chapter seven

62 4 0
                                    

Nadine Montrose razem ze swoimi przyjaciółkami obudziła się w niedzielny poranek z średnim fizycznym samopoczuciem. Dziewczyny przez cały dzień ledwo ruszały się z łóżka, jedynie gdzie wychodziły to na śniadanie, lunch, obiad i kolację w Wielkiej Sali.

Nadine gdy przypomniała sobie, co robiła i co komu mówiła, głośno westchnęła. Nie było tak źle, ale zdecydowanie nie zrobiłaby tego wszystkiego na trzeźwo. Zastanawiała się, czy Tom Riddle będzie z nią normalnie rozmawiać po tym wszystkim, o czym gadali.

Odpowiedź miała dostać dopiero na porannych eliksirach w poniedziałek.

W poniedziałek dziewczyna wstała z łóżka stosunkowo wcześnie, w porównaniu do poprzednich dni. Z powodu posiadania dużej ilości czasu tego ranka, na spokojnie lekko się pomalowała, tym razem tylko wytuszowała rzęsy i pomalowała usta błyszczykiem.

Tego dnia ubrała się naprawdę luźno, nie starała się, aby wyglądać ładnie, tak jak zawsze. Nałożyła na siebie luźne czarne spodnie z szerokimi nogawkami, a na górę białą bluzkę z długim rękawem, która opinała jej duży biust. Na stopy przyodziała płaskie czarne baleriny. Jej przyjaciółki również wstały dość wcześnie i zajęły się szykowaniem na śniadanie i lekcje.

Nadine jeszcze przed pójściem na pierwszy posiłek dnia, przeczytała trochę z książki o tematyce romantycznej, którą wzięła ze sobą do Hogwartu, a gdy potem do śniadania zostało około pięć minut, razem z Lily I Claire wyszły z dormitorium I zaczęły iść w kierunku Wielkiej Salii.

W dużym pomieszczeniu na stołach czekały już na wszystkich uczniów pełne talerze i miski, które były zapełnione wszelkiego rodzaju jedzeniem. Dziewczyny w trójkę zajęły miejsce przy jeszcze nie pełnym stole Gryffindoru i zaczęły jeść.

- O Chen i Elizabeth są tak wcześnie na śniadaniu - skomentowała Lily, patrząc w kierunku stołu Slytherinu - Po nich spodziewałabym się raczej spóźnienia.

- Widzisz, jednak twoi nowi znajomi są punktualni - sapnęła sarkastycznie rudowłosa.

Tak, znajomi. To tak właśnie przedstawiła ich w opowieściach młoda Thompson. Nie opowiedziała dziewczynom o ich "grze" na wieży astronomicznej, a szczególnie o jej pocałunku z Elizabeth Seymour. Może chciała o tym powiedzieć, ale teraz zdecydowanie nie czuła się gotowa i wolała, aby to pozostało sekretem.

Montrose natomiast po sobotniej imprezie również nie powiedziała dużo dziewczynom o tym co się tam działo między nią a Riddle'm. Jakby miała im opowiedzieć o tym, że ze ślizgonem zawarli jakąś głupią umowę w stylu korki z eliksirów za informację o Komnacie Tajemnic, od razu spojrzałyby się na nią spod byka zdziwione, a przynajmniej tak czuła, że tak by właśnie było.

Gdy wtedy Thompson wspomniała o siedziących już na śniadaniu Seymour I Zhu, Nadine patrząc w stronę ich stołu, nawet na chwilę nie szukając ich wzrokiem. Jej uwagę przykuł natomiast Tom Riddle, który siedział tego dnia daleko od Lestrange'a co było dziwne, ponieważ zawsze siadali obok siebie.

Nadine wpatrywała się parę sekund w stronę ślizgona, który wcinał ciasto marchewkowe. Gdy on spojrzał się w jej stronę, trwali w tym spojrzeniu parę sekund, ale szybko się one skończyło, ponieważ onieśmielona dziewczyna zerwała kontakt wzrokowy i nieśmiało spuściła wzrok na swój talerz z ciepłym pieczywem oraz serową zapiekanką.

Gdy razem z przyjaciółkami zjadła śniadanie, wróciły jeszcze do dormitorium, gdzie Nadine przeczytała kolejne dwa rozdziału romansu, który akurat ostatnio czytała.

Krótko przed zaczęciem się eliksirów, gryfonki wyszły z dormitorium I rozmawiając między sobą, doszły prosto pod salę, gdzie odbywała się owa lekcja.

I know how much it matters to you | Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz