2. Podejście

8.8K 236 230
                                    

POV.DYLAN

Już jutro moja nieznana siostra ma dołączyć do naszej rodziny. Aktualnie jest przerabiany jeden z pokoi gościnnych, aby stał się jej pokojem. Bardzo długo rozmawialiśmy na temat tego, kto pojedzie po Hailie, bo w końcu nie mogla dotrzeć do nas sama. Vincent wziął to chyba aż za bardzo na poważnie, bo z każdym z nas przeprowadził rozmowę i w końcu wyselekcjonował jedną osobę.

Tony'ego.

Odradzałem mu to, bo Tony sam zachowuje się jak dziecko, ale Vince stwierdził że on ma najlepsze podejście do dzieci i to on weźmie Hailie. Oczywiście ojciec załatwił im prywatny samolot z najwyższym stopniem komfortu.

Gdy Tony już miał wyjeżdżać z domu, usłyszałem najstarszego brata krzyczącego moje imię. Niechętnie zwlokłem się z łóżka i już po chwili byłem obok niego.

– Jedziesz z Tonym. – Oznajmił

– W końcu jakaś mądra decyzja – przewróciłem oczami a on spojrzał się na mnie jakby chciał uderzyć mnie w twarz, jednak po chwili lekko się uśmiechnął.

– Twój młodszy brat wczoraj pobił jakiegoś gościa w szkole, trochę się boje wysyłać go samego...

– Kurwa! Nie uderzył bym swojej siostry! – Ryknął z garażu Tony.

– I jest głupi – westchnął Vince.

Szybkim ruchem wyjąłem plecak z szafy i włożyłem do niego ciuchy na zmianę, bo w końcu lecimy do Anglii i z powrotem. Na szczęście mamy możliwość zabrania konsoli bo jest tam telewizor, więc nie powinno nam się tak nudzić.

Wzięliśmy jedno z naszych aut, wrzuciliśmy do niego nasze rzeczy i wyjechaliśmy z domu. Oczywiście za kierownicą usiadł Tony, i w jednym momencie zaczął jechać tak szybko że aż musiałem się na niego wydrzeć, żeby zwolnił.

– Gdy Hailie będzie z nami, ja prowadzę. – Oznajmiłem, a on przewrócił oczami. – Jak dobrze że pojechałem z tobą!

– Zamknij się. Korzystam z tego że Vincenta z nami nie ma, a z Hailie będę ostrożniejszy.

Gdy po dwóch godzinach dojechaliśmy na lotnisko, od razu skierowaliśmy się do oddzielnego wejścia niż inni ludzie z wiadomych przyczyn. Wsiedliśmy do samolotu, i wtedy okazało się że możemy wylecieć dopiero za godzinę ze względu na warunki pogodowe.

– Chodź do jakiegoś sklepu, kupimy jej pluszaka – Powiedział Tony po czym wstał z fotela i zaczął kierować się do wyjścia

Niechętnie poszedłem za nim. Trochę zajęło nam znalezienie tych wszystkich sklepów na lotnisku, ale w końcu się udało. Mój młodszy brat wszedł do jednego z większych sklepów, i wziął do ręki koszyk na zakupy. Przeszukaliśmy prawie wszystkie alejki i już traciłem nadzieję że znajdziemy cokolwiek co przypomina zabawkę. Na szczęście już przy wyjściu wypatrzyliśmy średniego rozmiaru pluszowe lemury które jak sam Tony przyznał: "wyglądają bardzo przyjaźnie". Tylko ten idiota zamiast wziąć jednego, zgarnął niemal wszystkie z półki do koszyka po czym poleciał do działu ze słodyczami i jakby już pluszaków było mało - wrzucił do niego kilkanaście rodzajów słodkości.

– Jebło cię coś? – Złapałem go za ramię gdy ten kierował się do kasy – Odłóż tego trochę. – W momencie gdy to powiedziałem Tony wziął kilka pluszaków i rzucił nimi we mnie, po czym jak nigdy nic poszedł do kasy szczerząc się.

Pozbierałam przedmioty którymi oberwałem z ziemi, i odstawiłem je na półkę. Wyszedłem ze sklepu i tam już czekał na mnie mój wytatuowany brat.

– Proszę, tego wziąłem dla ciebie. – Podał mi do ręki zabawkę

– Brzydki jest – Powiedziałem aby go zdenerwować po czym jednak wrzuciłem pluszaka do swojej torby.

Po 40 minutach wróciliśmy, i po wejściu na pokład prawie od razu wylecieliśmy. Czekało nas osiem godzin lotu, także od razu podłączyłem konsolę do małego telewizora i zacząłem grać w strzelanki bo Vincent któremu już włączyła się nadopiekuńczość stanowczo zabronił mi w nie grać przy Hailie.

Niedługo po wylocie stewardessa która była z nami na pokładzie przyniosła nam obiadokolację. W plastikowych pojemnikach znajdował się podajże makaron z pesto, który o dziwo mi posmakował. Tony chciał napić się do tego jakiegoś wina, ale tym razem to ja zamieniłem się w naszego najstarszego brata i mu tego zabroniłem.

– Pomyślałeś o tym jak chcesz przyzwyczaić do siebie Hailie? – Zapytałem brata

– A co ona zwierzę że się przyzwyczaja? Po prostu poświęcimy jej cały nasz czas, będziemy mieli 8 kolejnych godzin. – Odparł. – Idę spać.

Podążyłem śladami Tony'ego i sam rozłożyłem się na swoim fotelu.

Obudziła nas stewardessa gdy już lądowaliśmy. Pomimo tego w jakich warunkach spałem, czułem się naprawdę wyspany. Byłem gotowy poznać Hailie. Tony jak zwykle był naburmuszony że ktoś go budzi, jednak ogarnął się gdy uszczypnąłem go w ramię.

W końcu wylądowaliśmy w deszczowym Londynie. Z tego co przekazał mi Vincent, nasza siostra miała przyjść tam z jedną z Pań z tymczasowego domu dziecka w którym musiała przebywać. Weszliśmy na lotnisko, i stanęliśmy obok bramki przy której byliśmy umówieni.

Zobaczyłem że z daleka idzie jakaś kobieta. Za rękę trzymała drobną, brązowowłosą dziewczynkę.

– Kurwa, ona wygląda jak ty. – wydukał Tony patrząc się co chwilę na mnie i na siostrę.

Rodzina monet - SiostrzyczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz