86.

37 3 0
                                    

Ezra przyglądał się bratu z mieszanką zdziwienia i przerażenia. Chłopak podszedł do kobiety z organizacji, która ich zaatakowała i spokojnie ucałował jej dłoń, poczym lekko przytulił.

- Stęskniłam się.. Mogłeś przynajmniej zadzwonić.- fioletowowłosa,pogłaskała go po policzku i spojrzała za niego na jego brata.- Myślałam, że mu powiedziałeś.- wróciła spojrzeniem do młodszego.

- Nie było czym się chwalić. Ezra.. To jest Mary, zwana też 'Shinigamim'.- przedstawił kobietę z szerokim uśmiechem.

-Znasz się z nią?!- zapytał zdenerwowany.- Rowan.. Wyjaśnij mi o co tu chodzi..- dodał nie wiedząc co ma zrobić.

- Nie jest to rozmowa na ten moment. Shinigami przyszła wyprowadzić nas z budynku. W końcu nie pozwoliłbym skrzywdzić własnego brata.- złapał jego twarz w dłonie i posłał w jego kierunku lekki uśmiech.

- To.. Człowiek z organizacji, która porwała Cartera.. Nie możesz jej znać.. To żart, prawda?- zapytał, a różowo włosy westchnął.

- Żaden żart. Jestem członkiem tej organizacji. Byłem od lat. A przerażenie na wieść że Carter zaginął? To był zwykły teatrzyk.- powiedział z powagą.

- Nie mogłeś.. Nie mogłeś tego udawać..- złapał jego dłonie przyglądając się jego oczom z nadzieją, że znajdzie coś co powie, że chłopak kłamię.

- Braciszku.. Spokojnie. Wszystko wyjaśnię Ci jak wyjdziemy z tego miejsca..

- Rowan.. Ty.. Naprawdę stoisz po ich stronie?!- puścił jego dłonie i odsunął się do tyłu. Teraz dopiero dotarło do niego, dlaczego chwilę przed wybuchem Rowan dziwnie się poczuł.. Chciał jedynie wyprowadzić go z sali..- Oni zabijają twoich przyjaciół!

- Nie przesadzaj. To nie mordercy. Walczą z tymi, którzy pierwsi ich zaatakują. To że nas zaatakowali, nie oznacza, że przyszli tu by nas pozabijać. Hades jedynie chciał pozbyć się brata. Uwolnić spod jego żądzy tych, których krzywdził całe życie.- chciał przytulić starszego, ale Ezra odepchnął go.- Braciszku?

- Ezra daj spokój.- Shinigami poprawiła kapelusz.- Rowan od początku robi wszystko co tylko może aby cię chronić. Wiem, że jesteś zaskoczony, ale nie powinieneś się na niego złościć.- powiedziała widząc, że różowowłosy poczuł się zraniony gdy brat go odepchnął.

Gdy tylko Ezra jeszcze raz przetworzył jej słowa i zdał sobie sprawę z tego co zrobił, od razu przytulił brata, przepraszając go.

- Nie ważne jaką stronę byś nie wybrał.. Zawsze będziesz moim kochanym bratem.. Nie chciałem cie skrzywdzić.. - spojrzał na niego i po chwili złapał jego twarz dłonią przyciągając go do namiętnego pocałunku, w którym chciał przekazać mu całą swoją miłość.

- Proszę zaufaj mi..- Rowan przyjrzał się jego pięknym ciemnym oczom i lekko się uśmiechnął.

- Zawsze ci ufam.- przytulił go.- Jednak będziesz musiał mi to wszystko wyjaśnić..

- Nie martw się.. Zrobię to z przyjemnością.- znów przyciągnął go do pocałunku.

- Jesteście słodcy, ale musimy iść. Samochód już czeka.- powiedziała spokojnie kobieta.

***
Gdy znaleźli się z tyłu budynku, weszli na tył dużej ciężarówki. Był tam już Filip z Aaronem i dwójką nieprzytomnych ludzi.

- Jest bezpieczny? A gdzie Carter?- Rowan spojrzał na Philipa.

- Powinien tu być niedługo. Luke miał go przyprowadzić.

- Rowan.. Luke..- Aaron przyjrzał się różowowłosemu.- Kto jeszcze z wami pracuje?

- Jest jeszcze jedna osoba.- Philips uśmiechnął się, a wtedy drzwi samochodu otworzyły się.

- Wchodźcie.- Vincent spojrzał na czwórkę osób za nim.

Kevin postawił Percy'ego i posłał w jego stronę lekki uśmiech, by choć trochę go uspokoić. Chłopiec podszedł do Philipa i się do niego przytulił.

- Wujku.. Gdzie jest mama i tata?- zapytał przecierając oczy.

- Nie martw się słoneczko. Mama i tata są bezpieczni.. Wujek zabierze cię jedynie na wycieczkę do pięknego domu, w którym teraz się zatrzymacie. Oni również tam przyjadą, ale trochę później.

- Ale dom się zawala.. Czy mama i tata przyjdą?

- Przyjdą. Wujek ci to obiecuje.- złożył pocałunek na jego głowie i posadził do sobie na kolana.- Spróbuj zasnąć. Gdy się obudzisz, twoi rodzice będą czekali na ciebie.- przytulił go do siebie i zaczął uspokajająco głaskać po plecach.

Kevin po chwili usiadł obok Ezry samemu zastanawiając się o co tu chodzi, a Arthur znalazł sobie miejsce przy Aaronie, o którego oparł głowę. Był zbyt zmęczony, by choćby myśleć nad tą sytuacją.

- Chodź.- Vincent wszedł do samochodu i spojrzał na Evana, który niepewny rozglądał się naokoło.

- Ja.. Muszę pomóc Zacharemu..- powiedział z trudem. Imię mężczyzny ledwo przechodziło mu przez gardło.

- Nie jesteś mu nic winien.- policjant wyciągnął dłoń w stronę blondyna.

- Nie mogę.. Ja.. Muszę tu zostać..- cofnął się o krok do tyłu.- On mnie zabije.. Znajdzie i zabije.. Nie che by skrzywdził też ciebie..- po jego policzkach spłynęły łzy.

- Evan.. Kochanie..- Vincent podszedł do niego i złapał jego dłoń.- On dziś zginie. Nigdy już cie nie skrzywdzi. Będziesz bezpieczny, jeśli pojedziesz ze mną.- starł delikatnie jego łzy.- Wiem, że się boisz.. Jednak.. Jeśli nie dziś.. To już na zawsze będziesz uwięziony w tym miejscu, pod dużą ilością strachu.- pocałował go delikatnie i wciąż trzymając jego dłoń, zrobił krok w stronę auta. Zaczekał cierpliwe, aż i blondyn to zrobi, dopiero później robiąc kolejny.

Tak dotarli do samochodu. Vincent usiadł pod jedną ze ścian i posadził sobie nadal roztrzęsiosionego blondyna na kolanach, wtulając się w niego. Głaskał go też uspokajająco po plecach. Philip powiedział cicho reszcie aby o nic nie dopytywali. Wiedział jak trudnym tematem dla chłopaka jest sprawa jego powiązania z Zacharym i nie chciał go zmuszać do choćby słuchania o nim.

* **
Michael przerażony szukał Richarda, każąc wszystkim napotkanym członkom organizacji i jego i brata ewakuować się z budynku przez parking i nie rzucać się w walkę. Gdy płuca odmówiałymu posłuszeństwa zmęczone biegiem i gęstym dymem, stanął przy jednym z okien. Dostrzegł tam przerażającą scenę i pomimo bólu zbiegł do głównego wyjścia, omijając wszystkie niebezpieczeństwa.

- Zachary!- wykrzyczał tak głośno jak potrafił, padając na kolana i trzęsąc się, przez atak kaszlu, który próbował zdusić.

- Wybacz braciszku.- usłyszał głos Hades i po chwili kobieta padła na ziemię. Nie było mowy aby się pomylił.

- Sophia..- wyszeptał, zaraz później znów poddając się atakowu silnego kaszlu.

Naćpany MiłościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz