To dziwne, gdy ja znajduję sobie przyjaciół to moja prababcia ich odrzuca.
- Tak, mhm, rozumiem - słyszę głos Marthy.
- Co tam? - pytam.
- Wołają cię do dyrektora.
- Ale czemu?
- Chcą z Tobą porozmawiać o wydaleniu Rosalyn ze szkoły.
Miesiąc temu, pokłóciłyśmy się z Rosalyn. Za dwa dni jest koniec semestru, więc będą mogli ją wydalić ze szkoły. Uderzyła mnie, plus grzebała w moich rzeczach - nie wiedziałam jednak.......
- Witaj Malorio - powiedział tata.
- Witaj tato - odpowiedziałam zaskoczona.
Nie spodziewałam się, że tutaj przyjadą. Mają ważniejsze rzeczy do robienia. Obok zobaczyłam zapłakaną Rosalyn i jej zdenerwowanych rodziców. Jestem ciekawa o co chodzi? Przecież ja nic nie zrobiłam.
- Siadaj Malory - powiedziała pani dyrektor i wskazała miejsce obok moich rodziców.
- Dobrze.
- Pozwiemy was do sądu! - krzyknął ojciec Rosalyn. - Nikt nie będzie groził mojej córce!
- Uspokój się kochanie - powiedziała najwidoczniej matka dziewczyny.
- Spokojnie panie Martin, nikt nikogo nie będzie pozywał dopóki nie wyjaśnimy sprawy - powiedziała panna Vortner. - Malory, czy groziłaś Rosalyn?
- Nie, przynajmniej nic takiego sobie nie przypominam.
- Dobrze, Rosalyn czy uderzyłaś Malory?
- Tak, przepraszam.
- Moja córka się nie bije! - krzyknął pan Martin.
- Przepraszam, ale sama się do tego przyznała! - moja matka nie wytrzymała.
- Cisza! - krzyknęła dyrektorka. - Nikt, nie będzie się z nikim kłócił w moim gabinecie!
- Cisza, słyszeliście? - szepnęłam do rodziców, bo nie chcę, aby mi psuli wizerunek. Jestem wzorową uczennicą i mam zamiar sama się obronić.
- Dobrze, więc dajmy dojść do głosu naszym kochanym uczennicom.
Zerknęłam na Rosalyn i dałam jej znak, aby rozpoczęła:
- Ja, ja bardzo przepraszam. Poniosło mnie i nie chciałam uderzyć Malorii.
Odpowiedziałam:
- Wybaczam ci, ale czemu grzebałaś mi w rzeczach.
- Nie mogę powiedzieć.
- Rosie, po prostu powiedz - pani dyrektor zabrała głos.
- Byłam zazdrosna - o Darrena. To mój były chłopak i - powiedziała Rosalyn.
- Słucham?! - wszyscy w gabinecie ( oprócz Rosalyn i panny Vortner ) krzyknęli.
- Malorio, ty masz chłopaka?
- Rosalyn, ty miałaś chłopaka?
Nasi rodzice w tym samym czasie krzyknęli.
- Sprawy rodzinne proszę sobie zachować na czas po wyjściu z gabinetu.
- Przepraszam, ja naprawdę wszystkich tutaj przepraszam! - z łzami w oczach powiedziała Rosalyn.
- Ty niewdzięczne dziecko, przez to, że teraz cię wyrzucą ze szkoły nie dostaniesz się na studia!
- Proszę tak nie mówić do dziecka - oburzyła się moja mama.
- To moja córka i będę mówił do niej jak chcę - powiedział pan Martin. - A państwo niech się zamkną.
- Dość tego! Wypraszam sobie - krzyknął mój ojciec.
- Jesteś niewdzięczna i nie wiem, kto cię tak wychował! - i wtedy usłyszeliśmy uderzenie w policzek. - Nie chcemy cię widzieć u nas w domu!
- DO WIDZENIA PANIE MARTIN! W NASZEJ SZKOLE NIE ZWRACAMY SIĘ TAK DO DZIECI! - nie słyszałam jeszcze nigdy, żeby panna Vortner tak krzyczała.
- Nikogo nie wyrzucicie, a was pozwę. To wszystko przez tą królewnę, nic jej nie zabraniacie - wskazał na mnie ojciec Rosalyn.
- Wypraszam sobie! - krzyknęłam, a on mnie uderzył.
- O teraz to pan przegiął! - mój ojciec już wystawiał rękę, gdy ten ją wykręcił. - AŁA!
- Do widzenia, panie Martin. Zostanie pan pozwany - dyrektorka nie wytrzymała.
- Nie to państwo zostaną pozwani, a ty Rosalyn, nie pojawiaj się już nigdy więcej u nas w domu.
- OCHRONA! - krzyknęła dyrektorka.
Po chwili wparowała tu ochrona i zabrała stąd rodziców Rosalyn.
- Przepraszam - powiedziała jeszcze bardziej zapłakana dziewczyna.
Zanim panna Vortner cokolwiek powiedziała, ja odparłam:
- Możesz zostać.
YOU ARE READING
Tajemnicza Księga
Teen FictionMalory to szesnastoletnia dziewczyna próbująca zmienić przeszłość. Jest introwertyczką, lecz jej znajomi próbują ją zmienić. Malory odwraca się od nich, a gdy potrzebuje pomocy nie ma swojego "telefonu do przyjaciela". Dziewczyna szuka sekretu praba...