Rozdział 9 - Gildia Czarownic

3 0 0
                                    

Następnego ranka panna Cackle zgodnie z obietnicą wstała wcześniej, by zajrzeć do Mildred Hubble, jednocześnie czekając na wiadomości od Gildii.
Reczywiście tego ranka o wpół do ósmej, kiedy siedziała w pokoju nauczycielskim, popijając herbatę, usłyszała jak trzy pary butów stukają o szkolny dziedziniec. Spotkanie z członkami rady było dla niej stresujące, jednak nie tak, jak poprzedni dzień.

- Ach, panno Cackle, jak miło panią widzieć. Przykro mi, że akurat w takich okolicznościach. Graham Speller - przedstawił się jegomość - do pani dyspozycji. Przed tą aferą, rozmawiałem z pani zastępczynią. To Patricia Lightangel, moja asystentka. Obok niej Walter Stifdbrush, przewodniczący.

- Witamy w akademii - powiedziała panna Cackle ze zmęczonym uśmiechem - ostatnia noc była sporym wyzwaniem zarówno dla naszych uczennic, jak i nauczycielek. Jest mało prawdopodobne, aby wicedyrektor Hardbroom była dziś z panem w stanie porozmawiać. Niemniej jednak zapraszam państwa na herbatę, abyśmy mogli omówić to, co się tu wczoraj wydarzyło.

- Dziękujemy, panno Cackle. Herbata będzie miłą odmianą - powiedział ze zrozumieniem pan Speller.

Gdy goście rozsiedli się w pokoju nauczycielskim, pan Stifdbrush zapytał pannę Cackle o Melisę Hogweed.

- Więc potwierdzono, że kobieta która zaatakowała szkołę była potomkinią Hariett Hogweed?

- Z całą pewnością przyznała się do tego, pozostając nawet dumną z tego powodu. Przez to ją powstrzymałyśmy - odparła panna Cackle, bojąc się opowiadać całkowitą prawdę o powstrzymaniu wiedźmy.

- Nie ma powodów do zmartwień, panno Cackle. Gildia od zawsze była świadoma zagrożenia, jakie stanowi Hogweed. To było duże, przyznaję, duże zaniedbanie z naszej strony, które naraziło bezpośrednio uczniów i kadrę. Bez względu na to, jak daleko musiałyście się posunąć, by zwyciężyć z tą wiedźmą, nie będziemy was osądzać. Melisa przecisnęła się przez naszą bazę danych pod fałszywym nazwiskiem - wyjaśnił uspokajająco pan Speller - Ważne jest, byście widziały, że incydent ten spowodowany jest przez to, że zawiedliśmy akademię. Nie jesteśmy tu,by prowadzić przesłuchanie, a jedynie poznać prawdę i powstrzymać zagrożenie. Panna Hardbroom wróciła do szkoły, nie zważając na niebezpieczeństwo jakie tu na nią czekało. Znamy zatem uczciwość i honor pani akademii i wiemy, że to te wartości wpływają na jej standardy.

- Odetchnęłam z ulgą, słysząc to - przyznała panna Cackle - wszystkie zostałyśmy poddane próbie. Gdyby nie panna Hardbroom - moja zastępczyni, moja nauczycielka wuefu i mistrzyni śpiewu, a także Mildred Hubble, obawiam się, że nie rozmawialibyśmy tu dzisiaj - powiedziała powoli, wyraźnie ważąc słowa, czując smutek ściągający jej twarz i próbując powstając łzy przed spłynięciem.

Wyprostowała się, by zachować powagę i spojrzała na swoich rozmówców, którzy zaczynali rozumieć ogrom bólu, jaki przelał się przez szkołę tej nocy.

- Moja droga, panno Cackle. Mogę jedyne przeprosić w imieniu Rady za to zaniedbanie Gdybyśmy wiedzieli, to żadna osoba mająca nawet nikłe powiązania z antagonistami, nie postawiłaby nawet stopy na terenie zamku. Rozwiążmy tę sprawę i przywróćmy szkole dawną chwałę. Wszystko czego potrzeba, dostanie pani od Gildii, panno Cackle. Wystarczy słowo - zapewnił pan Speller.

Amelia Cackle nie ukrywała zaskoczenia na te wieści. Po raz pierwszy poczuła się wspierana przez magiczne społeczeństwo.

- Chciałabym natychmiast pozbyć się tej kobiety z mojej szkoły. Poza tym chyba nic innego nie jest nam w tej chwili potrzebne. Dałam dziewczętom tygodniową przerwę w nauce. Panna Hardbroom przechodzi przez ten czas rekonwalescencję. To powinno dać mi czas na upewnienie się, że żadna z młodych czarownic ani nauczycielek nie odniesie trwałych psychicznych obrażeń - powiedziała dyrektorka, marząc już tylko o powrocie do łóżka, chcąc sama wypocząć.

Pod ostrzałem - org. „Under attack" by HB's LegacyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz