9.

25 4 0
                                    

Gdy wróciliśmy na dworze zaczeło się już ściemniać, więc wszyscy wpakowaliśmy się wesoło na trampolinę. Nie minęło 10 mint, a trampolina wyglądała jak pobojowisko. Lecz my nie przejmowaliśmy się tym narazie ponieważ jeszcze było dość ciepło na dworze.

Zabawy nie miały końca. Osoba patrząca na nas z boku mogłaby stwierdzić że do naszych ciał jest podpięty akumulator z nieskończoną ilością bateria czy też mocy. No ale kiedyś musiał przyjść ten czas, dokładniej mówiąc około 2 w nocy, że nasza energia się zaczeła wyczerpywać, lecz pomimo tego wcale nie zamierzaliśmy iść spać. Naszym planem było poprawienie wystroju naszego aktualnego miejsca pobytu, a następnie spokojne siąście na tyłkach oraz gadanie głupot.

Gadaliśmy tak jedząc przy tym kupione łakocie, jeszcze gdzieś z 2 godzinki. Wokół nas zaczeło się robić lekko jaśniej, więc podjęliśmy wspulnie decyzję, że jednak pora się chwilkę zdrzemnąć. Wszyscy ułożyli się jak im pasowało, ja natomiast wtuliłam się w jungkooka i usunęłam tak szybko jak reszta.

Przebudzać zaczeły mnie coraz głośniejsze pogawędki reszty. Chwilkę udawałam, że śpie przysłuchując się rozmowie przyjaciuł. Niebyło w niej nic ciekawego co mogłabym wam opowiedzieć, natomiast jedyną osobą oprucz mnie która się nie udzielała był Jungkook co wskazywało, że jeszcze śpi.

Niechętnie chwyciłam telefon chcąc sprawdzić godzinę, a widzą jaka wskazywał aż usiadłam. Na wyświetlaczu ukazała mi się godzina 11 z minutami.

Jh: Nastka spokojnie, dziś Sobota - mówi do mnie uśmiechnięty.

- Chcę spać -ponownie połorzyłam się układając swoją głowę na klacie królisia.

Jk: Niema już spania -odezwał się zaspany głos mojego chłopaka, po czym zaczął mnie gilgotać.

Reszta chyba podłapała zabawę, bo wszyscy zaczęli się nawzajem gilgotać. Puźniej rozpoczęła się wojna na poduszki i koce.

Pojedynek ten trwał do momentu, aż z naszych brzuchów zaczeły wydobywać się odgłosy burczenia, które potrafiły być dobrze słyszalne w naszym głośnym śmiechu.

- Dobra chodźcie na śniadanie, bo nasze brzuchy błagają o jedzenia. -powiedziałam nadal śmiejąc się.

Sg: Oj prawda hah.

- A co chcecie zjeść?

Bts: NALEŚNIKI!

- No dobrze to chodźcie pomożecie mi.

Chłopcy jak nigdy byli bardzo chętni do pomocy co niepowiem rozśmieszyło mnie trochę, lecz nie powiedziałam im o tym bo mogliby się obrazić, a roboty było soporo. Wiedząc że wczorajszego ranka zjedli 2 porcje, a dziś wypadałoby też zrobić bratu i rodzicom, zrobiłam 3 porcje. Nawet nie wyobrażacie sobie jaki ubaw miałam w duchu mieszając taką ilość mikstury, czyli ciasta.

Gdy połowa była już wysmażona stwierdziłam, że możemy już usiąść do stołu, a resztę usmaże potem. Przynajmniej im się w brzuchach uleży  pomyślałam sobie. Jak stwierdziłam tak też było. Najpierw zjedliśmy jedna połowe, a potem dosmarzyłam drugą która tak samo jak i pierwsza, została pochłonięta w całości.

Niestety chłopaki uparli się że nie zostaną już na obiad ponieważ nie chcą przeszkadzać. Trochę mnie to zasmuciło ale przynajmniej Jungkook po moich długich namowach został.

Korzystając z okazji zaciągnęłam go do mojego pokoju, usadziłam na łóżku, a następnie siadłam mu na kolanach mocno go przytulając.

Jk: Myszko co się dzieje?

- Nic.. -próbowałam udawać twardą.

Jungkook wtulił mnie w siebie bardziej i po chwili ciszy znów zapytał zmartwiony

Jk: Powiedz mi co się stało?

- Boje się...

Jk: Oj słodziaku. -głaszcze moje plecy- opowiedz mi czego się boisz to może coś zaradze.

- Boje się, że cię stracę, że inna mi cię zabierze, że przez te intensywne treningi coś ci się stanie. Doskonale widzę jak czasem w trakcie treningów zaczynasz się chwiać, bledniesz, albo coś podobnego.

Jungkook przez chwilę się nie odzywał, tak jakby analizował moje słowa i co mi odpowiedzieć.

Jk: Nigdy mnie nie stracisz. Jestem twuj na zawsze. Nikt mnie tobie nie odbierze bo ja pragnę tylko ciebie. Choćby niewiem co tylko ty jesteś, byłaś i będziesz w moim sercu.

- No dobrze... Trochę mnie uspokoiłeś. A co do treningów..?

Jk: Treningi... Pomagają mi uciec od myśli których niechce... -jego oczy się zaszkliły.

- Jeśli chcesz ucieknąć myślami to ucieknij ciałem do mnie, a ja postaram się rozwiać twoje myśli.

Jk: Postaram się... Dziękuje...

- Niemazaco, a teraz prześpij się, widzę że jesteś zmęczony.

On przytaknął tylko i usnął we mnie wtulony. Obudziłam go na obiad, a po nim niestety musiał już iść. Nie miałam serca puścić go samego. Miałam złe przeczucia. Postanowiłam go odprowadzić, nie pod sam dom, a pod samo łóżko. I dobrze że z nim poszłam, w trakcie prawie zemdlał, a gdyby się to stało wywróciłby się na ulicę wprost pod jadącego tira...

Odprowadziłam go do łóżka, ułożyłam go w nim i uśpiłam. Następnie zeszłam do salonu gdzie byli chłopaki.

- Pilnujcie go błagam. Wcześniej prawi zemdlał na ulicy. Jak cokolwiek będzie się działo to weźcie go do szpitala... -powiedziałam ze ściśniętym gardłem.

Rm: Dobrze niema sprawy będziemy na łączach.

Wszyscy po kolei się że mną pożegnali, po czym wruciłam do domu.

Cały dzień chodziłam wszędzie z telefonem, bo dostawałam informacje na temat jk. Naszczęście narazie nic poważnego się nie stało.

Zjadłam kolację i nawet bez wieczornej rutyny ułożyłam się zmęczona spać.

Dzieciak z sąsiedztwa |j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz