Panna Hardbroom nie zwlekając, wyruszyła w drogę powrotną do akademii w pełnym skupieniu. Lądując, oparła miotłę o najbliższą ścianę, po czym weszła do zamku w chwili, gdy lekcje dobiegały końca, a uczniowie zaczęli wychodzić na dziedziniec.
- Panno, Hard...- zaczęła pytająco Mildred, kiedy minęła nauczycielkę.
- Miałaś rację - przerwała jej mistrzyni eliksirów - Poinformuj pannę Drill i Bat, że muszą zatrzymać wszystkich uczniów na zewnątrz, dopóki tego nie odwołam. Jeśli to będzie konieczne, wycofajcie się do lasu. Wszyscy mają być bezpieczni. Idź już - powiedziała z absolutną powagą HB.
- Tak, proszę pani - odparła niechętnie Mildred, nie chcąc pozwolić, by jej nauczycielka stanęła sama twarzą w twarz z ....w zasadzie sama nie wiedziała jeszcze z kim.
- Idź, to ważne, Mildred - powiedziała Hardbroom, wyczuwając wahanie dziewczyny.
Uczennica skinęła głową i popędziła szybko w stronę dziedzińca. W głosie nauczycielki eliksirów było coś, co nie dawało jej spokoju, coś naglącego, czemu nie mogła się sprzeciwić.
Panna Hardbroom odczekała chwilę, po czym przygotowała się do wejścia do laboratorium, kiedy już upewniła się, że wszyscy zgromadzili się już poza murami zamku. Kiedy w budynku nie było już nikogo, weszła odważnie do sali pełna stanowczości ale i ostrożności.
- Meliso Hogweed, chyba nie miałyśmy okazji się sobie przedstawić - powiedziała ostro.
- Cóż, panno Hardbroom. A może lepiej Constance? - zasugerowała druga wiedźma.
- Nie zwracaj się tak do mnie.
- Daj spokój, w końcu mówisz mi po imieniu. Więc w końcu dowiedziałaś się kim jestem. Pogratulowałabym ci, gdyby nie zajęło ci o tyle czasu. Sądziłam już, że sama będę musiała się ujawnić - zakpiła.
- Co tu robisz? - zapytała prosto z mostu Hardbroom.
- Czy to nie oczywiste? Przybyłam, by pomścić moją wielką prababkę, Constance. Tą, którą zamordowałaś razem z Lucy Fairweater i którą skazałaś na bycie wyrzutkiem. I nie tylko ją. Mnie także. Mnie, jako młodą dziewczynę wychowaną bez matki, którą alienacja i odtrącenie społeczeństwa zabiło! - wykrzyknęła Hogweed.
- Zapamiętałam to zupełnie inaczej. Poza tym sama sprawdziła na siebie ten los. Twoje nazwisko od zawsze było wiązane z czarną magią, jednak to przez swoje czyny zostałaś ostatecznie wyrzucona ze społeczeństwa i pozbawiona wszelkich tytułów razem z całym rodem - odparła Hardbroom, zirytowana jej ignorancją.
- Zabiłaś czarownicę bez żadnego wiarygodnego procesu. Moja rodzina wyceniała twoją głowę przez lata, czekając na okazję, by się zemścić - odparła młodsza czarownica z jadem.
- Jesteś żałosna! Twoja protoplasta atakowała akademię. Nikogo nie zabiłam - odparła ze złością Hardbroom.
- Wątpię, że będziesz tak nonszalancka, kiedy z tobą skończę, Constance - powiedziała, znikając.
Zanim zdążyła się obejrzeć, panna Hardbroom poczuła jak ktoś materializuje się za nią i wbija coś zimnego w skórę na jej karku. Dosłyszała wymruczaną inkantację i poczuła, jak magia wypływa z niej strumieniem.
- Kim... czym ty... jesteś? - zająkała się, ledwo trzymając się na nogach.
Płynąca przez jej żyły substancja coraz bardziej ją osłabiała pozostawiając po sobie lodowatą pustkę.
- To zapewni mi rozrywkę. Wszystko pójdzie gładko, jak po maśle - wykrzyknęła arogancko Hogweed, po czym przeniosła sie na środek sali, by móc obserwować pannę Hardbroom z lepszej perspektywy.
CZYTASZ
Pod ostrzałem - org. „Under attack" by HB's Legacy
FanfictionAkademia panny Cackle znowu staje się celem wroga, który nie jest obcy mieszkańcom szkoły. Czy sprytne uczennice dotrą do tożsamości antagonisty i dowiedzą się dlaczego HB staje się celem ataków? Młode wiedźmy są przyparte do muru, broniąc wszystkic...