9. ESLANTO

192 8 36
                                    

Od tamtej sytuacji minęły trzy dni. Od trzech dni nie miałam kontaktu z Evansem. Przez ten cały czas wydawało mi się, że czułam wewnętrzny spokój. Jednak gdzieś z tyłu głowy, obawiałam się, że jeśli chłopak byłby tak zdeterminowany to uda mu się wykonać mój warunek. Blondyna nie było również od trzech dni w szkole. 

Mój dzień w szkole skończył się dość szybko. Spakowałam swoje rzeczy i spojrzałam na wolne krzesło obok mnie. Stało puste od trzech dni, a gdyby nie fakt, że kładłam tam plecak, z pewnością by się zakurzyło. Wstałam z krzesła i założyłam plecak na ramię. Opuściłam klasę i wszyłam na szkolny parking. Kilka dni temu Lara przekazała mi Nissana, którego była mi winna. Pudrowo-różowy Nissan stał przede mną, a na moim palcu wskazującym wisiały do niego kluczyki. Otworzyłam auto i do niego wsiadłam. Plecak położyłam na miejscu obok. 

Miałam już odjeżdżać, jednak za wycieraczką dojrzałam różową karteczkę. Zdziwiona wyszłam z auta i  sięgnęłam po nią. Kartka byłam zgięta na pół, a na zewnątrz miała narysowaną stokrotkę. Uśmiechnęłam się lekko na jej widok. Rozłożyłam karteczkę. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przepiękne pismo. Czarne literki były napisane z wyraźną starannością. 

Tam gdzie ostatnio o 20. 

                             H.E.

- O  kurwa- szepnęłam.- Udało mu się, chyba. Ja pierdole. 

- Kogo?- pisnęłam i podskoczyłam ze strachu, gdy usłyszałam męski głos. Spojrzałam w lusterko. Z tyłu na środkowym siedzeniu siedział, ten sam chłopak, który bym ostatnio w teatrze wraz z Evansem i dwoma innymi dziewczynami. Zacisnęłam ręce na kierownicy, a ten się zaśmiał.- Ostatnio nie byłaś taka strachliwa. 

-Pojebało cię typie?!- krzyknęła i odwróciłam się w jego stronę.- Co jeśli bym akurat jechała?! Mogłabym spowodować jakiś wypadek! Mogli zginąć ludzie! I to ja bym poszła siedzieć, a nie ty! 

-Dobra tam- machnął zlewająco ręką.- Nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś umrze. A poza tym, jesteś świetnym kierowcą, co pokazałaś na ostatnich wyścigach. 

- A weź spierdalaj- powiedziałam, odwracając się i odpalając samochód.- I wypierdalaj z mojego auta. 

- Nie przeklinaj bo to w chuj nie ładnie- zwrócił mi uwagę, na co przewróciłam oczami.- A poza tym... Mogłabyś mnie podwieźć? Proszę- ułożył ręce w symbolu modlitwy i spoglądał na mnie błagającym wzrokiem. Westchnęłam cicho i powiedziałam:

-Hector nie może cię podwieźć? 

- Ten chuj? Nie ma opcji- zaprzeczył ostatnio.- A poza tym... on gdzieś wypierdolił. 

- Nie przeklinaj bo to w chuj nie ładnie- powtórzyłam jego wcześniejsze słowa. Szatyn wywrócił oczami. Mogłam go podwieźć, ale w cholerę mi się nie chciało. Jednak mogłam go wypytać o Evansa i resztę. W chuju miałam to, że może powiedzieć Hectorowi, że o niego pytałam. Równie dobrze mogłam sama poszukać informacji o całej czwórce.- Wsiadaj do przodu. 

Szatyn się uśmiechnął i z uśmiechem wysiadł z auta, a po chwili usiadł koło mnie. Chłopak przełożył mój plecak na tylne siedzenia. Zapięłam pas, a widząc, że chłopak nie zrobił tego samego, rzuciłam: 

-Pas- szatyn miał zamiar coś powiedzieć, ale wyprzedziłam go i powiedziałam.- Teraz. Bez dyskusji. 

- Kompletnie tak jak Evans- mruknął i posłusznie zapiął pas. Zlałam totalnie jego słowa i wyjechałam spod szkoły. Patrzyłam się na drogę i zwinnie wchodziłam w zakręty. Moja dłoń idealnie błądziła po kierownicy. 

Założyliśmy MaskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz