Rozdział 1

137 12 9
                                    

Jakieś kilka dni temu szłam sobie powoli pustymi ulicami mojego miasta. Zabrze czasem mnie zaskakiwało, potrafi być naprawdę piękne. No dobra, może jednak nie puste. Ruch był dosyć duży, ale czego się mam spodziewać po centrum w godzinach szczytu? Na słuchawkach leciało mi akurat "Ten Stan". Miałam całkiem dobry humor, ale z radości nie skakałam. Moje szczęście opadało z minuty na minutę, ponieważ wiedziałam, że muszę wracać do domu. A czeka tam na mnie mój nienormalny wujek.

Zamieszkałam z nim po śmierci moich rodziców, i na początku mieszkałam z moją siostrą. Przysięgam wam, że to jest najlepsza siostra na świecie. Nie zliczę nawet nocy, gdzie robiłyśmy sobie domowe spa, obejrzanych filmów i seriali, przesiedzianych dni w piżamach nic nie robiąc, czy też imprez, na które chodziłyśmy bardzo często. Maja, bo tak miała na imię, jest starsza ode mnie o dwa lata. Gdy rodzice umarli, miałam jedenaście lat, a Maja trzynaście. Zawalił nam się świat, tak nagle. Tak nagle straciłyśmy najważniejsze osoby w naszym życiu, osoby, które tak bardzo nas kochały. Od tamtej pory nie zaznałam uczucia miłości i jakiejkolwiek bliskości. A Maja? Mieszkałam z nią w naszym domu. Tak, to brzmi dziwnie. Po prostu codziennie ktoś do nas przychodził, do czasu gdy Majka skończyła 16 lat. Mieszkałyśmy tak, dopóki Maja nie wyjechała do Czech ze swoją przyjaciółką w wieku 18 lat. To było rok temu, a nadal mi jej niezmiernie brakuje. Jeszcze miesiąc będę musiała mieszkać z tym psychopatą. Wujek, a właściwie ten potwór, nazywa się......... nie pamiętam. I szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to.

W tej chwili w moich uszach zabrzmiały pierwsze dźwięki "Aniołom szepnij to". W tym momencie się rozpłakałam. Usiadłam na ławce, by się uspokoić. Piosenki zmieniały mi się praktycznie w rytm moich oddechów. Łapałam powietrze wielkimi wdechami, a łzy lały mi się po policzkach. Nie mogłam pozbierać myśli. Miałam wrażenie, że wszystkie smutki i trudy mojego życia skumulowały się w jeden płacz. W jedną wielką histerię.
Ludzie patrzyli się na mnie jak na wariatkę, więc postanowiłam przejść do miejsca mniej uczęszczanego przez ludzi. Gdy szłam tak słabym krokiem zauważyłam ławkę. Dziękowałam niebiosom za to miejsce do spoczynku. W słuchawkach, które nadal miałam w uszach, rozbrzmiewały piosenki, których sens dopiero teraz rozumiałam. Dopiero teraz rozumiałam te okropne uczucia, które autor chciał ukazać. Na nowo zrozumiałam piosenkę "Aniołom szepnij to".
Płakałam, a właściwie to ryczałam tak jeszcze jakieś pół godziny.
Nagle zapragnęłam umrzeć. Chciałam spróbować śmierci, chciałam zobaczyć jak ona smakuje. Czy jest gorzka i kwaśna, czy może jednak tak słodka. Nieraz już się okaleczałam. Razem z Mają pokazywałyśmy sobie nowe rany, i za każdym razem mając ten straszny, metalowy przedmiot w ręce zastanawiałam się jak to jest.
Jak to jest umrzeć?
Z rozmyśleń oderwał mnie piękny głos.
Piękny, subtelny i anielski głos.
Nieznajoma mi osoba nuciła piosenkę "Lovely", czasami cicho śpiewając. Chłopak miał zamknięte oczy, ale otworzył je jak głośniej załkałam. Zauważył mnie. O nie.
Szybkim ruchem wyjął swoje słuchawki z uszu i do mnie podszedł.
Nie wiedziałam jeszcze o nim nic.
______________________________
493 słowa.
Okej, chciałam, żeby Janek pojawił się w drugim rozdziale, i jakoś to przeciągnęłam.
Idę pisać kolejny rozdział, baajoo.
I dajcie znać jak wam się podoba.
Miłego dnia/nocy 💕✨️

Ten Stan || JannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz