Rozdział XII

39 2 0
                                    

Hayley


Następnego dnia usiłowałam porozmawiać z Raymondem, ale każda próba kończyła się niepowodzeniem. Mężczyzna wciąż był oszołomiony i w kółko powtarzał coś kompletnie bez sensu, albo też padał przede mną na kolana i błagał mnie o wybaczenie. Uznałam, że na razie nie będę go już niepokoić i przyłączyłam się do Stevena, który przeszukiwał kroniki.

- Nigdzie nie ma najmniejszej wzmianki o Srebrnym Wodzu. Podejrzewam, że nie było to oficjalne miano. Prawdopodobnie zwracali się tak do niego tylko jego towarzysze.- mruknął Steven, znużony ciągłymi poszukiwaniami wśród ksiąg i teczek.

- Gdybyśmy tylko znali jego imię i nazwisko, łatwiej byłoby go odnaleźć. Może ktoś z innej watahy coś o nim słyszał, albo ma więcej informacji o watasze Księżycowego Wędrowca?- zastanawiałam się.

- Dzwoniłem już do kilku Alf, ale nikt nic nie kojarzy. Usłyszałem, co prawda, o jakiejś rzezi. Ale w ciągu ostatnich kilkunastu lat wydarzyła się niejedna rzeź, wskutek której jakaś wataha została zrównana z ziemią. Będziemy musieli sprawdzić wszystkie możliwości, póki nie odkryjemy jakichś konkretów.- Steven westchnął ciężko, zamknął z hukiem księgę o twardej oprawie i odłożył ją na półkę. Następnie przyciągnął mnie do siebie, odgarnął mi włosy na ramię i czule pocałował mnie w kark. Zadrżałam, ogarnięta przez falę przyjemności. Błądził dłońmi po całym moim ciele, aż w końcu zatrzymał je na moim brzuchu.

- Nie mogę się doczekać, aż to maleństwo pojawi się na świecie.- wyszeptał mi do ucha.

- Ja też. I jestem ciekawa, czy będzie tak samo nieznośne, jak ty.- odparłam z przekąsem. Steven prychnął i w odwecie zasypał mnie pocałunkami. Niestety, już po paru sekundach przerwano nam naszą romantyczną chwilę.

- Nie chcę przeszkadzać, ale mamy gościa.- oznajmiła Laura, wparowując do gabinetu. Miałam ochotę udusić ją za to, że wciąż nie nauczyła się pukać do drzwi.

- Czy ja choć przez chwilę mogę być sam na sam z moją żoną?- zirytował się Steven. Laura przewróciła tylko oczami i zaprowadziła nas do salonu, gdzie, jak się okazało, czekała na nas Ava Verner. Trzymała niewielki, stary kuferek, który nosił widoczne znamiona prób oczyszczenia go z wilgotnej ziemi.

- Verner, widzę, że spodobało ci się u nas. Musisz wiedzieć, że nie lubię przyjmować gości takich jak ty.- wycedził na powitanie Steven, ale Ava puściła jego słowa mimo uszu. Pod jego czujnym wzrokiem wręczyła mi kuferek i powiedziała:

- To coś, co powinno należeć do ciebie. Nie przeglądałam zawartości. Mam nadzieję, że znajdziesz tam coś, co może przydać się nam wszystkim.

Rzuciłam jej pytające spojrzenie, ale nic już więcej nie dodała. Wyszła bez słowa.

- Nigdy nie pojmę tej dzikuski.- prychnęła Laura.- Ciekawe, co jest w tej szkatułce. Oby nie jakaś bomba.

- Z Avą wszystko jest możliwe.- odparłam nieuważnie i nie mogąc dłużej znieść własnej ciekawości, otworzyłam kuferek. Moim oczom ukazały się stosy zapisanych kartek, kopert oraz kilka zdjęć mojej matki, prawdopodobnie jej szczotka do włosów, niewielkie lusterko i pierścionek z szafirem. Widząc te rzeczy, dotykając ich, czułam się tak, jakbym dotykała dłoni Mariny, z której biło matczyne ciepło, którego nigdy nie dane mi było zaznać. Wzruszenie ścisnęło mi gardło, jednak momentalnie uświadomiłam sobie, że Ava powierzyła mi pewną misję. Nie miałam pojęcia, skąd wykopała tę skrzynię skarbów i co sobie myślała, ale i tak byłam jej wdzięczna. Dotychczas nie posiadałam żadnej pamiątki po mojej matce, ale nie sądziłam, że Verner przejmowała się tym bardziej niż tym, co miałam zrobić. Chodziło o listy. Liczyła na to, że tam znajdę jakieś istotne informacje. Bałam się je czytać, czułam się tak, jakbym przeglądała strony zakazanej księgi. Czytałam je z pewną nabożnością i z zapartym tchem, łaknąc każdego kolejnego słowa i myśląc nad tym, co być może chciała jeszcze napisać Marina, ale nie napisała. Zastanawiałam się, czy część jej listów nigdy nie była wysłana, czy też została przechwycona. 

Córka Zemsty 🌒🌗🌒 || Część 3 || ZAKOŃCZONA ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz