17. Testament

161 9 20
                                    

Kilkanaście minut później byliśmy już na cmentarzu. Każdy stał i patrzył jak czarna trumna była wkładana do dużego, głębokiego dołu. Tępym wzrokiem wpatrywałam się jak owa trumna ładowała w dole. To był koniec. Oficjalny koniec życia Edwarda Angelo. Dzidka, ojca i syna. Swoje życie oficjalnie zakończyła jedyna osoba z mojej rodziny, która w jakikolwiek sposób mnie szanowała i kochała. Osoba, która sprawiała, że chociaż raz poczułam ciepło rodzinnego domu. Domu, którego nigdy nie zaznałam.

Na tym pogrzebie nikt nie uronił łzy. W chwili wkładania trumny do dołu, wszyscy patrzyli ze zwykłym wyrazem twarzy. Tu nie było czegoś takiego jak rodzinna miłość. U nas to po prostu nie istniało. Nawet moja babcia, tym samym była żona mojego dziadka przyszła na jego pogrzeb. Ta zdradziecka kobieta przyszła na pogrzeb człowieka, którego zdradziła. Domyślałam się, że ona oczekiwała spadku, bo tylko to kochała. Nie kochała nikogo, nawet własnej córki. Kochała tylko pieniądze, które były dla niej priorytetem.

Palcem starłam łzę, która chciała wpłynąć mi po policzku. Za mną stał Hector, który wpatrywał się w podłogę. Wyglądało to tak, jakby nie chciał patrzeć na trumnę. Ale dlaczego? Oni się przecież nie znali, nie mogli się znać. Ze skruchą, trzymał głowę ku ziemi. Wyglądało to nauczymy prosiłbym o przebaczenie, bo zawinił.

Po chwili poczułam chłód. Nie był on jednak spowodowany lekkim wiaterkiem. Przekręciłam głowę w moje lewo i ujrzałam tą twarz. Ta nieszczęsną twarz, która zamieniła moje życie w piekło. Szatyn ubrany cały na czarno stał i wpatrywał się we mnie. Uśmiech na jego twarzy był dobrze widoczny, a jeszcze bardziej były widoczne jego blizny przy ustach. Wyglądało to strasznie. Widziałam go już mnóstwo razy, jednak nigdy nie przeszły mnie takie ciarki jak dzisiaj. Wyglądał niczym anioł, który przeszedł na stronę zła i próbował wciągać w to innych.

Bruno sam bawił się w Boga, w którego nie wierzył. Sam wykonywał samo sądy. Nikt nie mógł się mu sprzeciwić bo za to groziła śmierć. On był psychopatą. Potrafił podpalić swoje mieszkanie, gdy się tam znajdowaliśmy tylko dlatego, że chciałam mu się sprzeciwić. Przy nim nie mogłam mieć swojego zdania. On na to nie pozwalał. Dobrze pamiętałam dzień, gdy od niego odeszłam. Był wściekły. Nigdy go takiego nie widziałam. Jeszcze tego samego dnia przyszedł pod mój dom i zaczął krzyczeć, że jeśli do niego nie wrócę to podpali mój dom, a mnie wraz z nim. Na szczęście odbywał się w tedy festyn, na którym byli wszyscy mieszkańcy. Nie chciałam tego słuchać i to olałam. Widziałam, że byłby do tego zdolny. Jednak nie chciałam dać się zastraszyć. Końcowo Bruno tego nie zrobił. Miną tydzień, dwa i cała sytuacja się uspokoiła. Nie widziałam Bruna. Myślałam, że dał sobie spokój. Byłam głupia, myśląc w ten sposób. On był psychopatą. Prawie trzy tygodnie później, gdy miała odbyć się kolejna rocznica naszego związku, zobaczyłam go pierwszy raz od dawna. Nic się nie zmienił.

Bruno chciał ze mną porozmawiać. Zaczął mnie nawet przepraszać za swój wybuch pod moim domem. Ja głupia mu uwierzyłam. Poszłam z nim w chce miejsce w szkole i wtedy zaczął się mój prawdziwy koszmar. Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Bez okien, bez jedzenia i bez mebli. Same białe ściany i podłoga. Byłam sama, ubrana tylko w białą koszulkę mojego byłego chłopaka. Ręce i nogi miałam zakłute kajdankami. Chwilę późnej do pokoju wszedł Bruno.

Otworzyłam oczy, do których od razu uderzyła biel. Znajdowałam się w białym pokoju. Nie było tam nic. Zupełnie nic. Nawet pierdolone drzwi były pomalowane na biało. Na moim nadgarstkach były nawet białe kajdanki, których końce były przymontowane do ścian. Tyle potrafiłam stwierdzić, gdy biel przestała mnie razić w oczy.

 Po chwili zorientowałam się, że na sobie nie miałam nic oprócz białej oversize koszulki. Moje przerażenie było nie do opisana. Na rękach i na nogach dostrzegłam kilkanaście siniaków. Obawiałam się najgorszego. W górnym kącie, po prawej stronie dostrzegłam kamerę. 

Założyliśmy MaskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz