13. Czerwona Koperta

194 9 40
                                    

Cztery dni minęły mi spokojnie. Od tego czasu nie widziałam się z Evansem ani z nikim z jego ekipy. Poprawiłam za to kontakt z Ericem i jego przyjaciółmi. Dwa dni temu wraz z Larą i Angeliną wybraliśmy się na damski wypad do kręgielni i klubu. Miałam sobie za złe, że nadal nie zebrałam się na rozmowę z moją "bliźniaczką". Jednak teraz miałam ważniejsze problemy na głowie. 

Pakowałam właśnie torbę na tyle siedzenia do samochodu. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się w stronę przyjaciół. Lara przytulała się do Erica, a Angelina swobodnie, lekko zgarbiona stała obok Dove, który patrzył na mnie z współczuciem. Wiedzieli o śmierci mojego dziadka, bo powiedział im to mój kuzyn, który dowiedział się od Melanie. 

- Na pewno chcesz tam jechać sama?- spytał zmartwiony Dove. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. 

- Na pewno. Dam sobie radę- zawszę daję. Szatyn podszedł do mnie i zamknął mnie w szczelnym uścisku. Poczułam szybkiego buziaka w czoło. Pożegnałam się z resztą. Każdy z nich powiedział mi miłe słowa na drogę. 

Wsiadłam do auta i zapięłam pasy, odpaliłam auto. Pomachałam im jeszcze na pożegnanie i odjechałam. W momencie, w którym wyjeżdżałam z mojego osiedla, zadzwonił mój telefon. Chwyciłam go w dłoń, panując nad kierownicą. Nie spojrzałam nawet na wyświetlacz, tylko odebrałam i wzięłam na głośnik. 

-Halo? 

- Przyjedź na magazyny- Hector Evans, kto by się spodziewał. 

- Evans do kurwy. Jadę właśnie do Night, nie mam czasu na twoje zabawy. 

- Uwierz  mi, że mówię poważnie i nie są to żadne moje zabawy- i się rozłączył. Rzuciłam telefon na fotel pasażera, a ten się odbił i spadł pod niego. Wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić. Gwałtownie wjechałam w zakręt. Magazyny były w zupełnie inną stronę niż Night City. Jechałam i nerwowo stukałam w kierownicę paznokciami. Po paru minutach, w końcu znalazłam się przy magazynach. Podjechałam pod magazyn z dobrze znanym mi numerem. 

Hector Evans, ubrany w szare dresy i biały podkoszulkiem z małym logiem firmy, na piersi, stał przed budynkiem. Na karku miał założoną poduszkę do podróży.  W jednaj ręce trzymał rączkę od małej walizki, a z drugiej różowego, pluszowego króliczka. Włosy miał roztrzepane we wszystkie strony. Wyglądał śmiesznie i słodko jednocześnie. Nigdy nie sądziłam, że zobaczę go w takim wydaniu. 

Evans, gdy tylko stanęłam przed nim, podszedł do tylnych drzwi i je otworzył, włożył walizkę i zamknął je. Przez szybę z prawej strony widziałam jak otwiera drzwi od strony pasażera. Usiadł na fotelu, trzymając w dłoni pluszaka i podniósł mój telefon.

- To chyba twoje- podał mi urządzenie. Przechwyciłam je i włożyłam je do kieszeni swoich spodni. Blondyn zamknął drzwi i wygodnie rozsiał się na fotelu, zapinając pas. 

- Co ty robisz do cholery?

-Jak to co? Jadę z tobą- powiedział, jakby to było oczywiste.- Myślisz, że Eslanto puścił by cię samą? Wysłał mnie z tobą. 

- I  ty jako dobry pracownik, od razu się zgodziłeś, tak?- prychnęłam. 

- Nie jesteśmy jego pracownikami. Znaczy w teorii- oburzył się.- Eslanto traktuję nas jak swoje własne dzieci. Jest dla nas jak ojciec, a nie jak szef. A... I kazał mi to ci przekazać- wręczył mi różowego królika. Chwyciłam go w dłoń. Pluszak był niezwykle miły w dotyku, był puchaty, a na głowie miał złotą koronę. Miał długie uszy i odziany był w piękną białą sukieneczkę. 

- Dziękuję bardzo. To... miłe- rzekłam. Położyłam królika między swoje krocza, tak, aby był przypięty pasem.- Jeśli chcesz ze mną jechać, to błagam cię tylko o jedną rzecz.

Założyliśmy MaskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz