14.

14 4 0
                                    

Udałam się do pokoju gdzie zastałam leżącą na łóżku czarną, obcisłą mini, obok niej czarne buty na obcasie, a obok tego mała karteczkę. ,,Twój Jungguk". Widząc to zaśmiałam się pod nosem. Przebrałam się w czekające na mnie ciuchy i zeszłam do salonu gdzie czekał już na mnie Kookie.

Był ubrany w garnitur i białą koszulę. Na nogach miał białe skarpety i czarne, lakierowane, eleganckie buty. Włosy miał lekko zaczesane do tyłu, co dodawało mu uroku.

Jk: Ohoho. Co to za ślicznotka. -mówi po zobaczeniu mnie.

Bez słowa podeszłam do niego i przytuliłam się do niego owijając swoje ręce wokół jego szyi. On za to swoje ręce usadowił na mojej tali. Staliśmy tak długa chwilę, a ona zdawała się nie mieć końca. Gdy zabrakło nam powietrza powoli odsunęliśmy się od siebie.

Kook dosłownie zaciągnął mnie do auta i wsadził do niego, po wejściu samemu odpalił silnik samochodu i spokojnie ruszył. Przejażdżka niebyła długa i równie dobrze mogliśmy iść tam na piechotę. Lecz Jungkook z jakiś powodów wybrał czterokołowiec, o co już nie dopytywałam.

Zatrzymał się pod starym placem zabaw. Odrazu go rozpoznałam, na nim z jungkookiem za dzieciaka uwielbialiśmy spędzać czas.

Było widać, że nikt już go nie odwiedzał, natomiast i tak był w miarę dobrze zachowany. Zjeżdżalnia, huśtawka i różne atrakcje były pouszkadzane i trochę brudne, lecz mimo zdaniem to dodawało mu uroku zważają, że mam z niego dużo wspomnień za małego dzieciaka.

Jungkook po zaparkowaniu szybko wyskoczył z auta i otworzył mi drzwi, śpiesząc się bym sama nie zdążyła tego zrobić. Po wyjściu splótł nasze palce i pociągną mnie za sobą w stronę małej ławeczki.

Dopiero będąc przy niej zauważyłam, iż tarka ze sobą średniej wielkości, wiklinowy koszyk. Nawet niewiem kiedy go wyciągną z auta, a co dopiero ,że on tam w ogóle był  pomyślałam,podsumowując się przy tem z siebie w duchu.

Jk: Poczekaj kochanie -zatrzymał mnie bym nie usiadła, wyciągnął z koszyka kocyk i rozłożył na ławce- Teraz możesz usiąść.

-Dziękuje króliś -pocałowałam jego słodkie usteczka, a następnie usiedliśmy.

Jk: Przękosimy coś, posiedzimy i jeszcze gdzieś się zabieram.

-no dobrze, a po co się tak ładnie ubraliśmy?

Jk: Zobaczysz, a teraz częstuje się.

Wyciągnął z koszyczka plastikowe pudełeczko w którym znajdowały się truskawki, maliny, borówki oraz małe ciasteczka. Oboje wszystko wciągneliśmy, a potem Jungkook niechcąc mi odpowiedzieć gdzie mnie zabiera, po prostu ruszył przed siebie.

Po niedługiej, znów, chwili dostaliśmy pod małą restauracje. Jungkook nie przejmując się że w środku są inni po prostu mnie tam zaprowadził.

W ślrodku było naprawdę przytulnie i miło, a co ważniejsze cieplutko, bo na zewnątrz się trochę ochłodziło. Zamówiliśmy jedzenie i rozmawialiśmy luźno. W pewnym momencie chłopak zaczął swój monolog.

Jk: Kochanie, chciałbym ci podziękować, że mną jesteś i mnie wspierasz. Jesteś dla mnie naprawdę bardzo warzna. Pamiętam naszą rozmowę gdy powiedziałaś ,,jeśli chcesz uciec ciałem to ucieknij do mnie a ja postaram się rozwiać twoje myśli" i jestem za nie naprawdę bardzo wdzięczny. Prawdopodobnie gdyby nie ty mogło by mnie tu już niebyć, a aktualnie ze mną już wszystko w najlepszym porządku. Dziękuje i kocham cię.

-Niema za co Kookie -uśmiechnęłam się lekko

Chłopak wstał i uklęknął obok na jedno kolano.

Jk: Wyjdziesz za mnie?

-Ty musisz poważnie?

Jk: Jak najbardziej. Gdybym miał żartować w ogóle bym nie pytał, nie byłbym z tobą, nie otworzył bym się do ciebie z moimi problemami. Jesteś moim życiem.

-Tak! -wykszykłam szeptem

Kook wstał i założył mi piękny, złoty, pierścionek na palec i mocno przytulił, zaczynając lekko szlochać.

-Ej ale nie płacz misiu. Dokończymy jedzonko i wracajmy do domu.

Już nic nie odpowiedział, usiadł, przetarg oczy chusteczką.Razem dokończyliśmy i zmyliśmy się do domciu.

Po dotarciu, oboje zdecydowaliśmy się na wspólną kąpiel. Podczas niej dużo rozmawialiśmy, zwłaszcza na temat naszej relacji.

Tak się zagadaliśmy,  siedząc w ciepłej wodzie, że godzina mineła nam jak za pstryknięciem palca. Szybko więc wyszliśmy, ubraliśmy nasze matching piżamki i udaliśmy się w podróż po krainie Morfeusza.

Następnego dnia wstaliśmy dopiero około 11. Chwilę jeszcze poleżeliśmy i poszliśmy przygotować wspólne śniadanie. Postanowiliśmy zrobić tosty, więc przygotowaliśmy potrzebne żeczy i zaczęliśmy działać.

Śniadanko wyszło pyszne. Zjedliśmy je w mgnieniu oka i nadal w piżamach udaliśmy się do salonu. Nasz odpoczynek z pełnymi brzuchami po śniadaniu nietrwałe długo. Przerwał nam go głośnie nawalanie do drzwi.

Wiadomo było jedno.

To nie była jedną pięść.

Czyli przyszedł zespuł.

Dzieciak z sąsiedztwa |j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz