pierwszej kartki i przesunął palcem po literach. Bardzo chciał się dowiedzieć co stało się dwa dni wcześniej.

Usłyszał szybkie kroki i głosy więc wcisnął zeszyt pod łóżko, a kilka sekund później do Skrzydła weszli jego przyjaciele. Hermiona rzuciła się do jego łóżka i mocno go przytuliła, przepraszając za brak wizyt. Ron postawił na szafce nocnej ogromny kawałek jakiegoś ciasta, przyzdobionego istną góra bitej śmietany.
- Żałuj że ominęło cię tyle uczt, normalnie skrzaty chyba oszalały bo jedzenie jest wspaniałe!
- Oh, Ron! Jak możesz tak mówić! Skrzaty i tak są pokrzywdzone, a ty jeszcze je wykorzystujesz, zżerając porcje jak dla olbrzyma! Jak ty...
- Tak, tak Miona wiem, daj spokój! One lubią gotować i sprzątać!

Harry postanowił się odezwać by załagodzić przyjaciół. Nie miał ochoty na ich wrzaski, od których miał wrażenie że głowa pęka mu na kawałki
- Dzięki za ciasto, Ron. Szpitalne jedzenie jest... no nie najlepsze.
A przynajmniej tak mu się wydawało. Każdy posiłek podany mu przez panią Pomfrey niemal od razu zwracał. Wątpił czy uda mu się zjeść to ciasto, ale kiedyś chyba uda mu się coś przełknąć. Albo umrze.

Hermiona podała mu kilka zeszytów i zaczęła skrótowo opisywać lekcje i zadania. Chłopak nawet nie zamierzał jej słuchać, bo mówiła o wszystkim jakby to był banał, a to go cholernie irytowało. Skupił wzrok na ścianie za jej plecami. Kiedy skończyła rozwodzić się nad referatem na transmutację, o ostrożnie położyła stosik na podłodze a Harry poczuł że i ona i Ron strasznie mocno pachną dynią.

Wtedy uświadomił sobie że zbliża się Święto Duchów, a co za tym idzie - rocznica śmierci jego rodziców. Już od wakacji planował ich odwiedzić, jednak nie chciał być sam. Panicznie bał się tam stać bez towarzystwa, bo przeczuwał, że nie wytrzyma swoich własnych uczuć.

Kilkakrotnie pytał przyjaciół o to, czy pójdą z nim. Ron od razu zaprzeczył. Uparcie powtarzał że nie zmarnuje kolejnej Halloweenowej uczty na rzecz "przyjęć,, z duchami. Gdyby Harry miał jeszcze siły na nienawiść, to właśnie wtedy by ją uruchomił, specjalnie dla niego. Hermiona jednak podała kolejny powód, którego chłopak już nie mógł tak łatwo podważyć. Dziewczyna nieustannie powtarzała że jest to ogromne ryzyko że względu na Lorda Voldemorta, który może tam po prostu przyjść i zabić bruneta.

Mimo to postanowił spytać jeszcze raz, dla pewności. Poszuka kogoś innego, choć za cholerę nie wiedział kogo. Neville to tchórz, Luna wariatka a Ginny nawet nie brał pod uwagę, ze względu na Rona. Cho by pewnie płakała a tego by nie zniósł. Wychodziło na to że nie ma nikogo na kim może polegać.
- Wiecie może, którego dziś mamy? - postanowił przerwać dość głośną rozmowę przyjaciół dotyczącą zadania z eliksirów. Z tego co zrozumiał, mieli pracować w parach a ich była trójka co stanowiło pewien problem.
- Oh Harry! - Hermiona się zaśmiała - Mamy 20 października! Jeszcze raz przepraszam że nas tyle nie było ale pomagaliśmy Hagridowi.
- W czym?

If I'm going to die, I know You love meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz