80.

41 3 3
                                    

***Carter***
- Jesteś pewny, że nie zrobimy tego normalnie?- zapytałem cicho, poprawiając niebieską sukienkę, która sięgała aż do ziemi.

- Oczywiście. Przecież nie możemy tak tego zrobić.. Musi być idealnie.- podszedł bliżej mnie i ułożył mi włosy.

- No dobrze..- westchnąłem, już się z nim nie kłócąc.

Jego cudownym pomysłem było zrobienie pokazu mody, z wykorzystaniem mnie jako modela. Poprosił też o pomoc kilku innych ludzi. A dokładniej zapłacił innym spore sumy, by nie mieli powodu odmówić. Nie wiem, dlaczego miałem to zrobić.. Jednak skoro on uznał, że będę niesamowitym finałem, to nie mam powodu do kłótni.

- Charles już przyjechali.- John wszedł do pomieszczenia, bawiąc się talią kart, z których robił niesamowite sztuczki. Wyglądał całkiem inaczej niż zazwyczaj, jego białe włosy ułożone były w koka, a zamiast typowego stroju magika, miał na sobie czarny garnitur. W końcu to on miał zapowiadać kolejne osoby.

- Rozumiem. Każ im przyjść do przygotowanej sali. My skończymy tu.- odpowiedział mu Charles po chwili patrząc na Ryana, który siedział pod jedną ze ścian, rozmawiając z samym sobą. John znikł, a Charles podszedł bliżej chłopaka.- Ryan.. Wszystko dobrze?- przykucnął obok niego.

- Tak.. Nie.. Nie wiem..- powiedział szybko.

- Jeśli nie chcesz to nie musisz brać udziału. Weź lekarstwa i idź..- przerwał, gry dłoń chłopaka znalazła się na jego szyi.

- Zamknij się.- warknął, a Charles przygryzł wargę. Chciałem podejść i mu pomóc, ale gestem dłoni pokazał mi, żebym został w miejscu. Reszta modeli, nadal kontynuowała przebieranie, wiedząc, że i tak by nie pomogli.- Nie możesz mi mówić co mam robić.. Jesteś nikim..

- Więc rób.. Rób co chcesz..- Charles jedynie się uśmiechnął, kładąc dłoń na jego policzku.- Nie chciałem.. Ci rozkazywać.. Chce.. Byś sam.. Podejmował decyzję.. Jedynie.. Martwię się o.. Ciebie..- widać było, że coraz ciężej było mu mówić.

Ryan puścił go i nic nawet nie mówiąc wyszedł z pomieszczenia, przed tym zabierając jeszcze swój płaszcz. Wtedy szybko podbiegłem do Charlesa.

- Nie przejmuj się.. To u niego normalne..- powiedział, gdy uspokoił oddech.-Nie zabiłby mnie. Jedna z jego osobowości by na to nie pozwoliła.

Udałem, że go rozumiem i pozwoliłem mu na skończenie przygotowań. Co prawda miałem wiele pytań, jednak nie mogłem nic powiedzieć.

***Michael***
Gdy tylko dotarliśmy do bazy, chciałem iść do Zacharego, by wyjaśnił mi wszystko, jednak John skierował nas do jakiejś sali. Nie wiedziałem co się tu dzieje, ale wiedziałem, że to głupi pomysł kogoś z tej grupy. Spojrzałem na Richarda, który rozmawiał z Rafaelem. Richard wyglądał, jakby miał zaraz się rozpłakać. Pewnie nikt by tego nawet nie zauważył, jednak ja doskonale już go znałem i nawet jak nie byłem obok mogłem dostrzec co czuje.. Nie chciałem im przerywać rozmowy więc usiadłem na jednym z miejsc.

Wstałem jednak od razu, widząc jak do pomieszczenia wchodzi Zachary. Od razu do niego podszedłem szukając wyjaśnień. On jedynie cicho się zaśmiał poprawiając okulary.

- Zaraz wszystkiego się dowiesz. Chyba możesz jeszcze chwilę zaczekać.- uśmiechnął się, pozwalając reszcie, która z nim przyszła się rozejść. Henry ruszył ryzykować życie podrywając Anthonego, przy tym nie przejmując się wzrokiem innych, a zwłaszcza dwójki ukochanych mężczyzny. Jeremy wręcz od razu znalazł się obok Martina, aby omówić nową grę która niedawno wyszła, a Kevin i Marc po prostu zajęli miejsca.

Ja sam również usiadłem, patrząc jak Zachary podchodzi do Luka. Najpierw powiedział mu coś cicho do ucha, a później pocałował. To naprawdę niezwykłe, że do siebie wrócili.

- Skoro wszyscy już są..- zaczął John stojący na dziwnej platformie.- Zaczniemy pokaz mody, ubrań stworzonych przez Charlesa Karagianni!- powiedział.

- Wezwaliście nas tu z powodu jakiegoś głupiego pokazu mody? Myślicie, że my nie mamy nic do roboty?!- zapytałem zdenerwowany.. Zach często miewał złe pomysły, ale teraz to już przegięcie.. Musimy odnaleźć Cartera.. Muszę go zabić za to jak zmartwił Richarda.. Nie mam czasu na jakieś głupoty.

- Uspokój się Michaelu.. Zaczekaj na koniec, a dopiero później będziesz mógł oceniać.. My również zostaliśmy w większości zabrani tu siłą.. Przerwano mi ważną pracę..- usłyszałem głos Philipa, usiadł tuż obok mnie, a ten jego pies Conrad jak zawsze przy nim.

- Tch..- opadłem na krzesło, patrząc na scenę.. Wtedy wszystko się zaczęło.. Pierwszy wyszedł Evan w złotej sukni, która całkiem dobrze na nim wyglądała.. Co prawda nie spodziewałem się, że tematem będzie "kobiece stroje dla mężczyzn" jednak wciąż nie chciałem tego oglądać.. Do czasu, aż nie ogłosili wielkiego finału.

***Carter***
Wyszedłem na scenę, patrząc jedynie przed siebie. Nie chciałem patrzeć na ich twarze, bo nie umiałbym nic zrobić.. Wszyscy musieli być bardzo zaskoczeni.. A zwłaszcza chyba Richard.. Gdy zszedłem ze sceny, znikając za zasłoną, która prowadziła do wyjścia, usłyszałem wiele rozmów.. Nie wiedziałem co myśleć.

***Richard***
Gdy dostrzegłem Cartera całego i zdrowego nie wiedziałem co mam myśleć.. Czy to było jedynie kłamstwem? Czy oni go znaleźli? Nie stracił ręki? Szybko wstałem, od razu wybiegając z pomieszczenia. Nie patrzyłem na reakcję innych, nawet nie mając na to czasu.. Nie wiedziałem co się że mną dzieje, ale czułem że za chwilę zwymiotuje.. Cały stres i strach połączony w jedno zmienił moje myśli w chaos.. O ile już wcześniej nim nie były.. Zamknąłem się w łazience, tam oblewając twarz zimną wodą.. Może to był tylko sen?

- Richard.. Wszystko dobrze?- zapytał Aaron, ale mu nie odpowiedziałem.. Czego on chciał? Dlaczego nagle zaczął się o mnie martwić?- Daj spokój, wiem że tam jesteś.. Otwieraj te drzwi.- nigdy nie był cierpliwy.

- Zostaw mnie..- warknąłem siadając na ziemi.

- Nie. Jeśli nie otworzysz ich ty, to ja to zrobię..- jedynie przewróciłem oczami, choć wiedziałem, że nie żartuje.. Zawsze miał przy sobie coś co pozwoliło otwierać różne drzwi.. Czy to klucze, czy jakieś druty, czy nawet śrubokręt..

Właśnie dlatego już po chwili był w środku.. Szczęście głupiego. Przykucnął obok mnie, kilka razy badając mnie wzrokiem, tak jakbym był jakimś eksponatem w muzeum.

- Mam ci pogratulować, tego że tu wszedłeś?- zapytałem.

- Nie musisz być tak oschły.. Chce z tobą porozmawiać.. Wiem, że coś jest nie tak.. I wiem też, że to przez pojawienie się Cartera.. Wiesz sam byłem zaskoczony, jednak twoja reakcja wydała mi się dziwna..

- To co robię to moja sprawa.. Powinieneś zająć się swoim życiem.. Chyba masz wielu wyznawców, którzy teraz na ciebie czekają.- byłem zdenrwowany.. Jednak sam nie wiem dlaczego.. Przecież Aaron nie zrobił nic złego.. Nie tylko on nie zauważył zniknięcia Cartera..

***Aaron***
Doskonale widziałem, że Richard nie chce ze mną rozmawiać, jednak nadal próbowałem coś z niego wyciągnąć.. Obiecałem innym, że z nim porozmawiam, więc nie wyjdę stąd dopóki nie dowiem się co go gryzie.. Może i nie dogadywaliśmy się zbyt dobrze, ale to wciąż mój drogi przyjaciel, który jest dla mnie naprawdę ważny.. Nie chce by źle się czuł..

Sprawa Cartera naprawdę go dobiła.. Sam nie wiedziałem co mam zrobić, gdy się dowiedziałem że zniknął.. Jednak on? Ten który dzieli z nim magiczną więź jaką są dzieci? Na pewno czuł się jedynie gorzej..

Na szczęście udało mi się zachęcić go do rozmowy.. Jednak dowiedziałem się czegoś, co potwornie mnie zaskoczyło, a o czym sam Richard nie wiedział..

***
Witajcie moi drodzy, wracam do was z rozdziałami z tego (nie) dzieła.. Większość z was zapewne myślała że więcej nie pojawią się żadne rozdziały, ale wcale tak nie będzie. Otóż wyjaśnię.. Mieliśmy spore problemy z aplikacją, sprzętem a później ze znalezieniem czasu.. Praca, szkoła, dom.. Wszystko złączyło się w jeden wielki bałagan.. Kiedy jednak nie musimy już martwić się szkołą możemy znaleźć trochę więcej wolnego czasu, a co za tym idzie móc napisać rozdział czy dwa. Nadrobiliśmy wszystko i nieco poprawiliśmy, mam nadzieje że wszystkie błędy.. Za chwilę wstawię jeszcze kilka rozdziałów które czekały na publikacje.. A w następnym tygodniu przyjdę z nowymi (a przynajmniej postaram się to zrobić do końca następnego tygodnia). Mam nadzieje że ucieszy was ten 'wakacyjny prezent'.

Naćpany MiłościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz