Rozdział 2

99 9 11
                                    

Chłopak jeszcze na chwilę przystanął, aby mi się dokładnie przyjrzeć. Jeszcze kilka chwil temu chodziłam sobie spokojnie po mieście, a teraz wyję na ławce, i do tego przed jakimś obcym chłopakiem. Smerfastycznie.

W tym momencie czuję się po prostu nieobecna. Nie czuję ani niezręczności, zażenowania ani nawet tego cholernego smutku. Tonę we łzach, a nawet nie wiem czy mężczyzna przede mną mnie zaraz nie zabije albo porwie. Siedzę z głową spuszczoną w dół, wpatrując się w moje kolana. Wiedziałam, że pod warstwą dresów jest masa blizn, niektóre są sprzed dwóch miesięcy, a niektóre ze wczoraj. Nawet dzisiaj rano uozdobiłam moje blade ramiona o kilka nowych kresek.

O Boże, jak ja bym chciała zniknąć i już nigdy nie wracać.

Nie pomyślałam sobie o znikaniu z tego cudownego świata ani chwili dłużej, bo chłopak jakoś magicznie przysiadł obok mnie i do mnie zagadał. Nie rozumiem, czemu nie ogarnia, że wolę zostać sama.

-Czemu płaczesz? - Okej, zakochałam się w tym głosie.
-A co? Już sobie spokojnie popłakać nie można? -Dosłownie wyłkałam te słowa siłą, dusząc się powietrzem i łzami.
-A czy ja ci czegoś zabraniam?
-Jestem Janek. A ty? - zapytał Janek po chwili ciszy, bo nie zauważył, że na przykład przeżywam właśnie histerię życia i nie jestem w stanie odpowiedzieć. On jest jakiś ślepy, czy co?
-Melania.
-Ładnie - delikatnie się uśmiechnął- a powiesz mi czemu siedzisz tutaj cała zapłakana słuchając muzyki? -zmienił ton na troskliwy. Jak ja dawno nie zostałam przez kogoś udobruchana.
Jak ja dawno nie czułam się zaopiekowana.
Janek chyba zobaczył, że tylko smutnieję, i spytał o tak błachą rzecz, a jednak dostarczył mi nią tak dużo troski.
-Chcesz się przytulić?
Pokiwałam tylko głową.
Jego ramiona oplotły moje ciało.
Głowę położył mi na mojej.
Poczułam jego zapach, tak cudowny.
Dłonią gładzi moje włosy, czasem też plecy.
I jeszcze nuci piosenkę.
Czuję się jak w siódmym niebie.
Zdałam sobie sprawę, że przytulałam się tak długo ostatnio z Mają, gdy wyjeżdżała.
Z moich oczu trysnęły nowe łzy.
Tak liczne, że nawet jakbym chciała nie mogłabym ich opanować.
Ja płakałam tak jeszcze trochę, aż się nie uspokoiłam.
Podniosłam bardzo powoli głowę, i zobaczyłam chłopaka, w którego byłam wtulona.
My god, zejdę tu zaraz.
To człowiek, czy anioł?
Głos ma anielski, więc pasuje.
Janek wpatrywał się we mnie, a w oczach miał tyle troski i współczucia, że potrafił uleczyć mnie samym wzrokiem.
- Opowiesz mi co się stało, hm?- zachęcił mnie do mówienia. Nie mogłam się oprzeć jego urokowi, ale też nie wiedziałam co powiedzieć.
- Powiedzmy, że za dużo myślałam...- spojrzałam w jego oczy.
I to był błąd.
Te oczy są jak tafla morza.
Zarzekam się, że zauważył w moich oczach tę iskierkę wdzięczności.
- A o czym dokładnie? Jeśli mogę spytać oczywiście.
- O moim beznadziejnym życiu.
- Oj, nie może być tak źle, a ile ty masz tak właściwie lat?
- No za jakiś miesiąc 18, a ty?
- Co-
- A ty ile masz?
- 23...
- Wyglądasz o wiele młodziej, dałabym Ci ze trzy lata mniej.
- Serio?
- No
- Dzięki czy coś.
- Wiesz co, Janek? - wydusiłam z siebie te słowa, bo miałam ogromne mroczki przed oczami, a głową mi pękała. W sekundę coś mi się stało. Cudownie.
I jeszcze w obecności cholernie słodkiego chłopaka.
- Tak? - Chyba zauważył, że zaraz umrę. Wow, nie jest ślepy.
- Słabo m...- I zemdlałam, tym samym osuwając się na ciało chłopaka. Janek nie czekał za długo, bo wziął mnie w swoje ręce i zaniósł do swojego domu.

________________________
Hiiii!
559 słów
Klasycznie dajcie znać jak wam się podoba, i mogę wam zdradzić, że w następnym rozdziale będzie pov Janka
Bayooo 💕💕

Ten Stan || JannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz