2

66 5 0
                                    

Dziś lecimy do Korei.

-Chimek! Pomóż mi z bagażem, proszę! -usiłowałam przywołać mojego kochanego braciszka.

Co prawda jest kochany, czasem. Dziewczyna za nim tak ganiają, że masakra. Jest odemnie dwa lata starszy, z czego wychodzi, że ma 27lat. Jest naprawdę pomocny i bardzo mnie wspiera. Lecz no z niego to taki typ pospolicie nazywany ,,Pan Obrarzalski". Ma brązowe włosy i oczy, szeroki uśmiech, jest nawet wysportowany i bardzo wysoki.

Z tego co mi się zdaje, zapomniałam opowiedzieć coś o sobie. Więc zrobię to teraz.

Mam jasno brązowe włosy. Za to moje oczy są kolory niebieskiego. Moją pasją jest pisanie książek, tańczenie, śpiewanie oraz szydełkowanie. Na swoim koncie pisarskim mam już parę wydanych książek. Hmmm... Ile by ich mogło być? Jeśli nie zapomniałam o żadnej to 10. W tym jedna dwuczęściowa, a druga trzy częściowa. Są one średniej grubości, a ja jak zasiądę to potrafię pół książki napisać w dzień więc te 10 książek to dla mnie pestka.

J: Już idę siostra...! -po chwili usłyszałam zaspany głos mojego braciszka.

JAKO ON JESZ SPAŁ?! Ale dam mu popalić teraz pomyślałam pocierając swoje dłonie o siebie.

-No braciszku, szybciutko się ogarnij i bieguśem znosisz WSZYSTKIE walizki i bagaże do auta.

J: Jezu no juuuuuż... -mówi przeciągle nadal zaspany.

Zadowolona z siebie z uśmiechem na ustach poszłam do rodziców powiedzieć im, że Joachim sam zaoferował pomoc w znoszeniu walizek.

Rodzice ucieszyli się, na przyniesione odemnie wieści. Ich zadowolenie wynikało z tego, że zapędzić Chimka do pracy graniczyło z cudem. Któremu ja podołałam.

Wielki pan i władca zasiedmiogórogrodu💅 czyli mój najwspanialszy i najukochańszy brat, po nie długim czasem zjawił się na dole z pierwszymi bagażami. Spojrzał na mnie tylko wzrokiem zabójcy i grzecznie zaczoł wykonywać swoją pracę.

Joachim w czasie znoszenia zjadł parę kanapek, natomiast ja w tym czasie docinałam mu uszczypliwymi 'żarcikami'. Żeby nie było że ja to taka wspaniała i się z niego nabijam, po jego zakończonej pracy pochwaliłam go i podarowałam lekkiego całusa w policzek.

Nasza droga na lotnisko trwała około dwie i pół godziny. Naszczęście karzdy
był zajęty sobą. Tata kierował, mam czytała jakieś 'romansidło', brat w telefonie, a ja kończyłam pisać moja książke.

Napisałam jeden rozdział w około półtorej godziny z czego wynikało że poszło mi sprawnie biorąc pod uwagę wszystkie minusy jazdy autem lecz myślałam że napiszę więcej. Został mi jeszcze ostatni, lecz w żaden sposób niepotrafiłam się skupić. Moje myśli wciąż wędrowały do Niego, do Jungkooka, do mojej bratniej duszy która prawdopodobnie mnie nie pamięta.

J: Myślisz o Jungkook'u? -spytał mnie Chimek jakby czytał mi w myślach.

-Yhmmm... -odmrukłam lekko się czerwieniąc.

J: Nie martw się odzyskacie kontakt. -powiedziała pewny siebie, z dziwnym uśmieszkiem jakby miał coś konkretnego na myśli, lub gdyby się coś święciło.

-Uwierz że naprawdę bym chciała, ale to niema prawa wypalić... -odparłam mu smutniejąc.

Nasza rozmowa trwała do samego dotarcia na lotnisko. Rozmawialiśmy głównie o Jeonie i wspominaliśmy nasze dzieciństwo.

Po dotarciu na lotnisko niezastanawialiśmy się. Wiedzieliśmy gdzie iść, więc od razu ruszyliśmy w drogę.

Stety lub niestety, rozpoznało mnie parę osób. Zrobiłam sobie z nimi zdjęcie i dałam autografy i reszta przebiegła gładko.

Po wszystkich procedurach, udaliśmy się do samolotu, a następnie zajęliśmy swoje miejsce.

Lot był długi i wyczerpujący pomimo tego że tam się tylko siedzi lub śpi. Lecieliśmy naprawdę wysoko, a ja jako, że uwielbiam wyglądać zza okno w czasie podróży siedziałam dosłownie naklejona na szybie, oglądając miniaturowe miasta na dole.

Może opowiem wam coś o moim domu i miasteczku w Polsce.

Było to co prawda małe miasteczko i wbrew temu, że z początku niepotrafiłam się do niego przyzwyczaić, puźniej je nawet polubiłam. Mimo że wielkością duże niebyło miało sporo i sporych miejsc, gdzie można było wyjść. Znajdowały się w nim np. galeria handlowa, paręnaście kafejek i restauracji. Był również klub, skatepark, i park w którym było sporo rozrywek.

Dom w którym mieszkaliśmy znajdował się na obrzeżach opisanego przeze mnie przedchwilą miasta. Nie był on ogromny, ale do najmniejszych również nie należał. Posiadał on również dosć sporawy ogrud. Był w nim basen, altana oraz huśtawka na której uwielbiałam spędzać czas. W środku natomiast był ładnie i skromnie umeblowany. Wszystko miało swoje miejsce i bardzo dbaliśmy w nim o porządek. Dominowały w nim kory szare, białe i beżowe, a także ich różne odcienie.

Już niedługo mieliśmy wylądować, więc w samolocie odezwał się donośny głos z prośbą o zapięcie pasów. Po chwili zjawiły se stewardesy sprawdzając czy wszyscy klienci byli na tyle mil by się posłuchać. Oczywiście z większością było w porządku, a jeśli ktoś spał został obudzony i prośba została mu powtórzona. No ale nie obeszło się również bez debili, którzy nie chcieli zapiąć pasów pod pretekstem ,,no ale co mi się może stać".

Suma summarum bezpiecznie wylądowaliśmy. Oczywiście znów wszystkie nudne i żmudne procedury. W każdym razie pomińmy je.

Na parkingu już czekało na nas auto, którym mieliśmy się poruszać z tego co wiem 2miesiące, aż nie kupimy jakiegoś innego.

Podróż do nowego domu w Seul niebyła długa. Już po około 15 minutach byliśmy na podwórku. Zaczeliśmy znosić bagaże do domu, tym razem wspulnie bo uwielbiamy wszystko robić razem. Gdy znalazły się one w odpowiednim miejscu czyli moje w moim pokoju, brata w jego pokoju, a rodziców u nich, zaczeliśmy wspulnie zwiedzać dom i naprawdę śliczny ogród.

Zwiedzanie mogłoby nie mieć końca no ale obowiązki od samego początku wzywały.

Ja podreptałam wpół wesoła, a wpół smutna do swojego nowego pokoju by się rozpakować. Moje czynności w pewnym momencie przerwał mi tata.

T: Kochanie nie siedź do późna, bo załatwiłem ci pracę na jutro od 10⁰⁰ -oznajmił mi.

- Co ale, że tak od razu? -spytałam rozczarowana.

T: Nie cieszysz się na pracę w Big Hit? -na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek, a mi opadła szczęka.

-SERIO?!

T: Tak córciu, serio, serio.

- DZIĘKUJEE!! -przytuliłam go mocno.

Chwilę jeszcze pogadaliśmy, a następnie tata poszedł spać, a ja zaczęłam wykonywać wieczorną rutynę. Po wykonaniu jej wskoczyłam w piżamke i momentalnie usnełam.

Dzieciak z sąsiedztwa |j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz