Kiedy pióro jasnowłosej kreśliło ostatnie litery, dziewczyna nareszcie mogła odetchnąć i spojrzeć łagodnie na Nieśmiałka spokojnie spacerującego sobie po jej pergaminach.
Wybijała chyba zaledwie jakaś osiemnasta, a ona już miała załatwione dosłownie wszystko. Lekcje skończone, podręczniki na jutro złożone na małym stoliku obok łóżka, szata powieszona schludnie na szafie, a kot i nieśmiałek nakarmione.
Gdyby nie to że dziewczynę ciągle gdzieś stylu głowy męczyła chęć odwiedzenia Blacka tak jak mówił to Remus, najpewniej już teraz rzuciłaby się na łóżko by odpocząć po wyczerpującym dniu. Jednak taki dzień chyba dziś nie nadszedł.
Jasnooka wstała i przeczesała ręką włosy, by jakkolwiek je okiełznać, by potem jeszcze raz spojrzeć w lustro, w odbiciu widząc dziewczynę ubraną w jasnobrązowy sweter i czarne dość luźne jeansy. Miała wrażenie że jest już całkiem gotowa, ale kiedy jeszcze obejrzała się na Oriona i Leo, który stawał na gładkim futerku kota, byleby tylko znaleźć się bliżej Veronicy, dziewczyna nagle poczuła lekkie wyrzuty sumienia.
- Ostatnio cię trochę zaniedbałam - powiedziała cicho i przybliżyła do zwierzątka palec, żeby to mogło się po nim wspiąć i końcowo przytulić się do policzka puchonki, na której twarz mimowolnie wbiegł uśmiech - Idziemy ale nie uciekasz nigdzie.
Leo poruszył główką zupełnie tak, jakby kiwał głową i zgadzał się na warunki umowy dziewczyny, która w tamtym momencie zamykała już drzwi do dormitorium i wychodziła na schody pokoju wspólnego.
A już będąc na dole, była świadkiem trochę dziwnego widoku.Przymknęła na trochę dłużej oczy, a kiedy je otworzyła nadal widziała Nicolasa, który na swoich kolanach miał parę dziewczyn z ich roku, a gdzieś między nimi znalazła się też Eliza.
- Co tu się... - mruknęła pod nosem, odchylając lekko kawałek swetra, by nieśmiałek mógł zeskoczyć do głębokiej kieszeni spodni i nie rzucać się w oczy, kiedy ta podeszła bliżej.
Dopiero kiedy mogłaby oprzeć się o oparcie sofy na której siedziała cała gromada, wyczuła lekki zapach wypitej ognistej, przez co uniosła brew i siadając na boku oparcia spojrzała na twarz Diggorego.
- Piłeś?... - zapytała bezpośrednio krzywiąc się na ten widok, widząc że chyba nikt z całej czwórki która zajmowała sofę i kolana chłopaka nie jest trzeźwy, a jednak póki co chciała rozluźnić atmosferę - W środku tygodnia? Beze mnie?
Nicolas dopiero jakby wyrwany z transu spojrzał na puchonkę i coś wybełkotał. W tamtej chwili Veronica wiedziała że wizyta u Syriusza musiała moment poczekać, bo niestety ktoś musi zabrać chłopaka, a potem dziewczynę ze środka pokoju wspólnego .
- Wybaczcie dziewczyny nie wiem jaki był powód picia ale wam starczy tak jak i jemu - skomentowała jasnowłosa pomagając wstać chłopakowi, który ciągle coś bełkotał lekko się opierał a dziewczyny wywróciły tylko oczami i się rozeszły.
- Chodź, zanim zrobisz coś czego będziesz potem żałował - mruknęła zawieszając sobie jego ramię na siebie i pomagając mu poszła do jego dormitorium, pustego dormitorium - Co wam strzeliło z piciem?
Diggory nie odpowiedział, zasnął od razu kiedy dotknął materaca. A dziewczyna wychodząc z jego dormitorium zmierzyła wzrokiem pokój wspólny i usłyszała charakterystyczne skrzypnięcie drzwi do pokoju swojego i Eizy. Wyglądało w takim razie na to, że sytuacja skończyła się tak samo szybko jak się zaczęła. Dlatego zapamiętując by zapytać się o powód całej tej sytuacji, Veronica Westchnęła i wyszła z pokoju wspólnego, by zmierzyć spokojnym krokiem po kamiennym korytarzu do skrzydła szpitalnego.
~~~*~~~
Korytarz jakim przechodziła dziewczyna, był dziwnie pusty, dosłownie, po drodze puchonka nie minęła nikogo. Nawet żadnego ducha.
Dlatego właśnie kiedy otworzyła drzwi a te zaskrzypiały, niezależnie od niej, jej kark pokryła gęsią skórka. Poczuła się zupełnie jak ci wszyscy ludzie w tych mugolskich strasznych filmach. Tylko czekać aż za rogu wyskoczy jakiś śmierciożerca i się jej pozbędzie.
- Czasami myślę jak jakaś psychopatka - mruknęła, wzdychając i zamknęła drzwi za sobą, czemu towarzyszyło kolejne, długie skrzypnięcie.
Kiedy się odwróciła, przed nią nagle stanęła twarz pielęgniarki.
- W czym mogę pomóc Veronico? - zapytała spokojnie lekarka, przecierając w dłoniach jakąś buteleczkę.
Puchonka uśmiechnęła się widząc tą samą kobietę co wcześniej i spojrzała na nią uprzejmie.
- Chciałabym zapytać czy jest możliwość odwiedzenia Syriusza - powiedziała spokojnie spoglądając na buteleczkę jaka snuła się między palcami Loety
Siwiejącą już powoli kobieta uśmiechnęła się nieznacznie by potem swój wzrok oderwać od buteleczki i spojrzeć w oczy Veronicy.
- Proszę? - jasnowłosa uśmiechnęła się prosząco w stronę pielęgniarki a ta Westchnęła
- Ale tylko godzinę
Znów lekko się uśmiechnęła, chyba jeszcze bardziej rozbrajając przy tym lekarkę
- Nosz dobrze, ty wyjątkowo możesz do dwudziestej trzeciej - powiedziała niby z grymasem, który jednak zakrywał sympatię i lekkie rozbawienie, jednak potem nagle pogroziła jej buteleczką, trzymaną w dłoniach. - Ale nikt inny i to sekret dziecko
- Oczywiście - puchonka pokiwała głową uradowana i spokojnym krokiem poszła na wskazane przez kobietę miejsce przy łóżku Blacka
Veronica spokojnie odsunęła krzesło i usiadła na nim spoglądając na chłopaka z zabandarzowaną głową i ręką położoną niezmiernie delikatnie na klatce piersiowej.
Ta z kolei, jak dziewczyna zauważyła, cały czas poruszała się miarowo, łagodnie się wznosząc i opadając, więc przyjaciele chłopaka martwili się stosunkowo niepotrzebnie. A jednak i tak to wszystko ciągle było łatwe do zrozumienia.
Młoda Lupin uśmiechnęła się pod nosem, spokojnie przygaldajac się twarzy Syriusza, a w głowie ciągle powtarzała sobie to, że spełnia proźbę Regulusa. Jednak mimowolnie z czasem zaczęła zapominać tamte myśli i zaczęła kierować innymi.
Przyglądała się ciemnym, lekko skręcającym się włosom, które były w sporym nieładzie i które chyba najbardziej odróżniały Blacka od większości chłopaków z ich roku i starszych. Ale od czasu do czasu spoglądała również na jego dłoń ułożoną na materacu jakby wyszukując jakiegokolwiek ruchu. Jednak częściej przed oczami stawał jej jasny kolor jego tęczówek, które póki co ciągle były zakryte, przez przymkniete powieki Gryfona.
Kiedyś słyszała wiele razy, że jakiejś dziewczynie spodobał się kolor oczu tego właśnie chłopaka i nigdy nie mogła wyzbyć się go z pamięci. Z nią najwyraźniej stało się podobnie, bo choć nie widziała, miała go przed oczami i pamiętała doskonale.
Nagle zaczęło ciekawić ją parę rzeczy. Niemal jak na zawołanie zaczęła zastanawiać się jakie to uczucie wiedząc, że te oczy patrzą na ciebie z troską i że boją się o Twoje bezpieczeństwo. Nie ważne w jakiej relacji, po prostu była ciekawa jak wygląda przyjaźń albo miłość z kimś takim jak sam Syriusz Black.
Nagle jednak dziewczynę naszła pewna myśl. Bo przecież chłopak dosyć często zmieniał dziewczyny i był łamaczem serc, co ją lekko ocudziło.
- Już nie jedna uwierzyła w twoje słodkie słowa - mruknęła niemalże niesłyszalnie, jakby przebudzając się z krótkiego transu w jaki nieświadomie wpadła. - Ale i tak wolno się o ciebie martwić...
Po ostatnim zdaniu puchonka westchnęła opierając głowę na ręce i spojrzała w okno, że prawie znów dając porwać się myślom.
- Martwiłas się o mnie? - zapytał ją nagle znajomy głos gdzieś obok

CZYTASZ
Przyjaźń Gryfona | Syriusz Black
Fanfiction"- Lunatyku. Nigdy nie przyznałeś się że masz siostrę - wtrącił po chwili z zalotnym uśmieszkiem .. - Bo może nigdy go o to nie pytałeś - odpowiedziała mu zwycięsko dziewczyna zabierając od niego rękę zaczęła iść przed siebie...„