Rozdział 7

96 12 0
                                    

WITAJCIE NA PIERWSZYM MECZU QUIDDITCHA W TYM SEZONIE! DRUŻYNY WCHODZĄ NA BOISKO POD PRZYWÓDCTWEM NOWYCH KAPITANÓW - MALFOYA I POTTERA!

Wrzaski Lee Jordana działały jak tortura na Harry'ego. Jego ból głowy urósł do porażającego, czuł silne mdłości. Będzie dobrze, jeśli nie zrzygam się podczas gry. Złapał uśmiechy przyjaciół, pokrzepiające spojrzenia bliźniaków. Musi dać radę. Nie może zawieść w pierwszym meczu.

- ZAWODNICY PRZYJMUJĄ POZYCJĘ! KAPITANOWIE PODAJCIE SOBIE DŁONIE!

Draco nawet się nie skrzywił, chwytające dłoń Pottera. Harry nie zamierzał okazywać wrogości. Nie miał siły.

- WSIADAJĄ NA MIOTŁY I... RUSZYLI! POLECIAŁY TŁUCZKI, KAFEL W GRZE! ZA CHWILĘ WYSTARTUJE ZNICZ!

Harry zaczął krążyć dookoła boiska. Obrazy przed oczami rozjejżdżały mu się z głodu. Przyspieszył, widząc że Malfoy obrał podobna strategię. Czy on zawsze był taki chudy? Chyba nie aż tak... Skup się!

- FRED WEASLEY RATUJE SZUKAJĄCEGO PRZED TŁUCZKIEM! HARRY JEST ZBYT SKUPIONY NA ZNICZU BY ROBIĆ UNIKI, BROŃCIE GO CHŁOPAKI!

Prawda była taka, że Harry zapomniał nawet czego szuka. Tępym wzrokiem śledził ruchy przeciwnika, który nagle ruszył błyskawicznie tuż na niego.

- MALFOY DOSTRZEGŁ ZŁOTY ZNICZ! CZEMU POTTER GO NIE ŁAPIE, WISI TUŻ PRZED JEGO NOSEM?!

Gryfon poczuł szok, bo złota kulka istotnie unosiła się w zasięgu jego ręki. Wyciągnął dłoń, aby złapać piłeczkę i skończyć tortury, ale ona odfrunęła. Ruszył za nią w wyścig, zrównał się z Malfoyem który był już o pół metra od kulki i...

-MALFOY ŁAPIE ZŁOTY ZNICZ! ŚLIZGONI WYGRYWAJĄ 180 DO 30! CO SIĘ STAŁO Z HARRYM POTTEREM, SŁYNNYM SZUKAJĄCYM?

Prawda była oczywista: nagły skurcz bólu odebrał Harry'emu wzrok, sprawił że jego ręką opadła. Odpuścił, miał ten mecz gdzieś. Wylądował na trawie, ale nie zdobył się ma porzucenie miotły. To był jego jedyny prezent, pamiątka po Syriuszu. Więc z miotłą w garści pobiegł do łazienki na parterze, gdzie niemal na podłodze zwrócił nikłą zawartość żołądka.

Otarł usta. Czuł się coraz gorzej, bolało go dosłownie wszystko. Do tego czekał go gniew Rona i całego Gryffindoru. Hermiona pewnie zacznie histeryzować, że ktoś go zaczarował, a może blizna znów boli... Nie bolała ani razu od kiedy Syriusz...

Poczuł łzy na policzkach ale nie chciał ich hamować. Po prostu musiał to z siebie wyrzucić, a potem zmierzyć się ze wściekłym tłumem.

Łatwizna.

                                    Draco

Chóralny śpiew Ślizgonów niósł się na Błoniach, następnie przeniósł się do Holu, po czym zatrzymał się w lochach. Już od dawna nie wygrali pierwszego meczu w sezonie, a zwłaszcza gdy grali z Gryffindorem. Wszystkich wprost rozsadzała energia.

Draco czuł się wspaniale. Pokonanie Pottera było wyjątkowo satysfakcjonujące, a od kiedy zszedł z boiska co najmniej dziesięć osób z jego domu krzyknęło w jego stronę podziękowania i wyrazy radości.

Jakiś siódmoklasista zdobył kilka butelek Ognis tej Whisky i impreza w pokoju wspólnym zaczynała coraz bardziej hałasować. Kilku Ślizgonów  zdążyło już sporo wypić i teraz z dziwnymi minami biegali po dormitoriach, obejmowali przypadkowe osoby lub wykrzykiwali wulgaryzmy i okrzyki szczęścia.

Sam Draco nie pił wiele. Musiał pomóc Blaise'owi wygonić wszystkich którzy mieli mniej niż 14 lat. Pijani szesnastolatkowie to jedno, ale pijane dzieci to już problem. Kiedy w końcu ostatni chłopak został wepchnięty do swojego pokoju, wspólna komnata zaczęła być jeszcze bardziej szalona. Ślizgon od alkoholu wlazł na żyrandol i teraz ledwo przytomny rzucał we wszystkich jakimiś śmieciami. Pansy z zadowoleniem piła i flirtowała że swoją przyjaciółką. Draco zazdrościł jej takiej mocnej głowy. On sam po trzech kieliszkach zaczynał się chwiać. Zabini rozciągnął się na kanapie, ignorując wszystkich i wszystko.

Blondyn wyszedł z pomieszczenia, choć to przecież on był zwycięzcą. Jakoś nie miał ochoty na rozmowy z upitymi znajomymi. Rozłożył się na łóżku i przycisnął poduszkę do twarzy. Hałasy odrobinkę ucichły. Jednak ciemność ma swoje wady. Kiedy tylko odciął się od świata, został sam z myślami. A w jego myślach: Potter.

Jego choroba, cokolwiek to było, widać ją od razu! Jego przyjaciele są chyba ślepi, ale może im to pasuje. On by nie mógł patrzeć, jak Pansy lub Blaise umierają w oczach. Zrobiłby wtedy dla nich wszystko, co tylko by ich wyleczyło.

Odrzucił poduszkę. W Pokoju Wspólnym zapadła podejrzana cisza, którą musiał zweryfikować.

Obiecał sobie, że w wolnej chwili pójdzie w obłudne miejsce i zastanowi się nad sytuacją Gryfona, jego wyglądem i swoimi własnymi uczuciami.

Cisza wyjaśniona. Większość zasnełam, a ci przytomni albo się całowali albo obejmowali siedząc w różnych dziwnych miejscach. Zabini spał oparty o dwóch piątoklasistów, Pansy całowała się z przyjaciółką siedząc na komodzie.

Podniósł w połowie opróżnioną butelkę Whisky i wrócił na łóżko.

Przynajmniej zaśnie bez problemów.

If I'm going to die, I know You love meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz