6. TEATR

254 15 52
                                    

Tydzień w Angelse minął mi bardzo szybko. Po zadymionej kuchni nie zostało ani śladu. Wszystko było idealnie odmalowane, tak że ciotka Melanie się nie skapnęła. Właśnie, ciotka Melanie. Spotkałam się z tamtego wieczora. Posiedziałyśmy razem przy zielonej herbacie i rozmawialiśmy. Tematy głównie tyczyły się mojego ojca, bo jak sama mówiła trochę za nim tęskniła przez te lata. Mówiła też o ich dzieciństwie w Angelse. Czasami miałam ochotę powiedzieć, że mój ojciec wychował się w Night City, ale gryzłam się w język. Nie wiedziałam na ile słowa ojca są prawdzie. 

Tego dnia, po raz pierwszy moja noga miała dotknąć podłogi mojej nowej szkoły. Stresowałam się tym niemiłosiernie. Nawet nie wiedziałam dlaczego. W końcu miałam tam Erica, który wielokrotnie zakomunikował mi, ze mi ze wszystkim pomorze. Zestresowana siedziałam w aucie i bawiłam się palcami. Eric spokojnie jechał i  między czasie mówił mi, abym się nie stresowała. 

- Nie stresuj się Mihaela. To tylko szkoła- westchnął. 

- Nie Eric. To aż szkoła- mówiłam wyolbrzymiając.- Ty tego nie zrozumiesz. W Night City szkoła to było całe moje życie. Każdy swój wolnych czas poświęcałam jej. Lubiłam się uczyć i miałam dobre kontakty ze wszystkimi. 

- Ale teraz tak nie będzie- stwierdził.- Na pewno nie po tym jak zremisowałaś na ostatnich wyścigach. Anioły najprawdopodobniej będą chciały się zemścić. Jakby tylko ktoś cię zaczepił, masz od razu do mnie przyjść i mi o tym powiedzieć. Jasne? 

- Jasne. 

O sytuacji z blondynem wolałam mu nie mówić. Wiedziałam, że pójście tam było lekkomyślne, ale moja ciekawość wzięła górę. Od sześciu dni próbowałam zapomnieć o tej sytuacji. Zablokowałam ten numer i swoją uwagę skupiałam na sobie. Przez te sześć dni zżyłam się z Larą, Dove i Angeliną. Na spotkaniach nie poruszaliśmy tematu naszego podobieństwa. Kiedyś jednak musiał nadejść czas, gdy powinniśmy o tym porozmawiać. Tego dnia miałam zamiar umówić się z blondynką na spotkanie. 

Szatyn zaparkował auto na szkolnym parkingu. Położył rękę na moim udzie i złapał moją dłoń. 

- Będzie dobrze, zobaczysz. To zwykła szkoła- mówił z uśmiechem. Chciałam wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Wiedziałam jednak, że tek nie będzie. I nie chodziło tu tylko o szkołę. Tu chodziło o całe moje życie. Przeczuwałam, że wrócą moje najgorsze koszmary i moja maska runie w gruzach i będę musiała nałożyć nową. Nową, ale jednak starą maskę. Koszmar, w którym grałam główną rolę, miał powrócić. Czułam to w kościach. 

Wyszliśmy z auta. Przejrzałam się w lusterku auta i poprawiłam włosy. Poprawiłam śnieżną koszule i jedne z moich garniturowych spodni, których miałam mnóstwo w szafie. Na stopach jak zawszę miałam swoje ulubione trampki. Na moich uszach widniały duże kolczyki i kształcie krzyża. 

- Nie pindrz się już tak i tak piękniejsza nie będziesz- zaśmiała się Lara, klepiąc po plecach. Wyprostowałam się i odwróciłam się  w stronę dziewczyny. Brunetka pocałowała mnie w policzek. Za nią stałą reszta zgrai. Każdy z nich dał mi buziaka w policzek. 

- Może następnym razem dostaniesz w usta- puścił mi oczko, Dave. Za wypowiedziane słowa, dostał w ramię od mojego kuzyna. 

- Nie masz prawa jej tknąć chuju. 

- Tobie jakoś nie przeszkadzało to, jak ruchałeś moją siostrę!- wytknął oburzony szatyn. Wraz z dziewczynami zaczęłyśmy się śmiać. 

- Za to mi przeszkadza to, że ty chcesz jebać się z moją kuzynką. 

- W chuju to mam- powiedział i z kieszeni swoich, czarnych spodni wyją zapalniczkę i szlugi. Włożył jednego do ust i zapalił.- Niech Mihaela zdecyduję, czy chce się ze mną kochać. 

Założyliśmy MaskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz