Rozdział XXVII

34 1 0
                                    

Steven


Długo dochodziłem do siebie. Dłużej, niż bym tego chciał. Winę za to zwaliłem na wycieńczenie organizmu spowodowane kilkumiesięcznym uczestnictwem w ciągłych walkach.

Ale było już po wszystkim.

Wciąż ledwo mogłem uwierzyć w to, co się stało. Wiedziałem, że moc mojej mate jest potężna, widziałem przecież nieraz na własne oczy, co jest w stanie zdziałać. Teraz zrobiła dosłownie to samo, lecz z większą kontrolą.

- Jak zwykle przyszła Hayley i pozamiatała.- skwitował Oscar i było to idealne podsumowanie, jednak na samą myśl o tym, ile zaryzykowała moja ukochana, dostawałem gęsiej skórki. Gdzieś głęboko tkwiły we mnie wyrzuty, ale nie śmiałem ich jej robić. Uratowała mnie i wiele innych osób, dokończyła to, czego ja nie dokończyłem tak, jak powinienem był.

- Luna świetnie nadawałaby się na dowódcę.- opowiadał mi później Ross.- Kilkoma słowami sprawiła, że wszyscy pożałowaliśmy, że się urodziliśmy.

Uśmiechnąłem się z przekąsem, wyobrażając sobie, jak moja mała Lee ściga moich wojowników. Po raz kolejny udowodniła, że jest w stanie zrobić dla mnie wszystko, choć wcale nie potrzebowałem, by mi to wtedy udowadniała. Ponownie pokazała też, że jest twardą zawodniczką i w chwilach zagrożenia nie waha się przed niczym. Byłem z niej tak cholernie dumny, ale cholernie się też martwiłem. To wszystko kosztowało ją wiele siły i nerwów.

Gdy tylko usłyszałem samochód parkujący na podjeździe, zerwałem się jak oparzony i natychmiast tego pożałowałem. Skrzywiłem się z bólu i zgarbiony zszedłem na dół, rozmasowując przez chwilę obolałe plecy. W ciągu kilku godzin moje złamane kości zdążyły się już zrosnąć, a odtrutka usunęła skutki działania wilczego ziela. Wciąż za to bolały mnie stawy i mięśnie. Potrzebowałem jeszcze trochę czasu, by wrócić do pełni sił.

- Kochanie, dlaczego nie dawałaś mi znać? Martwiłem się.- westchnąłem i powitałem Hayley krótkim pocałunkiem. Odgarnąłem jej niesforny kosmyk z czoła, przyglądając jej się bacznie.- Czy z dzieckiem wszystko w porządku.

- Badania wskazują na to, że tak. Na całe szczęście. Po tym, jak zasłabłam po moim wyczynie, przestraszyłam się nie na żarty. Ale teraz nie zamierzam się już denerwować.- odetchnęła z ulgą. Objąłem ją ramieniem i posłałem kierowcy, czyli Oscarowi znaczące spojrzenie, sugerując, by zostawił nas samych. Przekazał mi torbę Hayley i posłusznie odszedł.

- Nie znam dzielniejszej kobiety niż ty. Moja wojowniczka.- powiedziałem z rozczuleniem, gdy szliśmy razem do naszej sypialni.- Nakazuję ci teraz odpoczywać, tylko i wyłącznie.

- Z przyjemnością.- odparła Lee, kładąc się na łóżku. Krzywiąc się z bólu, ostrożnie położyłem się obok niej i pozwoliłem jej się wtulić w moją klatkę. Ciepło bijące od mojej mate, jej zapach i sama jej obecność wprowadzały mnie w prawdziwie błogi stan. Czułem, że dzięki temu szybciej dojdę do siebie.

- Tak bardzo się cieszę, że to już koniec tej wojny. Zginęło zdecydowanie zbyt wiele osób, straciliśmy też sporo dobytku. Wierzę, że wszystko uda nam się odbudować, ale to trochę potrwa. Za to tych, którzy odeszli, nie przywrócimy już do życia.- westchnąłem, z bolesnym ukłuciem wspominając poległych. Zerknąłem na Hayley, w której oczach zaszkliły się łzy.

- Chciałabym mieć moc wskrzeszania. Ale niestety...- wyszeptała.- Tak bardzo żałuję, że nie miałam szansy spędzić więcej czasu z Nicholasem, dowiedzieć się więcej o nim i o mojej matce. Spędziłam z nim tylko trzy dni, a tak bardzo się do niego przywiązałam. Nadal nie potrafię zrozumieć jego decyzji. Teraz wydaje mi się jeszcze bardziej bezsensowna.

Córka Zemsty 🌒🌗🌒 || Część 3 || ZAKOŃCZONA ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz